Synowie Danii to duńska propozycja zaprezentowana przedpremierowo na festiwalu Tofifest w ramach segmentu Must Be Must See. Oceniam film.
Synowie Danii podejmują bardzo nośny w ostatnich latach temat dotyczący uchodźców. Jednak reżyser produkcji Ulaa Salim nie stara się podchodzić filozoficznie do całej sprawy i dywagować nad jej plusami i minusami. Twórca bardzo dobrze macza całą historię w sosie złożonym z różnych gatunków. Mamy tutaj zatem kino społeczne, wymieszane z dramatem rodzinnym, które w pewnym momencie zamienia się w rasowy thriller i kryminał pokroju
Infiltracji. Te wszystkie elementy składowe działają świetnie ze sobą i razem grają dla szokującego finalnego efektu, po którym można zbierać szczęki z podłogi. Mimo że w pewnym momencie można się domyśleć, jak film się skończy, to i tak sposób, w jaki Salim dochodzi do ostatecznej wolty, jest naprawdę mocny, zapadający w pamięć i na pewno wśród wielu z Was te obrazy zostaną na długo pod powiekami po seansie.
Punktem wyjścia dla opowieści jest zamach bombowy w Kopenhadze, którego dokonali islamscy terroryści. Po kilku latach od tego wydarzenia w siłę w kraju rośnie poparcie dla partii Ruchu Narodowego i jej lidera Martina Nordahla, który chce wygnać uchodźców z kraju. W związku z tym staje się on celem pewnej radykalnej, muzułmańskiej komórki, która do wykonania wyroku na polityku chce wykorzystać 19-letniego Zakarię. Ten zostaje oddany pod skrzydła Aliego. Tak rozpoczyna się opowieść o samonapędzającej się nienawiści. Bo właśnie tak Salim traktuje ten temat. Nie opowiada się po żadnej ze stron, nie stara się tłumaczyć nam niektórych zachowań. Po prostu kreuje opowieść o tym, jak wzajemna nienawiść drąży społeczeństwo i jak sprawia, że nawet najbardziej prawy człowiek poddaje się jej działaniu. To wychodzi twórcy znakomicie i sprawia, że skupiamy się na historii bez żadnego narzucanego punktu widzenia jako na dogłębnej wiwisekcji zła. Salim wchodzi w swoiste jądro ciemności społecznego organizmu i wychodzi z tego z tarczą.
Aby zbudować swoją historię, reżyser wykorzystuje wątki dwóch głównych bohaterów produkcji. Pierwszy z nich dotyczy Zakarii, w którego bardzo sprawnie wcielił się Mohammed Ismail Mohammed. Młody aktor dobrze czuje się w roli ogarniętego presją społeczną człowieka, który postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Jednak przy tym nie jest pewien, czy to, co robi, jest jego decyzją, czy raczej wymogiem otoczenia i mrocznych czasów. Wątek Zakarii jest bardzo ciekawym studium, jak młody, chłonny umysł jest kształtowany przez ideę wyższego celu. Salim dobrze pokazuje, jak chęć przysłużenia się własnej społeczności niszczy od środka i doprowadza do wątpliwości, gdy jest już na wszystko za późno.
Z drugiej strony mamy wątek Aliego, z którym wiążą się dwa naprawdę dobre (szczególnie ten drugi) twisty fabularne w filmie, bardzo sprawnie układające historie na nowych, narracyjnych torach. Napięcie jest tutaj budowane tak zmyślnie, że trafia w emocjonalny punkt odbiorcy (a przynajmniej tak było w moim przypadku). Zaki Youssef, który gra Aliego, bardzo dobrze rozwija przemianę swojego bohatera przez cały film aż do kulminacyjnego momentu. Nie ma się poczucia fałszu w jego motywacjach. Wszystko jest na swoim miejscu. Salim w tym przypadku bardzo dobrze buduje za pomocą historii Aliego przypowieść o człowieku, przeciwko któremu obracają się jego dobre uczynki. Aspekt fabularny tego bohatera jest najmocniejszy w filmie i naprawdę dobrze napisany.
Synowie Danii to film, który nie stara podejść się moralizatorsko do bardzo trudnego tematu, tylko po prostu bardzo dobrze opowiada mocną historię o nienawiści i niepokojach społecznych. Polecam.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h