Co łączy Sylvię Plath, Virginię Woolf, Zeldę Fitzgerald i Marylin Monroe z niejaką Mary Lamb, która na początku XIX wieku zabiła własną matkę? Są dwa wspólne mianowniki. Pierwszym z nich jest ich zdrowie psychiczne. Drugi to bycie bohaterką książki Lisy Appignanesi „Szalone, złe i smutne. Kobiety i psychiatrzy”, w której autorka pokazuje, jak ówcześni psychiatrzy traktowali tzw. kobiece sprawy.
Psychiatria to dziedzina medycyny, która mocno się rozwinęła. Metody leczenia zmieniały się na przestrzeni wielu, wielu lat. Zakłady dla obłąkanych, gdzie pacjentów zakuwano w kajdany i traktowano bardzo źle, egzorcyzmy, kąpiele lecznicze, wyjazdy do uzdrowisk z „innym” powietrzem, izolowanie osoby w domu, z dala od ludzi (pamiętajcie o Bercie Rochester z Dziwnych losów Jane Eyre) stosowanie elektrowstrząsów, leżenie na kozetce i rozmowa z psychiatrą, przepisywanie lekarstw… Historia psychiatrii nieoderwanie wiąże się z kobietami i ich miejscem w społeczeństwie, co udowadnia Lisa Appignanesi w swojej najnowszej książce Szalone, złe i smutne. Kobiety i psychiatrzy. Kobiety i psychiatrzy
Autorka na przykładzie wymienionych przeze mnie wyżej kobiet pokazuje, jak zmieniała się na przestrzeni lat psychiatria, jakie metody stosowali ówcześni lekarze. Szaleństwo Mary Lamb, jej morderstwo i zamknięcie w zakładzie dla obłąkanych, żeby uniknąć śmierci na szubienicy. Virginia Woolf i jej choroba psychiczna, przez którą autorka Do latarni morskiej kilka razy próbowała popełnić samobójstwo, aż w końcu jej się udało. Depresja Sylvii Plath i leczenie elektrowstrząsami, opisane w słynnym Szklanym kloszu. Zelda Fitzgerald, żona Francisa Scotta, uzależniona od alkoholu. Marylin Monroe, piękna i kochana przez fanów aktorka, przez swój wygląd uważana za płytką osobę. Te i wiele innych historii Lisa Appignanesi przytacza w książce, dodając bardzo ważną przyczynę, dla których mnóstwo kobiet popadało w obłęd – chodzi o normy i standardy społeczne, niekiedy niemożliwe do zrealizowania.
Autorka, poza historią o rozwoju psychiatrii, przemyca w książce rolę, jaką odegrało społeczeństwo w przypadkach kobiet, które cierpiały na zaburzenia psychiczne. Chodzi o dostosowanie się do roli, jaką narzucali inni wobec płci żeńskiej. Jeśli trafiła się jednostka, która nie pasowała do standardów, ponieważ miała inne ambicje, niż bycie cichą, posłuszną córką, siostrą, żoną i matką, to istniało wówczas duże prawdopodobieństwo, że zdrowie psychiczne tej kobiety ulegnie pogorszeniu. Na przestrzeni lat dodawano kolejne normy, jakie należało spełnić: być piękną, szczupłą, młodą, mądrą, zdolną, ale bez przesady, perfekcyjną… Im więcej przybywało standardów, tym więcej pojawiało się chorych kobiet. I nowych zaburzeń, które dotyczyły tylko żeńskiej części społeczeństwa.
Lektura Szalonych, złych i smutnych nie jest łatwa, ale ogrom materiału, jakie zaprezentowała Lisa Appignanesi, robi wrażenie na czytelniku - zaczynamy od początku XIX wieku, a kończymy na czasach współczesnych. Doowiadujemy się wielu informacji o szaleństwie oraz o społeczeństwie. Na początku książki pojawia się wiersz Emily Dickinson, którego część też chciałabym zacytować, ponieważ idealnie podsumuje całość:
(…) Większość – jak we Wszystkim/ Narzuca swoje Kategorie - / Przyjmuj je – jesteś Normalny/ Odrzuć – czekają na Furiata/ Kajdany i Kaftany.