To znaczy, znając autorkę, Szamański twist nie jest ostatnim spotkaniem z Witkacym, byłym policjantem i przyszłym detektywem z magicznego Thornu, oraz jego nastoletnią córką, zwaną Kurczaczkiem – z pewnością powrócą, jeśli nie w pełnoprawnych powieściach, to na pewno w opowiadaniach, ale podsumowanie trylogii, o którym mówimy, jest wdzięczne i chwytające za serce. Przede wszystkim z uwagi na rozwój głównego bohatera – Witkacy, który z wycofanego, zawsze nieco zamroczonego (w słusznych celach) samotnika, którego jedynym wsparciem bywała Dora Wilk, ewoluuje w szamana bardziej pewnego siebie, doceniającego rodzinę (jaka by nie była) i starającego się być jak najlepszym ojcem. Zmienia się także jego duch opiekuńczy – Sęp, a może nie tyle zmienia, co po prostu bardziej poznajemy jego samego i kierujące nim motywy.
Sytuacja w magicznym Thornie zdaje się dynamicznie niepewna i zmierzająca (jak zwykle) do katastrofy – po mieście krąży dwójka demonów, Gniew i Smutek, odwiecznemu rywalowi Sępa, Kojotowi, zdaje się, że wciąż najważniejsza jest nieco okrutna zabawa w trickstera, duchy wydają się rozdrażnione i nikt, ale to nikt nie zdaje sobie sprawy, że zło czai się zupełnie gdzie indziej.
Abstrahując od świetnych postaci stworzonych przez Anetę Jadowską w jej niepowtarzalnym uniwersum urban fantasy – Witkaca, Kurczaczka, Sępa, Harfiarki, Dory Wilk w tle czy nowych bohaterek z Zaświatu, Cy i Isy, urzeka wspaniałe wykorzystanie wierzeń indiańskich – ciut miszmaszowe, zapożyczone z mitologii różnych plemion, ale tworzące całkiem spójny obraz. Szamanizm i indiańskość pasują do siebie znakomicie, rozwijają uniwersum i pięknie tłumaczą niektóre relacje.
Aneta Jadowska nie stroni również od trudniejszych tematów. Główna osnowa fabularna wije się wokół śledztwa w sprawach bolesnych – sekta, fanatyzm, molestowanie dzieci, pranie mózgu. „Szamański twist” nie do końca jest łatwy, lekki i przyjemny – podobnie jak pozostałe powieści autorki, ale miejscami i tak może działać niczym plasterek na rany i ciepły kocyk ogrzewający czytelnika chłodną porą. Nie wiem, na czym polega ów fenomen, ale z kart powieści Anety Jadowskiej promieniuje dobro, mimo otaczającego bohaterów zła.
Wisienką na torcie pozostają adekwatne, czarno-białe ilustracje Magdaleny Babińskiej i kolejna okładka jej projektu, doskonale współtworząca klimat szamańskiej serii, jak i pozostałych książek Anety Jadowskiej. To doskonały przykład ukazujący całkowite porozumienie dusz autorki i ilustratorki.
Wydawnictwo SQN należy się uznanie, za graficzne przygotowanie książki, acz – tak między nami – przydałaby się dokładniejsza korekta (zdarzają się niezamierzone literówki). Czekamy na kolejne odsłony magicznego świata autorki – może czas na powrót do przygód Nikity i Robina?