Terapia Andrzeja Wolskiego jest taka, jak można było oczekiwać. Andrzejowi trudno postawić się w roli pacjenta, przez co za bardzo analizuje każde słowo, próbując przewidywać i tłumaczyć teorie młodszego kolegi. Tomasz jednak wykazuje się stoickim spokojem, co świetnie oddaje Maciej Stuhr. Na razie jest to przeciwnik Wolskiego, z którym toczy słowne boje o to, kto będzie odgrywać w tej terapii pierwsze skrzypce. Wydaje mi się, że Wolski nawet robi to nieświadomie, bardziej automatycznie. Szczególnie gdy Tomasz co jakiś czas mu przypomina o tym, co tu się dzieje i jak Andrzej reaguje, na co ten przyznaje mu rację.
Odcinek pozwala nam lepiej zrozumieć Andrzeja i to, co z nim działo się podczas pobytu w Wiedniu. Utrata kontaktu z dziećmi jest tylko i wyłącznie jego winą, gdyż sam od tego uciekał. Tomasz umiejętnie mu to udowadnia - zwłaszcza w przypadku Maksa, z którym czas spędzał według własnych kryteriów dobrej zabawy, nie pytając o to, co maluch chciałby robić. Dowiadujemy się także, że Andrzej próbował być w związku z kobietą imieniem Iwona. Opowiada o tym niechętnie, ale czuć w słowach jakieś emocje. Jest to kobieta, która przypomina mu, że żyje, o czym z niechętną żoną u boku zdążył zapomnieć.
Pojawienie się Iwony (w tej roli Agata Kulesza) to zaskoczenie, gdyż dawno nie widzieliśmy Andrzeja okazującego uczucia. Niestety sama scena ich przytulania się wywołuje u mnie bardzo mieszane odczucia. Wydaje się ona sztuczna, nieprawdziwa i wymuszona. Agnieszka Holland w tym miejscu nie popisała się, tworząc coś wyrwanego z formy serialu Bez tajemnic.
Ciekawi mnie jednak, jak w kolejnych odcinkach rozwinie się związek z Iwoną i czy Kulesza zagości tutaj na dłużej. Liczę na to, bo tak wyrazista aktorka w roli drugoplanowej może dodać smaku serialowi.