Bruno (Michał Żurawski) jest najlepszym w mieście terapeutą par. Już jako nastolatek zapobiegł rozpadowi małżeństwa swoich rodziców. Zdecydował, że będzie pomagać innym rozwiązywać problemy w związkach. Ma do tego talent. Niestety, szczęście nie obejmuje jego życia prywatnego. Nad mężczyzną krąży jakieś fatum. Otóż każdą kobietę, która się do niego zbliży, dotyka pech. Jest on na tyle dotkliwy, że najlepszym przyjacielem mężczyzny stał się chirurg przyjmujący jego byłe partnerki w szpitalu. Gdy Bruno postanawiał się poddać i życie spędzić samotnie, na jego drodze staje Malwina (Weronika Książkiewicz). Kobieta, która ma szansę zaprojektować pierwszy polski samochód elektryczny. Za scenariusz do tego filmu odpowiada duet Wojciech Saramonowicz i Hanna Węsierska, autorzy słabo przyjętej komedii Netflixa Poskromienie złośnicy. Twórcy wprowadzają wielu bohaterów, z którymi nie za bardzo wiedzą, co zrobić. Mamy na przykład koleżankę głównej bohaterki Beti, graną przez Aleksandrę Domańską, której potencjał jest praktycznie niewykorzystany. Widać, że początkowo autorzy mieli na nią może i jakiś pomysł, ale postanowili go odrzucić po 15 minutach filmu. Domańska pojawia się co jakiś czas, by wygłosić 2-3 zdania. Podobnie jest z Krzysztofem Czeczotem, którego rola w sumie sprowadza się do kilku homoseksualnych żartów sytuacyjnych. Spokojnie można by było też zrezygnować z wątku pary, której pomaga główny bohater. Antoni Królikowski i Klaudia Halejcio są tak przerysowani, że nie pasują do reszty obsady. Ich sceny drażnią – widz czeka z niecierpliwością, aż się skończą. Nie jest to raczej wina aktorów, po prostu ten wątek jest bardzo źle napisany i nie dało się go uratować. Są jednak również drugoplanowe postaci, które zostały dobrze napisane i fajnie poprowadzone – jak chociażby grany przez Tomasza Karolaka szef agencji, w której pracuje Malwina. Dwulicowy, wulgarny karierowicz, który dla usatysfakcjonowania klienta zrobi wszystko. Karolak nadaje mu charakter, postać jest pełnokrwista i zabawna. Podobnie jest z prezesem stojącym na czele Fundacji Narodowej. Polityk stara się być największym patriotą w kraju. Jest człowiekiem, którego wszyscy się boją. Przemysław Bluszcz w tej roli nie popada w parodię, a raczej uderza w tony, które znamy z rodzimej polityki. Stworzył bardzo realną postać mocno przypominającą nam pewnego byłego premiera. W filmie pojawia się też Piotr Machalica, dla którego była to ostatnia rola filmowa. Aktor zmarł w grudniu 2020 roku. I muszę powiedzieć, że miło było zobaczyć go na ekranie. Rola może nie jest duża, ale wywołała u mnie uśmiech na twarzy.
materiały prasowe
+10 więcej
Film kradną bracia z klasztoru, w którym Bruno rozpoczyna swoją historię. Jacek Beler i Grzegorz Ciągardlak przykuwają uwagę. Szkoda, że tak rzadko pojawiają się na ekranie. Mogliby dostać swój własny spin-off! Przyzwoicie wypada również główna para zakochanych, czyli Książkiewicz i Żurawski. Łatwo jest widzowi uwierzyć, że się kochają i chcą walczyć o tę miłość. Nie ma między nimi scen tworzonych na siłę. Wszystko wychodzi im bardzo naturalnie. Szczęścia chodzą parami to film niezwykle nierówny – ze zbyt dużą liczbą bohaterów i żartami, które nie zawsze śmieszą. Ma swoje momenty, dzięki którym seans nie wywołuje jakiegoś większego dyskomfortu u widza. Nie wiercimy się na fotelu kinowym, niecierpliwie spoglądając na zegarek. Jednak nie jest to też produkcja, do której będziemy chcieli wracać. To taki film romantyczny do zapomnienia.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj