Dopasowany garnitur, świetny samochód, ogromny dom i dobrze prosperująca firma. Blanco (Javier Bardem) - właściciel rodzinnej fabryki produkującej wagi - jest na dobrej drodze, by odebrać nagrodę dla najlepszego biznesu. Niestety, nie wszystko  układa się po myśli tytułowego szefa. Zwolniony pracownik strajkuje nieopodal fabryki, jeden z jego kluczowych podwładnych cierpi na depresję, a jeszcze inny zmartwiony jest wybrykami swojego syna. Jakby tego było mało, zakochuje się w nim stażystka. Blanco chce załatwić te sprawy jak najszybciej, by nagroda ostatecznie trafiła do niego. Szef Roku zabiera nas do świata bardzo znajomego, w którym obsesja ludzi pozwala im na przekraczanie wszelkich granic. Blanco z butami wchodzi w prywatność swoich pracowników i stara się za wszelką cenę załatwić problemy za nich, aby z humorem powitali komisję i sprawiali wrażenie zachwyconych możliwością pracy dla jego firmy.  Fernando León de Aranoa w swojej satyrze rozrzuca pionki na planszy i stopniowo prowadzi do momentu kulminacyjnego, który następuje trochę za późno. Film zdecydowanie zyskałby po usunięciu z niego dziesięciu, może dwudziestu minut, ale tempo jest tak naprawdę jedynym poważnym zarzutem. Scenariusz wypełniony jest bowiem kapitalnymi gagami, a także bardzo celnymi i uniwersalnymi komentarzami dotyczącymi kapitalizmu i środowisk pracy.
Materiały prasowe
Jedna decyzja szefa powoduje konieczność decydowania o kolejnych wybrykach swoich pracowników, a zwolnienie nie zawsze jest rozwiązaniem kłopotów - jeden robotnik wyrzucony z pracy podejmuje działania w akcie zemsty, dając wszystkim do zrozumienia, że Blanco nie jest dobrym człowiekiem. W filmie udało się przedstawić bardzo różne charaktery i potencjalne problemy obecne w każdym miejscu pracy - na przykład to, że pracodawca interesuje się swoimi pracownikami dopiero wtedy, gdy ich działania mają negatywny wpływ na jego firmę. Uwagę zwraca komentarz społeczny, który sprawia, że produkcja staje się bardziej satyryczna. Nie jest to w żadnym wypadku typowa komedia. Chociaż dotyka kilku spraw związanych z hiszpańską kulturą, mamy do czynienia z bardzo uniwersalną opowieścią, którą śmiało moglibyśmy przypasować do sytuacji w wielu innych miejscach na świecie. W pewnym momencie miałem skojarzenia z pierwszym Weselem Wojciecha Smarzowskiego, gdy bohater grany przez Mariana Dziędziela próbował załatwić wszystkie narastające problemy związane z weselem córki. Blanco jest równie niebezpieczny - manipuluje swoimi pracownikami, wymaga od nich rzeczy, których wymagać nie powinien. Wszystko to dla dobra biznesu. Przekaz filmu jest celny i wybrzmiewa z ekranu, chociaż ostateczna konkluzja rozmywa się wraz z przedłużającą się fabułą. Szef Roku jest nie tylko świetny w kategoriach rozrywkowych, ale też rysuje nową rzeczywistość zbudowaną wokół osiągania sukcesów kosztem zdrowia ludzi, dzięki którym ten sukces się osiąga. Takie poczucie po seansie gwarantuje scenariusz, ale też Javier Bardem tworzący bohatera bardzo niejednoznacznego, potrafiącego skrywać emocje. Blanco jest jednak tylko człowiekiem i narastające problemy obnażają jego prawdziwe oblicze. Hiszpański kandydat do Oscara ma duże szanse na nominację. Wyróżnienia dla odtwórcy głównej roli nie będą też zaskoczeniem.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj