Opisane w książce historie rozgrywają się jeszcze przed rebelią Baratheona, gdy całym Westeros rządzą Targaryenowie, a powstanie Daemona Blacfyre’a zostało brutalnie stłumione. Na kontynencie na powrót zapanował pozorny spokój, a rycerze znów mogli zająć się występowaniem w turniejach i uwodzeniem dam. Właśnie w tym czasie rozpoczyna się opowieść o bohaterze "Rycerza Siedmiu Królestw" – opowieść o Dunku, wiejskim chłopcu przyjętym przez starzejącego się rycerza na służbę w roli giermka. Stary rycerz w zamian za służbę uczył chłopca walki, heraldyki i historii oraz tych cnót, którymi rycerz powinien się kierować. Jednak czasy czyszczenia zbroi, opiekowania się końmi i wysłuchiwania historii doświadczonego wojownika skończyły się, gdy opiekun Dunka zmarł pewnego dnia. Nie w boju, nie z mieczem w ręku – ot, pokonał go wiek i choroba. Dunk został więc sam, ze zbroją, koniem i.. niczym więcej. Młody giermek z chłopskiej rodziny nie miał więc wyboru: został rycerzem, dzielnym ser Duncanem Wysokim (ser Dunkan z Pchlego Zadka jakoś mu nie pasowało) i wyruszył na swój pierwszy turniej. Po drodze, w jednym z zajazdów, niczym rzep do psiego ogona przyczepił się do rycerza chłopak imieniem Jajo – tak przynajmniej się przedstawiał (o dziwo, fakt, że był ogolony na łyso, nie miał z tym pseudonimem nic wspólnego) i mimo początkowych problemów z komunikacją zawiązała się między nimi prawdziwa przyjaźń.
Razem przebrnęli przez brzemienny w skutkach pierwszy turniej – już na samym początku bowiem Dunk naraził się jednemu z najpotężniejszych rycerzy w całym królestwie (co w zasadzie nie dziwi, biorąc pod uwagę całkowity brak ogłady w kontaktach z innymi wojownikami) i prawie stracił głowę. Na szczęście Jajo okazuje się kimś więcej niż zwykłym chłopcem, a honorowe zachowanie Dunka zjednuje mu nowych przyjaciół. Cóż, niewielu młodych rycerzy może poszczycić się tym, że walczyli ramię w ramię z ludźmi, od których słów zależeć mogą losy całego kraju. Tak, Duncan Wysoki rozpoczął swoją rycerską przygodę z naprawdę wielką pompą. Następnie spotykamy Dunka z Pchlego Zadka wraz z jego wiernym giermkiem, kiedy miesza się w konflikt między starym szlachcicem (mającym tajemnicę!) a kobietą, o której mówią, że uśmiercała swych mężów. Na dodatek jeszcze kobieta, o którą się rozchodzi, natychmiast przypada młodemu rycerzowi do gustu (a prawione przez niego komplementy wzbudzają spazmy śmiechu). A wszystko przez wyschnięty strumień… Ale kiedy kryzys zostaje zażegnany, ser Duncan Wysoki nie może zostać na miejscu – musi ruszyć dalej, zostawiając za sobą nadzieję (najwyraźniej przeznaczeniem rycerza jest włóczyć się po świecie i wpadać w tarapaty). Bo przecież wpadnie w tarapaty – i to chyba najgorsze ze wszystkich: zaginieni potomkowie, zdrada i polityczny przewrót to mieszanka, która zawsze wybuchnie, zwłaszcza jeśli wszystko to ma miejsce na rycerskim turnieju.
Rycerz Siedmiu Królestw to zbiór opowiadań, który zainteresuje nie tylko fanów "Pieśni Lodu i Ognia" – to lekka i przyjemna opowieść o stanie rycerskim, o spełniających się marzeniach i o tym, że liczy się nie urodzenie, ale czyny (trochę to banalne, ale co poradzić). Bohaterowie są plastyczni, barwni i ładnie wykreowani, świat przedstawiony - jak zwykle w przypadku Martina - jest realistyczny i wciągający. Ostatnie opowiadanie nawiązuje nieco do wszechobecnych w sadze intryg, nie posiada jednak tak ciężkiego klimatu. Dodatkowo można poznać historię niesławnego powstania i bratobójczej walki między Targaryenami, opowiedzianą przez tych, którzy brali udział w walkach. Zbiór opowiadań napisany przez Martina nie ma w sobie niczego nowatorskiego w stosunku do poprzednich dzieł – nie oszukujmy się jednak, nikt tego nie oczekuje. Fani chcą kolejnych historii o rycerzach z Westeros, i takowe dostają (o ile Jajo nie sięgnie do swojego buta).