O Szpiegach w Warszawie słyszałem już dawno. Nie będę ukrywał, czekałem na tę produkcję - może nie odliczając nerwowo dni do premiery, ale na pewno z zamiarem obejrzenia tego miniserialu. Miałem nadzieje, że jeśli już to będzie międzynarodowa produkcja, to po prostu wyjdzie. Że zobaczę ciekawe, dobrze zrobione odcinki, które będzie oglądało się z miłą chęcią. Niestety, niestety, niestety - wszystko spełzło na niczym. Już pierwszy odcinek był ciężki do obejrzenia - praktycznie nie dał widzowi nawet cienia szansy, by mógł wciągnąć się w fabułę, poczuć jej klimat. Drugi podobnie, a trzeci - tylko utrzymał poziom dwóch pierwszych.
Poprzedni odcinek zakończył się dosyć absurdalnym cliffhangerem - Mercier wpadł w ręce Niemców w bardzo głupi i przewidywalny sposób. Kolejnym etapem owego "porwania" była przesłuchanie. Na szczęście dzielny szpieg i z tym dał sobie radę, chociaż przypłacił to wizytą w szpitalu. Jednak znów, jak na dobrego szpiega przystało, rusza w Europę, by wykonywać swoje obowiązki. Najpierw trochę miesza w Cieszynie, potem ląduje w swojej ojczyźnie, u boku siostry oraz jej nowego narzeczonego.
Niestety, sposób opowieści historii nie absorbuje. Widz nie czuje się w żaden sposób związany z bohaterami czy zainteresowany akcją (ciężko nawet spostrzec, w których momentach serialu ona się pojawia). Sam w pewnym momencie złapałem się na tym, że zamiast oglądać, szukałem notatek, by uczyć się do sesji!
[image-browser playlist="595310" suggest=""]
©2013 TVP/BBC
Serial bazuje na stereotypach w sposób karykaturalny. Jeżeli szpieg niemiecki, to wygląda jak lepsza wersja Herr Flicka z "Allo, Allo". Jak przełożeni (w tym przodku Merciera), to nie dostrzegają groźby sytuacji i jeszcze besztają za to podwładnego. Może i faktycznie tak to się odbywało w historii, skądś się w końcu stereotypy musiały wziąć. Ale w serialu są podane w sposób zbyt nachalny oraz ich zagęszczenie na klatkę filmową jest zdecydowanie za duże. Całość zaś kolokwialnie dobija wątek miłosny - nie wnosi nic konkretnego do fabuły, a wywołuje tylko znużenie i niechęć wśród widzów (jak chociażby "spacer" po łonie natury Merciera). Niestety, miałem okazję widzieć ten odcinek z polskim dubbingiem, co tylko pogorszyło sprawę. Dialogi wypadają więcej niż drętwo (już czasem w produkcjach spod znaku "Trudnych spraw" w tej warstwie więcej się dzieje!). Serial zawiódł mnie też pod względem wykorzystania epoki, w której jest osadzony. Można było pokazać tego świata więcej i lepiej, z większą nutą sensacji i akcji (ale nie przesadzaniu w stronę przygód 007). W końcu to okres tuż przed II Wojną Światową!
Nie chcę się już więcej pastwić nad tą produkcją. To, co powyższe, to tylko moja opinia i ktoś się może z nią nie zgadzać. Jednak naprawdę, w moim odczuciu można to było zrobić lepiej. Prawda, TVP bierze w tym udział, ale i jej zdarzają się dobre produkcje. Tylko dlaczego akurat nie w przypadku serialu, który miał szansę zaistnieć na światowym rynku?