Sporo się pozmieniało w serii "Szybcy i wściekli", która zaczynała od thrillera o tematyce nielegalnych wyścigów, a obecnie stała się najlepszym kinem akcji, jakie Hollywood nam oferuje. Justin Lin doskonale wie, jaka jest specyfika "Szybkich i wściekłych". Tu nie jest ważna logika, przemyślane motywacje czy chociażby prawa fizyki. Liczy się rozrywka na najwyższym poziomie, a to Szybcy i wściekli 6 oferują w 100%.

Dostajemy fabułę prostą, klarowną i będącą doskonałym pretekstem do kolejnych przegiętych scen akcji. Twórcy przechodzą samych siebie, a my to kupujemy, bo wiemy, że na tym polega ta seria. Dlatego też, gdy śledzimy pościg za czołgiem, gdy oglądamy najdłuższy pas startowy w historii kina, czy kiedy Dom przemienia się w Supermana, traktujemy to z uśmiechem, bo nikt tutaj nie udaje i nie tworzy czegoś, czym ten film nie ma być. Wiadomo, że gdyby próbowano przedstawić tę serię w tonie poważnym, tego typu sceny miałyby oddźwięk negatywny.

Justin Lin czuje akcję i wie, jak prowadzić ją w sposób dynamiczny, odpowiednio efektowny i rozrywkowy, a Szybcy i wściekli 6 dostarczają nam tego w nadmiarze. Twórcy sprzedają swój produkt w taki sposób, że ogląda się go z emocjami. Ja chcę kibicować Domowi i spółce, bo bohaterowie wzbudzają sympatię i są przekonujący w scenach akcji. Ba, nawet lubię krytykowanego przez niektórych Romana, bo jego suchary czasem są zabawne. Jednak to Dwayne Johnson jest najlepszym, co przytrafiło się tej serii, zwłaszcza że nigdy nie przepadałem za Paulem Walkerem. Cieszę się, że "Szybcy i wściekli" w końcu mają bohatera charyzmatycznego i świetnie spisującego się w akcji. Delikatnie zawodzi Gina Carano, chociaż nie w scenach walk, bo wykorzystuje swoje nietuzinkowe umiejętności. Po prostu na wierzch wychodzi jej brak aktorskiego doświadczenia. U Stevena Soderbergha, który bezapelacyjnie jest jednym z najlepszych reżyserów, potrafiła zagrać na niezłym poziomie. Przy Linie, który jest zaledwie dobrym rzemieślnikiem, braki te stają się zauważalne.

Justin Lin kręci akcję w typowo mainstreamowy sposób, więc czasem sceny walk są zbyt dynamiczne z uwagi na krótkie cięcia w montażu. Szybcy i wściekli 6 więcej by zyskali, gdyby umiejętności Giny Carano oraz rewelacyjnego Joe Taslima były wykorzystane w pełni. Chwała twórcom za to, że w ogóle cokolwiek dali im zaprezentować (zwłaszcza Taslimowi), ale aby ta seria stała się jeszcze lepsza pod względem akcji, można, a nawet trzeba, zrobić krok dalej. Pokazać, że w Hollywood da się bez użycia komputera nakręcić coś na tyle widowiskowego, iż wprawi w osłupienie.

Szybcy i wściekli 6 odpowiadają też na pytanie, jak mamy traktować tę serię. W moich oczach odpowiedź jest jednoznaczna - jako kinowy serial, a sugeruje to cliffhanger godny najlepszych telewizyjnych produkcji. Pojawienie się Jasona Stathama było zaskakujące zwłaszcza podczas kinowego seansu, gdy jego angaż jeszcze trzymano w tajemnicy. Dzięki temu film doskonale pobudza apetyt na siódmy odcinek. Jednocześnie można w końcu powiedzieć, że wprowadzono pewną spójność, bo nawiązano do filmu Szybcy i wściekli: Tokio Drift i ostatecznie zatoczono koło w chronologii. 

Tim Film Studio wydaje w Polsce film w postaci "książkowej", a więc razem z filmem otrzymujemy ładną, kolorową książeczkę z informacjami  o serii, szóstej części, a nawet z nawiązaniem do siódmego odcinka. Estetyczne, ładne dla oka, ale jednocześnie rozczarowujące, ponieważ na płycie nie znajdziemy żadnych materiałów dodatkowych. Tyle w tym filmie świetnych akcji, że chciałoby się obejrzeć kulisy ich kręcenia (zwłaszcza efektownego starcia z czołgiem).

Szybcy i wściekli 6 to dla mnie najlepsza część serii i świetne kino akcji, które z każdym seansem oferuje rozrywkę na równie dobrym poziomie.

Wydanie DVD
Dodatki: brak
Język: angielski - DD 5.1, polski (lektor) - DD 5.1
Napisy: polskie
Obraz: 16:9
Dystrybutor: Tim Film Studio
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj