Po szokującej informacji o utracie dziecka przez Kate w poprzednim odcinku This Is Us można było się spodziewać, że najnowszy epizod będzie jednym z tych cięższych gatunkowo. Ale wbrew pozorom nie był aż tak wzruszający i pełen łez, jak tego oczekiwaliśmy, ale tylko dlatego, że uczucia takie jak żal i smutek nie zdominowały całej historii. Emocji było mnóstwo, od dołującego przygnębienia na widok Kate, która wpierw cieszyła się, że urodzi dziecko, a potem poroniła, po złość, bezradność i poczucie winy. Najbardziej jednak zapadały w pamięć sceny z Tobym, który ledwo panował nad całym multum uczuć kotłujących się w nim. Jego starania, aby wanienka nie dotarła do domu rozdzierały serce, ale podobnie było w przypadku kłótni z Kate. To była mocna scena pełna bólu, kiedy Toby łamiącym się głosem mówił, że ta tragedia dotyczy również niego. Zarówno Chris Sullivan, jak Chrissy Metz zagrali fantastycznie. To dzięki nim najnowszy odcinek buzował emocjami różnego rodzaju. Należy pochwalić twórców, którzy bardzo mądrze podeszli do tematu tabu, jakim jest poronienie. Rzadko jest on podejmowany w filmach i serialach ze względu na negatywne reakcje, jakie może wywołać, jeśli nie podejdzie się do niego na poważnie i z odpowiednim zaangażowaniem. Tacy jesteśmy pod takimi względami nie zawodzi, a cierpienie związane z utratą nienarodzonego dziecka pokazano z każdej perspektywy. Nie chodzi tylko o samą stratę, ale również obwinianie się samej matki, która myśli, że zrobiła coś źle i zawiodła partnera. To wszystko widzieliśmy w wątku Kate. Dodatkowo jeszcze wpleciono w to retrospekcję Rebecci ze sklepu, która chyba najbardziej wzruszała w całym odcinku. Jasnym było, że cebulki, które zabrała jej kobieta sprzed nosa wywoływało podobne uczucie, co odebranie jej i Jackowi Kyle’a. Aż przypomniały się początkowe epizody pierwszego sezonu, kiedy to twórcy bombardowali nas właśnie takimi życiowymi, bardzo trudnymi i emocjonalnymi wydarzeniami z życia rodziny Pearsonów. Number Two został poświęcony Kate, więc nie mogło zabraknąć jej flashbacków, które w kilku momentach pokrywały się z tymi Kevina z zeszłego tygodnia. To ciekawy sposób opowiadania historii, bo podkreśla znaczenie konkretnego zdarzenia, a także pokazuje je z różnych stron. Może próba nawiązania więzi z córką przez Rebeccę nie było czymś, co bardzo poruszało, ale sprawiło, że wątek nastoletniej Kate stał się nieco bardziej wartościowy, choć wciąż słabo zajmujący uwagę. Więcej dobrego wniósł do teraźniejszej historii, gdzie matka mogła okazać swoje wsparcie, co dla obu kobiet też jest pewnego rodzaju przełomową chwilą. Ponadto stał się pretekstem, aby wpleść w odcinek więcej muzyki, która potęgowała emocje widzów. Warto zwrócić uwagę, jak piosenka zespołu The National w końcówce całkowicie zmieniła nastrój ze smutku w pełną nadziei przyszłość. Może takie nagłe wyjście ze stanu depresyjnego było zbyt gwałtowne, ale utwór zadziałał prawidłowo, bo rozstaliśmy się z Kate i Tobym w pozytywnych humorach.
Najnowszy odcinek został solidnie napisany przez scenarzystów. Nie brakowało momentów wyciskających łzy z oczu, a pokrzepiający happy end był w stylu Tacy jesteśmy. Na deser w serii epizodów poświęconych Wielkiej Trójce został Randall, którego retrospekcje nie zapowiadają się zbyt interesująco. Z drugiej strony mogą być kluczowe w zagadce spalonego domu Pearsonów, bo kto wie czy owe zwarcie nie jest pewną wskazówką do rozwiązania tajemnicy tego zdarzenia. Przekonamy się w następny odcinku, jaki tym razem emocjonalny rollercoaster zafundują nam twórcy!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj