Od ostatniego odcinka This Is Us minęło siedem tygodni, podobnie jak w najnowszym epizodzie. Co prawda nie jest nowością to, że serial wiernie trzyma się czasu rzeczywistego, ale pozwala to dobrze wczuć się w wydarzenia i tak jakby żyć życiem naszych bohaterów. Takie podejście twórców wydaje się problematyczne z ich perspektywy, ale w najnowszym odcinku udowodnili, że można nadrobić „stracony” czas poprzez świetne retrospekcje, a nie tylko migawki. Najpierw zaintrygowali wydarzeniami z bieżącego dnia, w którym odbywały się wybory, aby cofając się o parę tygodni wstecz opowiedzieć, jak doszło do tych wyglądających bardzo dramatycznie zmian w życiu Pearsonów. To dość powszechnie stosowany zabieg, aby zaciekawić widzów już od samego początku odcinka. Jednak najważniejsze, że poszczególne historie bohaterów prowadzące do kulminacyjnego momentu wzbudzały zainteresowanie, co nie jest łatwą sztuką. W związku z wyborami w najnowszym odcinku największą uwagę skupiał wątek Randalla, którego niemal całkowicie pochłonęła kampania wyborcza. Dopiero teraz mogliśmy się przekonać o słuszności Beth, która wygoniła męża na kanapę. Jej pretensje są jak najbardziej uzasadnione, ponieważ Randall nie poświęcał należytej uwagi swojej rodzinie. Dzięki temu ten kryzys małżeński wygląda wiarygodnie. Oczywiście nasz główny bohater, jak zwykle za pomocą swojego krasomówstwa oraz ciasta odkupił swoje winy i uzyskał wybaczenie rodziny. Jednak te wszystkie piękne przemowy Randalla zaczynają już powszednieć, ale na szczęście wciąż brzmią szczerze. Natomiast to scena, w której Beth postanowiła wspierać męża bardziej wpływała na emocje widzów, niż wygłaszane przez niego kolejne mądrości. Poza tym jej słowa znakomicie współgrały z retrospekcjami Jacka z Randallem. Cieszy, że ta bohaterka wyszła z cienia w tym serialu i pokazuje, że też liczy się w rodzinie Pearsonów. W ciągu tych siedmiu tygodniu kryzys w związku przechodzili również Kevin z Zoe. Retrospekcje wyraźnie pokazały, że naciski Pearsona spowodowały napiętą sytuację w ich relacjach podczas wieczoru wyborczego. Ale dzięki temu Zoe w końcu się przełamała, wyznając miłość Kevinowi. Melanie Liburd doskonale uchwyciła emocje, które targają jej postać w związku z jej nieprzyjemną przeszłością z ojcem, robiąc krok na przód i wychodząc ze swojej strefy komfortu. W tej scenie nie odczuwało się żadnego fałszu, tylko prawdziwe, bolesne, ale też pozytywne uczucia. Natomiast na drugi plan w tym wątku zeszła kwestia historii brata Jacka, co tym razem zupełnie nie przeszkadzało, ale i tak przyniosło konkretny trop w jego odnalezieniu. To się ceni obok również komediowych momentów, jak z nawiązaniami do popularnych seriali, jak Gra o Tron czy też breloczka z Johnem Stamosem z Pełnej Chaty. Przy tak solidnych, złożonych i pełnych emocji wątkach, prosta historia Damonów, delikatnie mówiąc, nie porwała. Intencje Toby’ego, który chciał zatrzymać cenne figurki, aby przekazać je synowi, były jak najbardziej zrozumiałe, szlachetne i pełne miłości. Ale znowu całą magię psuła Kate, która irytuje swoją ignorancją względem pasji męża, a także próbą szantażu emocjonalnego na młodym kolekcjonerze. Na szczęście twórcy zawsze mają w zanadrzu świetne rozwiązania fabularne, które szybko pozwalają zapomnieć o denerwujących cechach niektórych postaci i skupić się na ważniejszych aspektach danego wątku. Toby zaimponował widzom podarowując Kate replikę stadionu, którą kiedyś dostała od ojca. Zupełnie, jakby przejął rolę Jacka w teraźniejszości, co jest sprytnym manewrem w serialu, kiedy udział tego bohatera w Tacy jesteśmy jest teraz dość ograniczony. Poza tym nie tylko słowa mają wielką siłę oddziaływania, ale również gesty, tak jak ten Toby’ego, co sprawia, że serial zawsze wpływa na emocje widzów na różnych płaszczyznach. To się może podobać. Tacy jesteśmy wrócili po świątecznej przerwie z ciepłym, dodającym otuchy, udanym odcinkiem. Każdy wątek miał swoje uczuciowe momenty, w które aktorzy włożyli mnóstwo serca i talentu, aby wypadły wiarygodnie. A do tego zrobiliśmy mały krok ku temu, aby poznać pełną historię Nicka, który, jak się okazuje, kontaktował się z bratem. Ale najbardziej teraz intryguje to, jak wygrana w wyborach Randalla wpłynie na jego małżeństwo. Może epizod nie wzruszał, ani nie szokował, ale wzbudzał emocje i zaciekawienie. Odcinek stanowi dobry start do dalszej części sezonu, która pewnie przyniesie sporo niespodzianek, jak to zwykle bywa w Tacy jesteśmy. Na to liczymy!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj