Narodziny Jacka w This Is Us dały twórcom sposobność, aby w najnowszym odcinku znowu skupić się na temacie związanym z rodzicielstwem. Najbardziej pod tym względem wybił się wątek Damonów, którzy pozostają w szpitalu przy synu. Wciąż duże wrażenie robi jego maleńkość i delikatność, więc nawet nie dziwi, że Toby był przerażony, widząc taką kruszynkę „obwiązaną” tyloma rurkami. Zgrabnie tutaj uchwycono, jak matka wcześniaka tak naturalnie potrafi poradzić sobie z tą trudną i napiętą sytuacją. Uwydatniło się to też w rozmowie z Gavinem w poczekalni, gdzie panowie wymienili się swoimi dramatycznymi, krótkimi, ojcowskimi doświadczeniami. Co prawda w tym wątku nic wielkiego się nie wydarzyło, co miało wstrząsnąć widzami czy poruszyć serca, ale najważniejsze, że zachował swoje charakterystyczne ciepło w końcówce. Nawet przy nudniejszym odcinku, jakim był ten bieżący, ta pokrzepiająca atmosfera łagodzi mniej pozytywny odbiór epizodu w tym tygodniu. Również temat dzieci pojawił się w związku Kevina i Zoe, którzy przechodzą trudny okres spowodowany walką Pearsona z nałogiem. Z tego powodu powróciła do serialu dość niespodziewanie Sophie. I trzeba powiedzieć, że jej powrót dobrze wpasował się w obecną sytuację głównego bohatera. Jej pojawienie się nie jest tylko prezentem dla widzów, którzy się za nią stęsknili, ale odegrała też dużą rolę w podjęciu decyzji przez Kevina. Poza tym, za jej sprawą dowiedzieliśmy się również sporo o naszym bohaterze, który potrafi oczarować każdego swoim urokiem osobistym, aby dostać to, co chce. Robi to od dziecka, a także mogliśmy to zauważyć podczas terapii dla par. Możemy się tylko domyślać, że Kevin spróbuje wpłynąć na zmianę postanowienia Zoe, która nie chce mieć dzieci, co może też w jakiś sposób sprawić, że ich problemy zaczną nas bardziej interesować. Natomiast rozczarował wątek Jacka i Rebecci, który też odnosił się do tematu dzieci i dzieciństwa. Jednak kwitnąca miłość czy romantyczne rozmowy w ich wykonaniu czasem wydają się, aż za bardzo cukierkowe, a nawet mdłe. Ale przynajmniej w miarę przyjemnie wypełniły czas między znacznie bardziej istotnymi wydarzeniami tego odcinka. Mowa tu o przeżywającym poważny kryzys, jak się do tej pory wydawało, idealne małżeństwo Randalla i Beth. Już w początkowej fazie epizodu można było przeczuwać, w jakim kierunku potoczą się wydarzenia. Dobrze zmontowana sekwencja scen, w której Pearsonowie z ledwością godzą domowe obowiązki z pracą wyraźnie wskazywała na to, że któreś z małżonków zawiedzie lub straci cierpliwość. I w końcu tak się stało, gdy Randall nagrał nieprzyjemną wiadomość na pocztę głosową, gdy Beth spóźniała się na służbową kolację. Nie trudno było się domyślić, że tym samym przekroczył pewną granicę. Aktorzy świetnie poradzili sobie z tym, żeby napięcie między bohaterami podczas kolacji było odczuwalne. Aż szkoda, że zaostrzająca się kłótnia zakończyła się zatrzaśnięciem drzwi, niemal jak cliffhanger. Emocje buzowały w bohaterach, więc powinniśmy się spodziewać w kolejnym odcinku burzliwej wymiany zdań, która będzie mieć ogromne konsekwencje na ich małżeństwo. Mimo tej nerwowej sytuacji w związku Pearsonów, która wyróżniała się pod względem emocji, to sam odcinek niestety nudził. Oczywiście wciąż serial mierzy się z życiowymi problemami i tematami, ale wyjątkowo większość wątków była bez wyrazu. Miło było zobaczyć na ekranie Sophie, która poddała ciekawej analizie osobę Kevina, co pozwala nam lepiej go zrozumieć. Jednak ten epizod służył do tego, aby zbudować napięcie do kolejnych wydarzeń, a także wyjaśnić futurospekcje, o których mogliśmy już zapomnieć. Swoją rolę spełnił, ale od This is Us wymagamy jednakich większych wrażeń i emocji. Oby tak się stało w kolejnym odcinku.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj