Najnowszy odcinek This Is Us rozpoczął się dokładnie tam, gdzie skończył się poprzedni, czyli początkiem kłótni Randalla i Beth za zamkniętymi drzwiami sypialni. I zgodnie z przewidywaniami nabrała ona intensywności, ale ze względu na retrospekcje dopiero pod koniec epizodu osiągnęła swoje apogeum. Dzięki znakomitej grze Sterlinga K. Browna oraz Susan Kelechi Watson ta poważna sprzeczka emocjonowała i całkowicie pochłaniała uwagę widzów. Ciekawiło, w jakim kierunku zmierza i jak się zakończy. Obie postacie powiedziały sobie bardzo przykre słowa, które miały na celu zranić drugą osobę. Choć Randall i Beth od razu pożałowali swoich atakujących wypowiedzi, to czara goryczy się przelała. Przeszywająca cisza, która zapadła podczas tej kłótni wymownie wskazywała, że została przekroczona pewna granica. Kto by pomyślał po pierwszych dwóch sezonach, że perfekcyjne małżeństwo Pearsonów będzie przechodzić taki kryzys i najprawdopodobniej zmierza ku rozpadowi. Kłótnia naszych bohaterów dotyczyła tego, że Beth nie ma zamiaru porzucić swojej pracy marzeń przy balecie, bo Randall tego od niej oczekuje, stawiając wyżej swoją karierę polityka. Dobrze, że postawiono sprawę jasno w tym newralgicznym momencie awantury. Podkreśliło to również dojrzałość i dużą świadomość postaci, że potrafią przy tak silnych emocjach jasno myśleć. Ale tak naprawdę ten racjonalny wniosek to tylko szczyt góry lodowej, bo kłótnia obejmowała znacznie bardziej skomplikowane i głębsze małżeńskie problemy Pearsonów. Aby jak najlepiej przybliżyć nam o co tak naprawdę Randall i Beth kłócą się od dwudziestu lat, twórcy postanowili wypełnić odcinek retrospekcjami. W nich nie otrzymujemy wprost odpowiedzi, a te flashbacki wydają się na pierwszy rzut oka niezbyt interesujące, choć są przełomowe w życiu tych postaci. Natomiast wbrew pozorom są pełne treści. Mimo że retrospekcje dotyczą obu postaci, to wydarzenia kręcą się wokół Beth, choć obserwujemy je z perspektywy Randalla, co nie dziwi, bo to główny bohater serialu. Cofamy się do czasów nastoletnich, ich zaręczyn, ślubu i opieki nad malutkim dzieckiem. W każdym okresie widać, jak Randall zawsze w niezwykle czarujący sposób stara się, aby wszystko rozgrywało się po jego myśli, żeby osiągnąć cel. Jednocześnie, będąc pewnym swojej perfekcji, zapomina, że Beth też ma swoje zdanie i wizję, choćby na idealną randkę czy oświadczyny. Bohaterka bardzo dobrze to ujęła w swojej metaforze z nachosami, gdzie największym beneficjentem dobroci Pearsona, jest sam Randall. Czasem wystarczy nietypowe, ale dobre porównanie, aby wyjaśnić sedno nieporozumień między nimi. O ile metafora z nachosami w dość pokrętny sposób obrazuje, gdzie tkwi problem w związku Pearsonów, to twórcy też inteligentnie zestawili ze sobą kłótnię Beth i Randalla z tą z przeszłości między Jackiem i Rebeccą. Nie tylko chodzi o podobieństwo w przedmiocie tej sprzeczki, ale mamy tu wyraźny przekaz tego, jak złe cechy Jacka manifestują się w jego dzieciach. Od poprzedniego sezonu wałkujemy alkoholizm Kevina, a teraz objawiła się obsesyjna kontrola Randalla nad żoną, która zawsze musiała się dostosowywać do jego woli i dzielnie go wspierać. We wcześniejszych odcinkach narzekałam, że Beth tak znienacka wyrzuciła męża z sypialni, ale teraz jej zachowanie nabrało sensu. Retrospekcje uświadomiły nas, że presja otoczenia, jak i samego Randalla oraz wynikające z tego negatywne emocje kumulowały się w tej bohaterce, aby teraz wybuchnąć w tej kłótni. Widać, że twórcy, jak zwykle dogłębnie przemyśleli fabułę tego sezonu, żeby poskładać wszystkie elementy w jedną intrygującą całość. Pomijając tę napiętą atmosferę oraz analizy przechodzącego kryzys małżeństwa Pearsonów, to w odcinku znalazły się też pełne wdzięku momenty. Choćby składanie przysiąg małżeńskich z przenikającymi się między sobą scenami przy ołtarzu oraz łazienki potrafiły wzruszyć. Wyszły one bardzo romantycznie i w stylu This is Us. Również chwytało za serce, gdy Randall na pierwszej randce z Beth wyznał, jak bardzo się starał, aby przebiegła ona perfekcyjnie. Warto również pochwalić młodych aktorów wcielających się w nastoletnie wersję głównych bohaterów. Niles Fitch i Rachel Hilson nie tylko fizycznie przypominają swoich starszych odpowiedników, ale też ich gra pozwala uwierzyć, że mamy do czynienia z tymi samymi postaciami. Co jest dużym wyczynem, bo tego uczucia nie ma w przypadku nastoletnich wersji Kevina i Kate. R & B to bardzo dobry odcinek, niepozbawiony emocji, choć nie tak silnych, jak czasem bywało w This is Us nawet w tym sezonie. Poza poważnie wyglądającą kłótnią nie zabrakło także momentów, które potrafiły wzruszyć i wlać ciepło do serc widzów. Ważne jest też to, że epizod zmienia nasze postrzeganie Randalla i Beth, dla których jest to przełomowa chwila w ich małżeństwie. Najprawdopodobniej konsekwencje tej intensywnej sprzeczki zobaczymy w ostatnim odcinku sezonu, który miejmy nadzieję, że choć częściowo wyjaśni tajemnicze futurospekcje. Oby finał nie zawiódł, bo serial potrzebuje mocnej końcówki, aby utrzymać widownię na kolejne serie!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj