This is Us zawsze lubiło podtrzymywać uwagę widzów za sprawą różnych tajemnic fabularnych. Konsekwentnie się tego trzyma, a na rozwikłanie poszczególnych zagadek przyjdzie odpowiednia pora. Jednak wcześniej twórcy nieco nas pozwodzą. Z jednej strony to rozsądny i sprytny sposób myślenia, bo na przykład w przypadku wątku Kevina to się całkiem dobrze sprawdza. Nasz bohater zgodnie z postanowieniem, aktywnie zajął się poszukiwaniem kandydatki na żonę, a w konsekwencji spłodzenie potomka. Jest to nieco desperacki ruch, ale przynajmniej otrzymujemy dzięki temu kilka humorystycznych scen. Randka z Lizzy zakończyła się dość zaskakująco, niezręcznie i zabawnie, ale nie można odmówić romantyczności Kevinowi. Na uwagę zasługuje gościnny występ znanego muzyka, Johna Legenda, który z uczuciem odśpiewał piosenkę dla pary. W pewnym sensie przypomina to historię z serialu Jak poznałem waszą matkę, gdzie w obu przypadkach wiemy, że główny bohater osiąga swój cel. Wiemy też, że dosyć szybko Kevin pozna swoją wybrankę serca, skoro za osiem miesięcy jego narzeczona będzie już w ciąży. Więc również twórcy nie czekali długo, aby podrzucić widzom trop, że może to być Sophie, która postanowiła zadzwonić do Pearsona. I jeśli mieliby się ponownie zejść miałoby to naprawdę wiele sensu. W tym wypadku powiedzenie, jaki ojciec taki syn, znalazłoby potwierdzenie w całkiem uroczy sposób. W końcu Kevin zakochał się w Sophie od pierwszego wejrzenia, tak jak Jack w Rebecce, co podkreślono w tym odcinku nie jeden raz. A poza tym takie proste rozwiązanie tej zagadki też byłoby bardzo w stylu This is Us. W każdym razie wciąż poruszamy się w strefie gdybania i domysłów, co jest pozytywnym objawem dobrze skonstruowanej historii. Z drugiej strony trzymanie w tajemnicy niektórych istotnych informacji przestaje ekscytować poprzez rozciąganie ich w czasie, jak na przykład nienazwana choroba Rebecki. Tak naprawdę przestało to być ważne, ponieważ objawy jej przypadłości się nasilają, a dramatyczne skutki widzieliśmy już w futurospekcjach. Nawet bez nazwy tej dolegliwości możemy spodziewać się ciężkich chwil przeżywanych przez rodzinę Pearsonów. Na razie zaserwowano nam tylko nieprzyjemne spięcie między Randallem a Miguelem. To była poruszająca scena, ponieważ duże cierpienie i poczucie winy malowało się na twarzy obecnego męża Rebecki. Jon Huertas był tutaj naprawdę świetny, ponieważ reakcja bohatera na zarzuty pasierba wzbudzała współczucie. Jednak twórcy nie chcieli w tym odcinku zamknąć tego wątku w ponurych nastrojach, więc Rebecca podzieliła się pogodnym wspomnieniem z czasów, kiedy Randall był niemowlęciem. Serial, jak zwykle na polu ocieplania atmosfery i rozładowywania napięcia jest niezawodny. Natomiast więcej emocji ze wspominek przyniosły retrospekcje Rebecki i Jacka. Zobaczyliśmy, jak negatywnie wpłynął na Pearsona ojciec bohaterki, co zaowocowało rozstaniem się pary. Przebiegło ono bardzo łagodnie i bez dramatyzowania, ale przynajmniej ich późniejsze zejście przyniosło silniejsze uczucia i radość. Natomiast cichą bohaterką tego wątku była matka Rebecki, która od serca porozmawiała z córką. To było dość zaskakujące, ponieważ ta postać kojarzy nam się raczej z niechęcią i uprzedzeniem do Jacka oraz różnicami pokoleniowymi. Jednak najważniejsze, że ich rozmowa o uczuciach do drugiej osoby była refleksyjna i szczera. Oczywiście wyznanie sobie miłości Jacka i Rebecki przyćmiło ten akt dobroci Janet, co nie może dziwić. Ale przyznam, że spodziewałam się większych emocji po tym ważnym momencie w ich związku. Jednak największe zainteresowanie w tym odcinku budził wątek Damonów, gdzie Kate postanowiła wyjaśnić sprawę „przyjaciółki” Toby’ego. Jak to zwykle bywa w This is Us, pierwsze przypuszczenie, że ta postać ma romans na boku, nie było trafne, a problem jest głębszy, niż się wydawało. I możliwe, że nawet bardziej emocjonujący niż zdrada, a na pewno nie tak oczywisty i prosty. Z jednej strony Toby przyznający się, że jego własne dziecko powoduje u niego smutek i rozczarowanie, wzbudza negatywne uczucia względem tego bohatera. Z drugiej strony również współczucie i zrozumienie, bo może to wynikać z jego zmaganiami z depresją, przez co nie radzi sobie z presją bycia rodzicem. W każdym razie serial podejmuje temat ojcostwa wieloaspektowo i wielowymiarowo, co jest bardzo wartościowe dla całej historii. I podobnie, jak w przypadku Rebecki, z tym wątkiem również rozstajemy się z uśmiechem, widząc małego Jacka, który reaguje na migające światełka. Najwyraźniej serial jeszcze nie chce łamać serc widzom tym potężnym kryzysem w małżeństwie Damonów, bo na razie wiele wskazuje na to, że ich historia również nie potoczy się pozytywnie. Light and Shadows to bardzo dobry, interesujący i emocjonalny odcinek. Mądrze buduje grunt pod kolejne trudne i dramatyczne wydarzenia w rodzinie Pearsonów. Chciałoby się jednak otrzymać więcej wyjaśnień niektórych zagadek w poszczególnych wątkach, ale mamy na to jeszcze dużo czasu do końca sezonu. W tym momencie najbardziej zaprząta myśli zaskakujący cliffhanger, w którym Randall natknął się na złodzieja w swoim domu. Niewątpliwie końcówka przykuła uwagę, dzięki czemu na kolejny epizod będziemy czekać z dużą niecierpliwością!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj