Piąty odcinek This is Us ma zupełnie inny klimat niż poprzedni epizod. Tam panowała żałobna atmosfera po śmierci matki Jacka. W najnowszej odsłonie, gdy powróciliśmy do wydarzeń w teraźniejszości i głównych bohaterów, twórcy dostarczają wyjątkowo dużo humoru. Praktycznie w każdym wątku oglądaliśmy zabawne sceny. Najwięcej żartów było przy całej rodzinie Randalla, ale również nie brakowało ich u Kevina przebywającego w towarzystwie wujka Nicky’ego. Nawet w retrospekcji Rebekki uświadczyliśmy podchodzącej pod czarny humor sceny, gdy bohaterka wzięła udział w szybkich randkach i opowiadała o swoich przeżyciach. Dobrze, że po tak ciężkim poprzednim odcinku trafił się nieco weselszy epizod, co nie znaczy, że w sferze silnych emocji był on luźniejszy. Twórcy nie byliby sobą, gdyby nie uderzyli w poważniejsze tony. Wątek Rebekki rozgrywał się na dwóch frontach. W retrospekcji - jakiś czas po śmierci Jacka - oglądaliśmy, jak bohaterka namówiona przez Miguela wzięła udział w szybkich randkach. Nie szło jej za dobrze, ale się nie zniechęcała. Dzięki temu do historii powrócił Matt (Matt Corboy), z którym nawiązała lepszy kontakt niż za pierwszym razem i nawet wybrała się z nim na kawę.  Radość na twarzy Rebekki, która przeżyła traumę i pozwoliła sobie na chwilę szczęścia, była bardzo pokrzepiająca. Dlatego zmiana nastroju tak we mnie uderzyła, gdy naskoczyła na nią Kate. Emocje wzrosły jeszcze bardziej, gdy Rebecca  z płaczem zadzwoniła do Miguela. Znowu powrócił ten smutek związany z żałobą za Jackiem, o którym przez chwilę udało jej się zapomnieć. Mandy Moore zagrała znakomicie to niepohamowane cierpienie. Nawet już tak nie denerwowała buntownicza Kate, która zrozumiała, jaką krzywdę wyrządziła matce. Cieszy, że powróciły retrospekcje z tej części życia Rebekki, gdy stara się poradzić sobie z żałobą po Jacku. Jeszcze nie do końca wiemy, jak to się stanie, że zostanie parą z Miguelem. Na razie między nimi wyczuwa się przyjaźń i wsparcie. Powoli przebija się  głębsze uczucie, szczególnie ze strony latynoskiego bohatera, którego wyraźnie raduje widok uśmiechniętej Rebekki. Wbrew pozorom ten wątek jest równie ciekawy, co zejście się Kate z Phillipem czy tajemniczy związek Kevina. Czekamy, aż między nimi zaiskrzy.
fot. NBC
+5 więcej
Ponadto w tym odcinku oglądaliśmy, jak w teraźniejszości Rebecca pomaga Kate przy małym Jacku i Hailey. Córka zabrała ją na zajęcia w szkole, gdzie zagrała na pianinie dla niepełnosprawnych dzieci. I w tym wątku również nastąpiła zmiana nastroju, ponieważ Kate wyznała matce, że w związku z jej pogarszającym się zdrowiem boi się zostawiać z nią swoje dzieci. Natomiast bardziej uderzało to, że Rebecce zrobiło się przykro, ponieważ myślała, że zabrała ją na zajęcia, żeby dać jej trochę radości. Ten kryzys został w końcówce zażegnany, ponieważ Kate przeprosiła matkę i zaproponowała jej, żeby uczyła Jacka gry na pianinie. W stylu This is Us serce znowu napełniło się ciepłem. A końcówka - gdy oglądaliśmy Rebeccę i Kate grające razem na pianinie w różnych momentach życia - pięknie spięła klamrą cały odcinek, który rozpoczął się właśnie od ich wspólnej sceny przy instrumencie. Natomiast trzeba przyznać, że ta końcówka była też mocno niepokojąca. Wyglądała na pewnego rodzaju pożegnanie, w którym widzowie powinni chłonąć te ostatnie przyjemne momenty między nimi. Ważnym wątkiem w tym odcinku był ten skupiający się na Randallu, który początkowo przyniósł wiele humoru. Szykowało się wielkie ogłoszenie podczas rodzinnego obiadu ze strony Dejy i Malika, co dało twórcom możliwość do napisania kilku wesołych scen. Konspiracyjne rozmowy Dejy z siostrami bawiły, podobnie jak rozmowa Randalla z Kevinem przez telefon. Zabawa Beth z mężem w przedstawianie najgorszego scenariusza przebiegu obiadu też śmieszyła, ponieważ każda perspektywa potencjalnej przyszłości miała szansę się wydarzyć, więc bohaterom nie było do śmiechu. Nie wspominając też o samym posiłku, podczas którego panowała niezręczna atmosfera. Ostatecznie okazało się, że Malik i Deja chcą zamieszkać razem w Bostonie, co wiązałoby się z wcześniejszym ukończeniem szkoły przez dziewczynę. Ta decyzja nie zaskakiwała, dlatego bardziej ciekawiła reakcja Pearsonów na to ogłoszenie. Randall i Beth, zgodnie z przypuszczeniami, nie byli zadowoleni i buntowali się przeciwko decyzji nastolatków. Może brzmiało to jak szaleństwo, ale z drugiej strony traktowanie ich jak dzieci też było niesprawiedliwe. Są znacznie dojrzalsi mentalnie względem swoich rówieśników, bo sporo w życiu przeszli i musieli szybko nauczyć się odpowiedzialności za innych. Dlatego rozmowa Malika z Randallem, który z szacunkiem powiedział mu, że nie powie Dejy, że namawiał go do zakończenia ich związku, jeszcze bardziej to potwierdza. Nawet Beth dostrzegała to, że historia może skończyć się jak w Romeo i Julii, jeśli postąpią wbrew ich planom. Ciekawe, jak potoczy się dalej ta historia. Trochę na uboczu tego odcinka pozostawał Kevin, który do wszystkich wydzwaniał, co też dawało twórcom szansę na wprawianie widzów w dobry humor za pomocą żartów. Bohater spotkał się z Cassidy i Nickym w chatce, żeby doglądać budowy nowego domu. Poznaliśmy nieco bliżej Edie, czyli dziewczynę wujka Kevina, która okazała się sympatyczną kobietą. Widać, że Nicky dobrze i swobodnie się przy niej czuje, ale mimo wszystko ten rozwój wypadków zaskakuje.  Trudno się do tego przyzwyczaić, szczególnie że This is Us już od dłuższego czasu nie toczy się w tempie bieżących wydarzeń, co powoduje pewną dezorientację. W każdym razie punktem kulminacyjnym tego wątku była rozmowa, w której Cassidy jasno wyraziła się, żeby Pearson nie wciągał ją w swoje sercowe problemy i dał jej spokój. Było to przykre, ale jej krzywdzące słowa miały w sobie sporo prawdy. Poza tym może to nas naprowadzać na trop kobiety, z którą jest w związku podczas ślubu Kate. Kevin może sobie wziąć do serca jej radę naprawy relacji z dwoma blondynkami – Madison lub Sophie. Wybrankiem Madison jest Elijah (dobry Adam Korson), więc możliwe, że wszystko prowadzi do powrotu do pierwszej i jedynej miłości Pearsona. Ten wątek nie spędza snu z powiek, ale dobrze urozmaica i zapełnia fabułę. Piąty odcinek This is Us przypomniał nam, że serial nie jest tylko łzawym dramatem, ale też po części komedią. I taka zmiana nastroju była dobra. Ważne, że fabuła się rozwija i jest nieprzewidywalna, a twórcy nie zapominają dostarczać również ciepłych, podnoszących na duchu, ale też wzruszających scen. To był solidny, ale niezbyt porywający epizod. Mimo to czekamy na dalszy rozwój wypadków z dużym zainteresowaniem.  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj