Tales of Kenzera: ZAU to debiutancki projekt zespołu Surgent Studios. Twórcy wzięli na swoje barki naprawdę spore zadanie. Nie tylko postawili na bardzo popularny gatunek, w którym konkurencja jest ogromna, ale też zdecydowali się poruszyć trudne tematy. Zau, główny bohater, zmaga się bowiem z bólem po utracie ojca i zamierza zrobić wszystko, by wyrwać go z objęć śmierci. Na jego drodze nie zabraknie przeszkód. Młody mężczyzna będzie wykorzystywał nie tylko swoją zwinność i siłę fizyczną, ale też Maski Słońca i Księżyca, które umożliwiają mu korzystanie z szamańskich mocy. 
Tales of Kenzera: ZAU wygląda po prostu bajecznie.
Metroidvania nie jest gatunkiem, który kojarzy się z angażującymi i zapadającymi w pamięć historiami. Przyznam szczerze, że w większości tego typu produkcjach mniej więcej po pierwszej godzinie przestaję zwracać uwagę na fabułę i skupiam się na odkrywaniu mapy, poszukiwaniu sekretów i walce z przeciwnikami – to w zupełności mi wystarcza, by dobrze się bawić. W przypadku Tales of Kenzera: ZAU twórcom udało się jednak stworzyć opowieść, która pomimo prostoty potrafi wciągnąć. Choć bohater regularnie urządza sobie pogawędki z Kalungą, bogiem śmierci, a na jego drodze staje sporo nadnaturalnych istot, to już emocje, z którymi się zmaga, są bardzo ludzkie. Podejrzewam, że wielu odbiorców, którzy utracili kogoś bliskiego, miało podobne rozterki. Dzięki temu kibicujemy protagoniście w jego podróży – mimo że finał od samego początku jest łatwy do przewidzenia. 

Fabuła

7 /10

Odkrywaniu i dopasowywaniu kolejnych fabularnych puzzli sprzyja fakt, że Tales of Kenzera: ZAU wygląda po prostu bajecznie. To zdecydowanie jedna z najpiękniejszych metroidvanii na rynku, którą śmiało można postawić obok dwóch części serii Ori. Protagonista trafia do kilku wyraźnie różniących się od siebie lokacji. Przyjdzie mu zwiedzić między innymi pustynne tereny, wypełnione trującą cieczą bagna, a nawet podziemne tunele z gorącą magmą. Bardzo dobrze wypadają też efekty towarzyszące poruszaniu się czy korzystaniu z szamańskich masek, choć czasami wprowadza to nieco chaosu i przy bardziej intensywnych fragmentach można nieco się zagubić. 
fot. EA
+9 więcej
Tym, co wyróżnia tę pozycję na tle konkurencji, jest też udźwiękowienie. W tytułowej roli występuje Abubakar Salim – założyciel Surgent Studios i zarazem aktor znany między innymi z Assassins Creed: Origins czy seriali, takich jak Wychowane przez wilki i Legendy Vox Machiny. W jego głosie czuć sporo emocji. Wypada on wiarygodnie w tej roli, co jest naprawdę istotne. Trzeba też wspomnieć o świetnej ścieżce dźwiękowej. Muzykę chwaliłem już we wcześniejszym tekście, opierając się na demo i przedpremierowych materiałach, a pełna wersja tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że ten soundtrack to prawdziwa perełka. 

Oprawa

9 /10

W grze biegamy, skaczemy, walczymy z przeciwnikami, a od czasu do czasu rozwiązujemy niezbyt skomplikowane zagadki, które najczęściej polegają na przesunięciu przedmiotów w określone miejsca. Ot, gatunkowa klasyka. Na szczęście wszystkie te elementy wypadają bardzo solidnie i składają się na grywalną i satysfakcjonującą całość. Eksploracja świata jest przyjemna dzięki czytelnej mapie i zróżnicowanym lokacjom, a szybki czas reakcji bohatera i intuicyjne sterowanie sprawiają, że za porażki w wyzwaniach platformowych (najczęściej) możemy winić tylko siebie.
Ten soundtrack to prawdziwa perełka. 
Również walka jest dobrze przemyślana i nie sprowadza się wyłącznie do naciskania przycisku odpowiedzialnego za atak i przeskakiwanie za plecy wrogów – takie podejście sprawdza się jedynie na samym początku. Później musimy nie tylko odpowiednio lawirować po arenach, by unikać licznych ataków wyprowadzanych przez przeciwników, ale też "żonglować" maskami, by korzystać z mocy zdolnej do szybkiego wyczerpania osłony nieprzyjaciela. I choć momentami odnosiłem wrażenie, że pojedynków jest tu zbyt dużo (zwłaszcza że mniej więcej w 3/4 gry odblokowałem już wszystkie zdolności, więc dalsze zbieranie punktów doświadczenia mijało się z celem), to zapominałem o tym podczas starć z bossami. Nie ma ich może zbyt wielu, ale deweloperzy zadbali o to, by potyczki z nimi zapadały w pamięć i były szalenie różnorodne! 
Poważnym zgrzytem jest natomiast mocno nierówny poziom trudności.
Gra nie jest specjalnie długa i do napisów końcowych można dobrnąć w około 10 godzin. A około 5 godzin trzeba będzie poświęcić na wyczyszczenie mapy i zdobycie kompletu osiągnięć. Poważnym zgrzytem jest natomiast mocno nierówny poziom trudności. Muszę przyznać, że niemal cała produkcja była po prostu przyjemna – a przynajmniej obowiązkowe poziomy, bo opcjonalne wyzwania są już zdecydowanie trudniejsze. Zdarzały się momenty nieco bardziej wymagające, ale nie było to nic, co dawałoby mi popalić. Do czasu. Pod koniec można bowiem natknąć się na dwie niepomijalne sekwencje ucieczki, w których musimy wydostać się z pewnych miejsc, walcząc nie tylko z przeszkodami terenowymi, ale również z czasem. Niestety rozwiązania są dwa: trzeba albo dysponować niemalże nadludzką zręcznością i spostrzegawczością umożliwiającą błyskawiczną reakcję lub... nauczyć się tych segmentów na pamięć. Nawet to drugie nie jest gwarantem sukcesu, bo o pomyłkę jest bardzo łatwo. Wszystko to sprawiło, że na jednym z tych etapów utknąłem na około 45 minut. Zdecydowanie nie pogardziłbym wprowadzeniem tam jednego lub dwóch dodatkowych punktów kontrolnych, które sprawiłyby, że nie trzeba byłoby rozpoczynać wszystkiego od nowa... 
fot. EA
Przy okazji warto dodać, że zespół Surgent Studios nie zdecydował się na wprowadzenie zbyt wielu opcji, które mogłyby pomóc mniej doświadczonym lub mniej wprawionym graczom. Ustawienie poziomu trudności ma wpływ na walkę, a nie elementy platformowe. Nie ma tu również ułatwień, na jakie zdecydował się Ubisoft w przypadku tegorocznego Prince of Persia: The Lost Crown, gdzie można było całkowicie pominąć najbardziej wymagające fragmenty. 

Rozgrywka

8 /10

Ocena końcowa

8/10


Fabuła

7/10

Oprawa

9/10

Rozgrywka

8/10
Tales of Kenzera: ZAU to udana metroidvania, która łączy znaną i lubianą formułę rozgrywki z interesującym, rzadko spotykanym w grach klimatem oraz prostą, ale angażującą historią. To dobra propozycja nie tylko dla fanów gatunku, ale też dla wszystkich osób, które poszukują gry krótkiej, przyjemnej, choć przy tym niepozbawionej pewnych wyzwań.  Plusy: + płynna rozgrywka; + klimat; + oprawa audiowizualna; Minusy: - nieco zbyt dużo walki; - nierówny poziom trudności. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj