Targowisko próżności. Powieść bez bohatera to ponadczasowa historia jednego, wielkiego gniazda żmij. Pozycja obowiązkowa dla każdego aspirującego do grona celebrytów. Takimi słowami można reklamować powieść Williama Makepeace`a Thackeraya.
Mimo upływu lat czytelnicy i widzowie kochają dziewiętnastowieczne powieści i ich ekranizacje. Ze sztandarowych przykładów można wymienić tu Dumę i uprzedzenie i Rozważną i romantycznąJane Austen. Są to niezwykle urocze romanse. Po zakończeniu lektury, pozostawiają nas w przyjemnym przekonaniu, że miłość istnieje, a dobroć i szlachetność wygrywa. Nieco inaczej ma się sprawa z Vanity Fair, choć oczywiście i tam fortuna kołem się toczy.
William Makepeace Thackeray jest autorem z silnym zapędem moralizatorskim. Młodszym odbiorcom zapewne znana jest powieść Pierścień i róża, która nawet doczekała się polskiego serialu. Autor uczy czytelnika, że najważniejsze jest to, co jest w środku i że piękno bywa bardzo zwodnicze. W Targowisku próżności pisarz wziął się za świat arystokracji. Na samym początku poznajemy dwie urocze młode damy pochodzące z różnych środowisk, które opuszczają pensję dla dziewcząt.
Rebecca Sharp jest ubogą guwernantką bez koneksji, jednak braki społeczne rekompensuje sobie przez wdzięk i spryt. Amelia Sedley pochodzi z bogatego rodu jest miła, urocza i do szaleństwa zakochana w swoim narzeczonym George`u. Wokół tych miłych pań toczy się akcja powieści, jednakże w miarę lektury czytelnik zorientuje się, że w zasadzie nie ma w książce postaci wiodącej.
Za pośrednictwem Becky i Ameli wkraczamy w tytułowe targowisko próżności, którym określa autor środowisko arystokracji z początku XIX wieku. Cóż tam znajdziemy? Fałsz, obłudę, egoizm, intrygi i tego typu atrakcje. Warto jednak wspomnieć, że intrygi nie są zbyt wysmakowane i nie spodziewajmy się żadnego kryminału i dreszczyków. Targowisko próżności nie jest też romansem, choć wątku uczuciowe są bardzo ważne. I tu w zasadzie dochodzimy do tego, czym powieść Thackeraya nie jest. A zatem? Co to właściwie jest?
Biorąc do ręki Targowisko próżności będziemy trzymać namacalny dowód na to, że na dobrą sprawę nie jest ważne, o czym się pisze, ale jak się to robi. Thackeray jest mistrzem gawędziarskiego stylu. Jego narrator jest wszechwiedzący i w czasie lektury ciężko oprzeć się wrażeniu, że jesteśmy w jakimś przyjemnym saloniku, a sam autor snuje opowieść. Ten styl owszem uwodzi, ale bywa czasem męczący, żeby nie powiedzieć irytujący, a to za sprawą dygresji, które nieraz są bardzo rozbudowane. Kolejna rzecz, o której należy uprzedzić czytelnika jest to, że autor jest bardzo drobiazgowy w opisach. Ma to swój urok, ale to niestety trzeba polubić i zdawać sobie sprawę ze specyfiki dziewiętnastowiecznej literatury.
Czytelnicy już tak mają, że lubią przywiązywać się do bohaterów literackich, znajdować swoich ulubieńców, którym będą kibicować w życiowych zawirowaniach. U Thackeraya nie ma takiego luksusu. Na samym początku chce się polubić grzeczną, poukładaną Amelię, jednak w miarę rozwoju akcji staje się bardzo mdła, żeby nie powiedzieć denerwująca. Jej przeciwwagę stanowi wyrachowana, pozbawiona skrupułów Becky. Ta osóbka również budzi skrajne emocje.
Thackeray również bardzo brutalnie obchodzi się z uczuciami. Obnaża to, że dla arystokracji liczył się tylko i wyłącznie posag i koneksje. Miłość wydaje się nie istnieć. Dla arystokracji liczy się tylko dekadencja i hedonizm. Pozycja w towarzystwie zdobywana jest oszustwem i sprytem.
Targowisko próżności ma jednak w sobie coś, co nie pozwala nam na długo odejść od lektury. Coś, co nakłania nas do refleksji i życiowych rozmyślań. Jest to powieść bez wątpienia genialna. Niestety, ze względu na typowy dziewiętnastowieczny styl, niespieszną narrację, drobiazgowe opisy, nie spodoba się każdemu.