Ted 2 rozpoczyna się od nieoczekiwanego wydarzenia – tytułowy miś podejmuje decyzję o ustatkowaniu się i bierze ślub ze swoją dziewczyną, Tammy-Lynn. Sielanka nie trwa jednak długo i po roku para popada w małżeńskie kłopoty. Chcąc ratować to, co jeszcze z ich związku zostało, pluszak i jego żona postanawiają spłodzić potomka. Oczywiście nie dosłownie, bo w przypadku Teda o dosłownym płodzeniu mowy być nie może. I tu właśnie zaczynają się schody – marzenie Tammy-Lynn i Teda wcale nie jest tak łatwe do spełnienia. Żona misia przez swój hulaszczy tryb życia nie może mieć dzieci, a sąd odmawia parze prawa do adopcji, gdyż Ted ma nieuregulowany status prawny. Tak, dopiero po 30 latach ktoś zainteresował się tym, kim z punktu widzenia prawa jest chodzący i gadający pluszowy miś. Jest człowiekiem czy przedmiotem? Czy można mu nadać prawa obywatelskie? Czy może mieć własne konto w banku? A przede wszystkim - czy może mieć żonę i dzieci? Wniosek adopcyjny złożony przez Teda i Tammy-Lynn ściąga na pluszaka całą masę urzędowych kłopotów, dlatego też miś wraz ze swym przyjacielem, Johnem Bennettem, postanawia wkroczyć na drogę sądową i raz na zawsze udowodnić, że zasługuje na miano człowieka. Wydawać by się mogło, że sądowa batalia o to, czy miś to też człowiek, sama w sobie jest skarbnicą humoru i szerokim polem do popisu dla wszelkiego rodzaju żartów. Niestety w filmie Ted 2 ta skarbnica nie została do końca wykorzystana. Scenariusz chwilami jest tak absurdalny, że gdyby nie naszpikowanie go komediowymi chwytami i niewybrednymi dowcipami, to w niektórych momentach wcale nie trzymałby się kupy.
źródło: materiały prasowe
Owszem, jest tu sporo kpiny z tak popularnych ostatnio w telewizji dramatów sądowych i seriali prawniczych oraz naśmiewania się z „prawych” Amerykanów i ich stylu życia, ale i tak w głównej mierze przeważają gagi i dowcipy oparte na paleniu trawki, ślizganiu się na spermie i rzucaniu fekaliami - takie, które można wcisnąć zawsze i wszędzie, niezależnie od fabuły filmu. Niestety o Ted 2 nie można powiedzieć, że jest odkrywczy w dziedzinie kontrowersyjnego humoru. Nie jest, bo nie ma w nim niczego takiego. Ogólnie rzecz ujmując, jest to dokładnie to samo, co już widzieliśmy w filmie Ted, tylko tym razem zaprezentowane ze zdwojona mocą. Właściwie chyba w tym leży główny problem. Seth MacFarlane stara się trochę aż za bardzo. Chce, by było jeszcze bardziej obleśnie, żenująco i niesmacznie, ale jednocześnie próbuje to uzyskać tymi samymi metodami, które wykorzystał już w pierwszej części. Nie do końca mu się to udaje, bo przecież nie od dziś wiadomo, że bardzo trudno rozśmieszyć widza dowcipem, który już kiedyś słyszał, albo gagiem, który już kiedyś widział. Tym, co w dużej mierze ratuje Ted 2, są piętrzące się i wylewające bokami odniesienia do popkultury (od Rocky’ego przez Park Jurajski aż po umiejscowienie najważniejszych wydarzeń filmu na Comic-Conie) oraz gościnne występy znanych postaci. W drugiej części mamy bowiem nie tylko Sama J. Jonesa, ale i Martina Freemana, Jaya Leno, Jimmy’ego Kimmela, a nawet Liama Neesona. Jest się zatem z kogo pośmiać nawet wtedy, gdy główni bohaterowie zawodzą. ‌Ted 2 to zdecydowanie rozrywka dla tych, którym spodobała się pierwsza odsłona filmu, i tych, którym niestraszny jest humor zostawiający wszelkie granice dobrego smaku daleko w tyle. Seth MacFarlane, chcąc podkręcić filmowi przysłowiową śrubę, zrobił mu małą krzywdę, ale to nadal produkcja przynosząca sporo dobrej zabawy fanom gatunku. DVD wydano w formie książki z filmem. Na płycie znajduje się gratka dla wszystkich, którym sam Ted 2 nie wystarczy - w materiałach dodatkowych znajdą oni między innymi usunięte sceny i antologię gagów. Niewiele, ale satysfakcjonująco.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj