„Strange Frenquencies” to spokojniejszy odcinek w tym sezonie serialu "Teen Wolf", którego kameralne sekwencje są przerywane przez sceny akcji, a nie na odwrót. Wszyscy bohaterowie łączą siły, by zapolować na Dread Doctors – niestety, z marnym skutkiem. Siódmy epizod piątego sezonu skupia się bardziej na relacjach, rzucając nowe światło na pewne sprawy. Na pewno błyszczą tutaj rozmowy Theo i Stilesa, podczas których możemy dowiedzieć się więcej o tym pierwszym z bohaterów. Scena z przeszłości Theo była ciekawa, choć pytanie czy to nie jest następna zmyłka scenarzystów – jak wiadomo, często w „Teen Wolf” prawda jest inna, niż się na początku może wydawać. Pytanie tylko, czy tajemnica Theo nie jest trochę przeciągana, a rzucane nam ochłapy to nie za mało – oby scenarzyści nie zamierzali wszystkiego zostawić na ostatnie odcinki sezonu 5A, bo zbyt długie trzymanie karty „Tajemniczy, dwulicowy bohater” może obrócić się przeciwko nim – i z fascynującej postaci, Theo zrobi się irytujący. Jednakże nie grozi to tylko Raekenowi. W tym odcinku powraca również stałe pytanie, jeśli chodzi o młodego zastępcę szeryfa. Kim jest Parrish? Dlaczego podczas ataku Dread Doctors miał wizję Lydii? Czy jest ofiarą swoich mocy czy doskonale wie co robi? Oby prawda niedługo wyszła na jaw, nim fani zaczną przewracać oczami. Jednakże prócz wielu tajemnic, fani zostali urzeczeni sceną walki między Kirą i jej matką. Choć można skrytykować pewne nielogiczności, jak walka w szkole w ciągu dnia, w dodatku koło okien, to trzeba przyznać, że ta scena robi wrażenie. Zresztą, jak zawsze w produkcji MTV. [video-browser playlist="737155" suggest=""] Jednak nie tylko walki są zaletą tego serialu. Nie można przy tym odcinku nie wspomnieć o muzyce, która była, jak zwykle, na wysokim poziomie. Mi osobiście spodobała się piosenka „Open Heart” podczas sceny pocałunku między Scottem i Kirą, choć co do samego momentu można mieć mieszane uczucia. Zapewnie fani Sciry piszczeli z radości, ale czy naprawdę trzeba było zapychać odcinek flashbackami z ich wspólnych scen? Widz mógł mieć wrażenie, jakby scenarzyści, chcąc zostawić wszystkie smaczki na później, starali się jak najbardziej zapchać odcinek, co jest dziwne, patrząc na to jak dużo wątków namnożyli. Oprócz oglądania Sciry, scenarzyści dużo czasu ekranowego dali również Hayden i Liamowi, co, jak pokazuje następny odcinek, rozwinęło się w oczekiwanym kierunku. Mimo to najbardziej urocze sceny odbyły się między szeryfem Stilinskim a Melissą. Aktorzy mają przyjemną chemię, ich wspólne sceny są dosyć zabawne i ciekawe – dobrze, że scenarzyści postanowili zrobić z nich partnerów, zwłaszcza, że wspólne poszukiwania są owocne. Jednakże najważniejsza w odcinku była pomoc Hayden i jak to wpływa na Scotta. Widać, że niestety młody McCall musi zmierzyć się z rzeczywistością i zrozumieć, że nie zawsze można kierować się sumieniem - a jeśli chcemy coś rozwiązać, czasem trzeba zagrać nieczysto. Scott dojrzewa, choć wydaje się być przerażony swoimi wewnętrznymi zmianami i to jak jego moralność robi się coraz bardziej elastyczna. I tu ciekawa jest rola Lydii i Liama – tej, która mówi mu wprost, że robi źle (jak widzimy w następnym odcinku) i tego, co nadal powierza mu swoje zaufanie. Szkoda tylko, że samo spotkanie Dread Doctors i naszych bohaterów zostało tak szybko skończone. Jak się okazało, protagoniści nie są gotowi na tę walkę, co było dosyć oczywiste – w końcu przed nami zbyt wiele odcinków. „Ouroboros” wnosi zaś w ten sezon powiew świeżości. Pojawienie się matki Malii zwiastuje wyrwanie się widzów z kręgu zły Theo-Dread Doctors-Parrish i rozruszanie postaci granej przez Shelley Henning, której rola ostatnio jest mocno ograniczona. Miejmy nadzieję, że scenarzyści szybko doprowadzą do konfrontacji matki i córki, zamiast przeciągać wszystko w czasie, jak to robią z resztą wątków. Ci, którzy zastanawiali się jak długo Liam i Hayden będą torturowani przez Doktorów szybko dostali odpowiedź. Choć, tak jak przy Hayden mogliśmy się zastanawiać czy ona przeżyje, protegowany Scotta był bezpieczny. To, że uratował ich Theo, pokazuje tylko jak bardzo kontrolują wszystkich i wszystko Doktorzy. Czy to oznacza, że przyjaciele Scotta zaczną bardziej ufać Theo i przejdą na jego stronę, patrząc na to jak coraz mniej McCall przypomina siebie? Wątek zmian w charakterze Scotta jest, jak na razie, najciekawszą historią – pojawia się pytanie, jak daleko może posunąć się młody alpha, zwłaszcza teraz, gdy jest świadomy tych zmian. I tu warto wspomnieć o scenie między matką a synem – to, co zawsze uwierało podczas oglądania np. The Vampire Diaries to szybka umieralność (lub „znikalność”) rodziców. „Teen Wolf” pokazuje, że można zrobić to zupełnie inaczej, a rodzice mogą należeć do tego świata i nieraz pomóc nastoletnim bohaterom. Wielki plus dla twórców za to. [video-browser playlist="737154" suggest=""] Zwłaszcza, że nie tylko rodzice mogą wspierać swoje dzieci w tym nadnaturalnym świecie, ale również mieć problemy z odnalezieniem się w nim. Zachowanie szeryfa, choć można mieć do niego ambiwalentne uczucia, bardzo rozwija tę postać i pokazuje zupełnie nowe spojrzenie na ten świat. Tak jak większość rodziców w świecie „Teen Wolf” należy od dawna do tego świata (Argent, rodzice Kiry) lub szybko się do niego przystosowało (Melissa), tak nie mieliśmy jeszcze postaci, która tak bardzo zapierałaby się nogami i rękami, próbując dopasować świat nadnaturalny do tego przez siebie znanego.  Zapewne po jakimś czasie szeryf złamie się i również przystosuje, jak mama McCall, co nie zmienia faktu, że ciekawie jest oglądać ich konflikt. Dobrze też, że w końcu odkryliśmy prawdę o Kirze. Mnie osobiście to zdziwiło – spodziewałam się raczej, że jej problemy z Kitsune wynikają z innego powodu. Jednak nie zmienia to faktu, że scena była ciekawa – i z drugiej strony zatrważająca, patrząc na to jak wielką moc mają Dread Doctors. Pytanie tylko, czy trzeba było te sceny przeplatywać ze scenami Sciry? Tak jak Allison miała życie poza Scottem, można mieć od jakiegoś czasu wrażenie, że nie bacząc na problemy Kiry, Scott jest najważniejszy. Szkoda, że scenarzyści nie próbują pokazać trochę przyjaźni między dziewczynami, jak to się miało z Allison i Lydią. Tak jak Malia zaczęła wychodzić ze schematu „Dziewczyna Stilesa”, tak Kira chyba utknęła w tym sezonie jako typowy love interest. Jednakże parą odcinka zostali Hayden z Liamem, dobrze zahashtagowani jako #puppylove. Choć można mieć co do ich scen ambiwalentne uczucia – niektórzy mogli uznać scenę pocałunku za uroczą, inni za irytującą – trzeba pochwalić, jak zwykle, za ścieżkę dźwiękową. Lecąca wtedy w tle „Cut The Rope” Charlotte OC była bardzo dobrym pomysłem i wpasowała się świetnie w scenę, tak samo jak „I found” przy scenach Sciry. Nowe odcinki „Teen Wolfa” są bardzo nierówne. Mają wiele ciekawych scen, dobrą ścieżkę dźwiękową, niesamowite ujęcia, jednak widz może mieć wrażenie, że to już wszystko było. Zamiast stawiać nowe pytania, scenarzyści powinni pomału dawać odpowiedzi, by nie zirytować widzów. I chyba tak się stanie, patrząc na ostatnie sceny związane z Parrishem. Choć może to tylko marzenie autorki tej recenzji.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj