Ostatni sezon Teen Wolf nadal utrzymuje swój specyficzny, mroczny klimat – ciemne kadry, większość scen kręcona w nocy i mgła, wszystko to nadal powoduje poczucie ciągłego zagrożenia. Mniej w tym scen rodem z horroru, jak w sezonie 5A, więcej natomiast takich przypominających niepokojący thriller, i bez wątpienia wychodzi to serialowi na dobre (co ciekawe, odcinek ten reżyserował Tyler Posey, odtwórca roli jednego z głównych bohaterów serialu, Scotta McCalla). Zwłaszcza sceny w kostnicy wypadają szczególnie dobrze, choć trzeba przyznać, że wiele wnosi do nich świetny duet Melissy i Argenta. Również końcowe sceny rozgrywające się w kanałach nakręcone są bardzo przyjemnie, sam pościg trzyma w napięciu aż do samego końca. Jeśli chodzi o samą historię, to dwa pierwsze odcinki służyły temu, by ustawić pionki na szachownicy, przygotować się do ostatecznej rozgrywki. Trzeci odcinek jasno pokazuje, że tylko jedna strona wie, jak grać, i co więcej, wykorzystuje tę wiedzę bezlitośnie. Stado błądzi we mgle, goni nieuchwytne cienie, podczas gdy przeciwnicy, czy też raczej jeden z nich, cały czas kontroluje sytuację. Doskonale się stało, że historia zatoczyła koło i to Gerard będzie jednym z zagrożeń, któremu stado będzie musiało stawić czoła. Jego wątek pojawiał się w zbyt wielu sezonach, by miał się zakończyć niewielką rolą w zamknięciu historii. Ponadto, Gerard jest groźnym przeciwnikiem, co doskonale udowadnia w After Images – zarówno Brett, jak i Scott z paczką, którzy mają mu pomóc, robią dokładnie to, co zechce były nestor rodu Argentów. W końcu to doświadczony łowca, co zresztą podkreślane jest przez jego sojusz (znając Gerarda pewnie chwilowy) z amatorką polowań na istoty nadnaturalne. W 6x13 mamy możliwość zobaczenia, jak łatwo rozgryza sposób działania zarówno rannego, ściganego wilkołaka, jak i stada, które ruszyło mu na pomoc. Gerard, bazując na strachu, ma zamiar zbudować armię i wyciąć w pień wszystkie istoty, których tak bardzo nienawidzi i z pewnością ciężko będzie mu przeszkodzić. Nadal starsi stażem aktorzy serialu górują nad młodszymi, choć tym razem duet Liam-Mason nie drażni już tak bardzo jak w poprzednich odcinkach sezonu (zwłaszcza scena, w której Liam wyskakuje z kanałów zasługuje na uwagę). Tymczasem Scott i Malia przedstawieni są już jako starsi, bardziej doświadczeni i doskonale się w tym odnajdują. Może tylko wątek romansowy rozwija się dość szybko, ale na ocenę przyjdzie czas w kolejnym odcinku. Sama Malia kradnie niemal każdą scenę, w której się pojawia – ten sezon naprawdę służy aktorce, której postać nadal nie może do końca odnaleźć się w społeczeństwie. Z kolei jeśli chodzi o Lydię Martin, serialowa banshee nie miała tym razem wiele do powiedzenia, choć jak zwykle sceny z udziałem jej mocy są intrygujące . Bez wątpienia jednak, najlepiej wypadli Melissa oraz Argent a dwie sceny z ich udziałem – ta w kostnicy i później w domu, były jednymi z najlepszych scen w całym odcinku. Widać doświadczenie aktorów, widać też między postaciami na ekranie niewymuszoną chemię. Dobrze też, że ich wątek nie został spłycony, bo dzięki temu możemy oczekiwać jeszcze kilku związanych z nimi niespodzianek. Mimo że Gerard ujawnił swój plan, jeszcze nie wszystkie tajemnice zostały rozwiązane – czym jest tajemnicza istota, która leży w kostnicy i która tak bardzo przerażała Argenta i Melissę? Czy ma coś wspólnego z Gerardem? A może to właśnie o tym dziwadle mówił zamordowany Piekielny Ogar i właśnie ono przyciągnęło Dziki Gon do Beacon Hills? Pozostają również tajemnicze pająki, które włażą pod skórę, a gdyby to nie było wystarczająco niepokojące, zabite zamieniają się w dym. After Images nie odpowiedział na wszystko, a jednak tworzy nam już pewien obraz sytuacji, w jakiej znaleźli się bohaterowie – i jest to sytuacja nie do pozazdroszczenia. Ostatecznie już potwierdzili istnienie nadnaturalnego świata i nie da się już ukryć prawdy. Ludzie wiedzą o ich istnieniu, boją się ich, a przecież wiemy, do czego potrafi być zdolny zwykły człowiek, jeśli opętany jest przez strach i uprzedzenia, pokazała nam to historia. Trzeci odcinek zdecydowanie spełnia oczekiwania – pojawia się akcja, przedstawia nam się przeciwników i choć historia nadal się rozwija, możemy już spodziewać się, w którą pójdzie stronę. Odcinek reżyserowany przez Tylera Posey jest naprawdę dobry i jeśli kolejne będą trzymać ten poziom, bez wątpienia czeka nas świetny finał serialu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj