W odcinku tym poznajemy przeszłość pana Douglasa. Epizod rozpoczyna się od klimatycznej sceny rozgrywającej się w Niemczech w 1943 roku. Tam obserwujemy  początki planu głównego antagonisty, który trafił na trop Dzikiego Gonu. W dalszej części, z opowieści Theo, otrzymujemy uzupełnienie tej historii. Twórcy wykładają niemal wszystkie karty na stół na dwa odcinki przed końcem pierwszej połowy finałowego sezonu. Wątek ten wzbudza zainteresowanie oraz umiejętnie rozbudowuje postać Garretta. Jego poczynania w teraźniejszości również są ciekawe i dostarczają wiele akcji. Wydawać by się mogło, iż pomiędzy obecnym a poprzednim odcinkiem nastąpił przeskok w czasie. Nagle główni bohaterowie zostali tymi ostatnimi w Beacon Hills, co razi odrobinę sztucznością. Z drugiej strony wątek szeryfa może sugerować, że wcale nie minęło zbyt wiele czasu, co tym bardziej uwypukla ten mankament. Stanowi to nie do końca przemyślany element, który przeszkadza odrobinę podczas seansu, jednak pozytywne aspekty odcinka są zdecydowanie silniejsze. Historia szeryfa Stilinskiego ukazana w tym odcinku po raz kolejny zawiera ogromny ładunek emocjonalny. Scenarzyści popisali się swoją wyobraźnią, nadając scenom w pokoju Stilesa intrygi, nostalgii czy wzruszenia. Cała paleta emocji została tak dobrana, iż ogląda się to z ogromną przyjemnością. Dochodzi do tego świetna ścieżka dźwiękowa uwypuklająca odczucia bijące z ekranu. Wisienką na torcie jest bardzo dobra gra aktorska Lindena Ashby, który w końcu może zaprezentować więcej swoich umiejętności. Joey Honsa portretująca Claudię Stilinski także radzi sobie bardzo dobrze na ekranie, a to tylko uatrakcyjnia wspomniane sceny. Sprawnie poprowadzone w tym odcinku zostały również zmagania bohaterów z Jeźdźcami Dzikiego Gonu. Pomimo pojawienia się na horyzoncie nowego przeciwnika w postaci pana Garreta największy problem stanowią dla nich Jeźdźcy Widmo. Dobrze ukazano bezsilność bohaterów wobec przeciwników, ich porażkę pod każdym względem. Zobrazowano to dość dosadnie z odpowiednim wydźwiękiem. Każdy, łącznie ze Scottem, stracił nadzieję na powodzenie. Z pomocą przybywa szeryf, który na nowo roznieca w członkach stada Prawdziwego Alfy, wiarę w powodzenie misji. Przy okazji wyjawia również zagadkę, nad którą fani głowili się od samego początku serialu, a mianowicie imię Stilesa, które ma polskie korzenie. Kto by pomyślał, że będzie to właśnie Mieczysław? Dobry wybór. Odcinek przejawia się szybkim tempem akcji wprawiając w ruch wszystkich bohaterów niewymazanych przez Jeźdźców. Każdy dostaje swoje pięć minut, jednak nie dla każdego koniec jest szczęśliwy. W odpowiedni sposób wyważono tutaj każde pojawienie się postaci, przez co nie czuć, by ktoś pozostał zaniedbany. Intrygująco nakreślono również relację Lydii z członkami Dzikiego Gonu, która zapewne zostanie odrobinę rozwinięta w dwóch najbliższych odcinkach. Szkoda, iż bohaterka mimo swojej siły i treningu, jaki odbyła, nadal nie bierze czynnego udziału w potyczkach z antagonistami. Dobrze wypada ponowne sięgnięcie po postać Jordana, która ewidentnie w tym sezonie jest marnowana. ‌Teen Wolf dostarcza nam naprawdę dobry epizod. Prawie wszystkie elementy zagrały tak, jak powinny, stojąc na wysokim poziomie. Przemyślana fabuła z ciekawymi twistami, rozwijanie kolejnych bohaterów i zawrotna akcja przełożyły się na świetny efekt końcowy. Po raz kolejny dostajemy rewelacyjne sekwencje, przepełnione ogromem emocji. Wszystko zazębia się w spójną całość, a do tego wywołuje nostalgiczne wspomnienia dotyczące serialu, co idealnie trafia w konwencję tego sezonu. Pozostałe dwa epizody pierwszej części szóstej serii zapowiadają się bardzo ciekawie i można być niemal pewnym, iż twórcy nie zawiodą.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj