Nowa odsłona kultowego dziecięcego programu sprzed lat to infantylna ramotka. Po co to komu?
Przyznaję - kiedyś, dawno, dawno temu, ja naprawdę wstawałem w niedzielę tuż przed dziewiątą i zasiadałem przed telewizorem, by obejrzeć
Teleranek. Faktycznie to było okno na świat. To jednak było dawno, dawno temu, a dziś hasło „
Teleranek oknem na świat”, płynące z ekranu, niestety sprawia wrażenie lekko żenującego zaklęcia i myślenia życzeniowego. Ale po kolei.
Wstałem dziś tuż przed dziewiątą i (pamiętając kogucika, który za moich czasów idealnie trafiał co do dziewiątej – miał przecież do tego swój zegar na płocie) włączyłem TVP1, a tam...
Ziarno. Jak rozumiem, wzorem innych działań, które relacjonują książki historyczne, Kościół raz zdobytych terenów już nie oddaje, skoro więc od jakiegoś czasu o tej porze leci katolicki program dla dzieci, to on tu będzie leciał! A
Teleranek może sobie ewentualnie polecieć później.
No url
No i właśnie. 9.35.
Teleranek. Zdaję sobie sprawę, że nie jestem już grupą docelową, ale mam w domu dwójkę dzieci (które oczywiście cały dzisiejszy
Teleranek spokojnie przespały) i mam wrażenie, że ogólnie orientuję się w mediach, rozrywce i takich tam. Ba, niektórzy wręcz twierdzą, że jak na swój wiek i pozycję strasznie jestem infantylny,
Teleranek powinien zatem być dla mnie jednak jakoś atrakcyjny. A czy był? Czy jest dziś sens takiego programu na jednej z największych anten telewizyjnych w Polsce? Wątpię. To raczej zabieg prestiżowy i marketingowy niż merytoryczny. Cóż ciekawego jest w grupce niespecjalnie naturalnie zachowujących się i mówiących z grubsza wyuczone kwestie młodych ludzi? W wywiadach z mniej lub bardziej rozpoznawalnymi starszymi ludźmi, którzy opowiadają, jak to kiedyś oglądali albo występowali w
Teleranku? W prostych, nieatrakcyjnych reportażykach? W ciągłych przekonywaniach, jak to jest i będzie fajnie? Każdy dziecięcy widz (którego jestem w stanie sobie wyobrazić) już dawno przełączył na kreskówki albo poszedł sobie czegoś poszukać, w coś pograć, coś poczytać czy pooglądać w Internecie. Jeśli ktokolwiek obejrzał do końca ten program, to jacyś przepełnieni nostalgią starsi, którzy też raczej już nie wrócą za tydzień. I tyle.
Czy trzeba, można to było zrobić inaczej, lepiej, ciekawiej? Nie mam pojęcia. Wątpię. Po prostu pewne formuły się wyczerpują, świat pędzi dalej, media się zmieniają, ba, dzieci się zmieniają i znacznie szybciej oraz więcej dowiedzą się o ściance wspinaczkowej z Sieci niż z dwóch minut w niedzielny poranek w telewizji.
Nawet o tym, że praca w programach dziecięcych w telewizorze to w dużej mierze nepotyzm, wiedzieliśmy już wcześniej, ale może dla jakiegoś dziecka przed telewizorem było ważną i ciekawą informacją, że najlepszą i najpewniejszą metodą, by występować w telewizji, to mieć kogoś starszego z rodziny w tejże. Bo cóż innego mówiła nam informacja, że obaj starsi bracia dzisiejszego prowadzącego też kiedyś prowadzili
Teleranek? Więc jeśli macie lat kilka i kogoś z rodziny w TVP, być może
Teleranek to Wasza przyszłość. Dla całej reszty to już przeszłość - i tak powinno zostać.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h