Terapia bez trzymanki opowiada o pogrążonym w żałobie terapeucie Jimmym, który zmienia podejście do swoich pacjentów. Łamiąc wszystkie zasady i ignorując etykę, mówi im wprost, co myśli o ich problemach. Stosuje bardziej stanowcze i niekonwencjonalne sposoby leczenia, które przynoszą niespodziewane efekty. Wpływają też uzdrawiająco na głównego bohatera, którego popychają do przepracowania żałoby po zmarłej żonie i naprawienia relacji z córką oraz przyjaciółmi. Nowy serial od Apple TV+ to komediodramat, który pokazuje... jak nie powinno się przeprowadzać terapii. Na szczęście twórcy zdają sobie sprawę, że zachowanie terapeuty jest nieprofesjonalne, dlatego co jakiś czas przypominają o tym widzom. Nie zmienia to faktu, że nowe podejście Jimmy’ego napędza historię, daje miejsce na żarty i rozwija głównego bohatera. Mężczyzna w nietypowy sposób pomaga zarówno pacjentom, jak i sobie. To też niesie za sobą pewne konsekwencje, dlatego fabuła wcale nie jest tak przewidywalna, jak mogło się wydawać. Życie to nie bajka i każdy mierzy się ze swoimi bolączkami. Scenarzyści chcą skłonić nas do refleksji i dają przy okazji sporo życiowych rad. Pozwalają też spojrzeć z różnych stron na sytuacje, w których znajdują się poszczególne postacie.
fot. Apple TV+
Serial od Apple TV+ nie jest produkcją na miarę Terapii od HBO. Nie zagłębiamy się w nim w psychikę bohaterów. Po prostu dostajemy gotową odpowiedź, gdzie leży sedno ich problemów. Mężczyzna nie potrafi opanować agresji? To wynik traumy wojennej. Sąsiadka Liz staje się zastępczą matką dla córki Jimmy’ego? Cierpi, bo jej synowie wyjechali na studia i w ten sposób wypełnia po nich pustkę. Nie ma czasu na dogłębne analizy, a przyczyną tego jest format serialu. Odcinki trwają nieco ponad 30 minut, więc terapie mają skondensowaną formę. W główną postać wciela się Jason Segel, znany przede wszystkim z komediowych ról (Jak poznałem waszą matkę). Nie dziwi więc to, że w zabawnych momentach czuje się pewniej. W pierwszym odcinku ma problem z łączeniem humoru i smutku, co akurat wychodzi mu na dobre, ponieważ podkreśla, że Jimmy jest w rozsypce i żyje w chaosie. W drugim epizodzie zdecydowanie lepiej odnajduje się w swojej roli – rozumie to, przez co przechodzi Jimmy. Również lepszy humor pozwala mu czuć się swobodniej, ale nie na tyle, aby w scenach z Harrisonem Fordem nie wyglądał na kompletnie onieśmielonego. Ten legendarny aktor w wieku 80 lat od jakiegoś czasu próbuje nowych rzeczy. Wkroczy do kina superbohaterskiego, stając się częścią MCU! Obecnie możemy oglądać go w 1923, czyli spin-offie Yellowstone. Dopiero rozpoczyna przygodę z serialami, ale wygląda na to, że rola zrzędliwego i skrytego kolegi z pracy Jimmy’ego też mu odpowiada. Postać Paula nie jest jednowymiarowa – ma swoje bolączki, potrafi być szorstki dla współpracowników, ale jednocześnie okazywać ciepło i troskę Alice. Ich „pogawędki” to prawdziwe perełki. Warto też dodać, że Ford po prostu dostaje dobre kwestie, dzięki czemu kreacja zmęczonego życiem, ale doświadczonego, rozsądnego i sarkastycznego terapeuty tak przyciąga uwagę. W odróżnieniu od Gabby! Jessica Williams gra terapeutkę i koleżankę z pracy Jimmy’ego i Paula z Centrum Terapii Poznawczo-Behawioralnej. Stara się, jak może, aby jej bohaterka była zabawna i wyrazista, ale dostaje najsłabsze teksty. Jej dialogi są kiepskie, przez co nie wzbudza sympatii. Miejmy nadzieję, że twórcy w kolejnych odcinkach poświęcą jej więcej czasu i nie pozwolą na zmarnowanie takiego talentu.
fot. Apple TV+
Drugi plan serialu prezentuje się nieźle. Wątek córki powolutku się rozkręca – głównie dzięki Fordowi. Na szczęście Lukita Maxwell nie jest bezbarwna. Pojawia się też sąsiadka Liz (Christa Miller) i jej mąż, a także Brian (świetny Michael Urie), przyjaciel Jimmy’ego, który emanuje pozytywną energią, co ma duże znaczenie dla fabuły. Po dwóch odcinkach można powiedzieć, że najwięcej czasu poświęca się Seanowi (Luke Tennie), którego wątek rozwija się najbardziej schematycznie. To weteran wojenny i pacjent głównego bohatera, z którym buduje przyjacielską więź, a jednocześnie wpada przez niego w kłopoty. W serialu nie jest tak, że co odcinek Jimmy ma nowego pacjenta. Jest ich kilku, ale to nie oni są najważniejsi w historii, a to, jak wpływają na głównego bohatera. To dobra droga, aby tytułowa terapia dotyczyła bardziej Jimmy’ego niż pacjentów, ale na ostateczne oceny przyjdzie jeszcze czas. Warto dodać, że pacjenci pełnią funkcję komediową, ale nie zawsze śmieszą. Terapia bez trzymanki to ciepły, lekki i rodzinny serial o życiowych problemach. Daje do myślenia i podnosi na duchu niczym Tacy jesteśmy, ale wykorzystuje mocniejszy język i dosadniejszy humor. Przypomina klimatem Teda Lasso, co nie powinno dziwić, skoro jednym z twórców i scenarzystów jest Brett Goldstein, czyli odtwórca roli Roya Kenta oraz współtwórca i współscenarzysta wspomnianej produkcji.
fot. Apple TV+
+15 więcej
Po dwóch odcinkach serial prezentuje się przeciętnie i nie zapada w pamięć. Pamiętajmy jednak, że Ted Lasso też zaczynał słabiutko, aby po kilku kolejnych epizodach podbić serca widzów i całego świata. W Terapii bez trzymanki też widać potencjał – zarówno pod względem komediowym, jak i dramatycznym, który może przynieść sporo wzruszeń w przyszłości. Każda postać dźwiga jakiś bagaż doświadczeń i cierpienia, ale trzeba je wyczytywać między zdaniami. Na razie nie ma tu większych emocji, ale warto dać temu serialowi szansę i czas na rozkręcenie się historii. Może zaoferuje widzom jakościową i wyjątkową rozrywkę, dzięki czemu Apple TV+ znowu będzie cieszyć się z kolejnego hitu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj