Ostatnie mordercze wydarzenia w The Terror sprawiły, że tym razem przyszło nam oglądać odcinek niczym z serialu kryminalnego. Jak przystało na taki epizod nie zabrakło śledztwa, zbierania dowodów, sprawdzania śladów i przesłuchiwania świadków. A nawet przeprowadzono sekcję zwłok, która ostatecznie wskazała zabójcę Irvinga i przyczynę śmierci Eskimosów. Co prawda całe dochodzenie nie było zbyt porywające, bo brakowało w nim spektakularnych zwrotów wydarzeń, ale przynajmniej ciekawiło, jak uda się udowodnić winę Hickeyowi. Ważniejszą rzeczą było przygotowywanie gruntu pod bunt marynarzy, który sprawił, że atmosfera w obozie stała się bardzo napięta i nerwowa. A co za tym idzie wzbudza zainteresowanie, jak potoczą się losy załogi i jak kapitan poradzi sobie z sytuacją. O ile większość odcinka opierała się na oczekiwaniu, jaki będzie efekt owego śledztwa, tak końcówka wynagrodziła tę cierpliwość. Najpierw spore emocje wywołały słowa Croziera o Hickeyu, przez którego zaprzepaszczono szansę na zdobycie świeżego pożywienia. Również satysfakcjonowało, że ten kłamliwy marynarz doczeka się zasłużonej kary, szczególnie po próbie wyjawienia sekretu kapitana. Szkoda, że w tym pełnym napięcia momencie i konfrontacji Hickeya z Crozierem zaatakował Tuunbaq, bo ciśnienie się podnosiło po zobaczeniu bezczelnego uśmiechu postaci skazanej na śmierć. Adam Nagaitis naprawdę świetnie wywiązuje się ze swojej roli podstępnego nikczemnika. Z drugiej strony atak stwora był zaskakujący i bardzo brutalny. Samo jego pojawienie się poprzedzone obłąkańczym śmiechem Collinsa robiło wrażenie. Nie jest niespodzianką, że zaatakował pod osłoną mgły, ponieważ wtedy można ukryć ewentualne niedociągnięcia efektów specjalnych. Faktycznie nie było ich widać, mimo że oglądaliśmy wiele długich, ale dynamicznych ujęć kamery. Cała akcja została nawet lepiej nakręcona niż walka Blanky’ego z potworem, ponieważ czuło się panikę panującą w obozie. Do tego jeszcze mgła potęgowała grozę, bo nie wiadomo było, czy wyłoni się z niej szalejący Tuunbaq, czy któryś z buntowników. Niewątpliwie końcówka była ekscytująca i wiele się działo. Poza śledztwem i brawurowym atakiem stwora mieliśmy również trochę bardziej przyziemne i ludzkie momenty w tym odcinku. Pojawiły się aż dwa wątki romansowe, które dobrze wpasowują się w fabułę. Pożegnanie Goodsira z Lady Ciszą może nie wzruszało, ale miało w sobie coś niezwykłego i głębszego, nawet z niewzruszoną i kamienną twarzą Eskimoski. Również po raz kolejny na ekranie widzimy razem Bridgens i Peglara, których wątek pochodzi z powieści Dana Simmonsa. Podobnie jak w książce nie jest on nachalny, tylko delikatnie nakreśla uczucia obu panów względem siebie. A do tego ich spotkanie spełniło swoją funkcję, aby Collins mógł wypić lekarstwo bazujące na kokainie i wystraszyć wszystkich podczas ataku stwora. Warto jeszcze wspomnieć o scenie, gdy Crozier i Fitzjames dotarli do kopca na Victory Point. O ile ta szczera rozmowa niekoniecznie musiała mieć miejsce w rzeczywistości, to już pozostawienie dopisków na notatce z tuby jest wydarzeniem autentycznym. Mimo wątków nadnaturalnych, wciąż losy ekspedycji opierają się na prawdziwych zdarzeniach, więc dobrze, że w taki sposób nam o tym przypomniano. Najnowszy odcinek Terroru był wciągający, a mocna końcówka dostarczyła sporo emocji. Ważne, że fabuła serialu nie stoi w miejscu i ciągle przynosi ciekawe rozwiązania, nieco różniące się od powieści. Te drobne zmiany korzystnie wpływają na historię, która powoli zmierza ku końcowi. Pozostały dwa epizody do zakończenia sezonu, więc miejmy nadzieję, że emocji będzie co najmniej tak dużo, jak w tym odcinku!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj