Historia wyprawy Erebusa i Terroru zmierza powoli ku końcowi, co można łatwo poznać po liczbie zgonów w najnowszym odcinku serialu. Postacie padają jak muchy w wyniku chorób, szkorbutu, skrajnego wyczerpania i ingerencji innych osób. Ale jak to się mówi: co za dużo to nie zdrowo. Mimo że twórcy starali się, aby każda śmierć niosła ze sobą inny ciężar emocjonalny, to w większości przypadków wzbudzały tylko drobny smutek. Zbyt mało zaakcentowano związek Peglara z Bridgensem, aby widzowie mogli się przejąć ich tragicznym losem, choć aktorzy wykonali dobrą robotę. Najbardziej poruszała śmierć Fitzjamesa, któremu Crozier pomógł odejść. Zbliżenia twarzy bohaterów, na których malowało się zarówno przygnębienie, jak i strach wyzwalały emocje, a do tego budowały atmosferę intymności, również dzięki przyciemnionemu oświetleniu. Mim  że te sceny zostały solidnie i z wyczuciem nakręcone, nie wzruszały do łez. Jednak to pożegnanie z panem Blankym najbardziej zapadało w pamięć. Ta wyrazista postać grana przez Iana Harta wzbudzała największą sympatię, a do tego jeszcze żarcik z widelcami też rozluźnił podły nastrój po tej dramatycznej decyzji opuszczenia przez niego załogi. Powagę sytuacji podkreślała rozpacz Croziera, którego rzadko widywaliśmy w takim stanie, choć wydaje się, że Jared Harris mógł lepiej to zagrać. W każdym razie Blanky tuż przed śmiercią osiągnął cel wyprawy, odkrywając przejście północno-zachodnie. Twórcy darowali widzom brutalnych obrazków, jak rozszarpuje go stwór, ale również nie zaryzykowali pokazania Tuunbaqa w pełnym świetle, gdzie efekty specjalne mogłyby zawieść. W końcu to wciąż tylko serial, a nie film wysokobudżetowy. Dramatyczne i pozbawione moralności wydarzenia rozgrywały się za to w drugim obozie żeglarzy, których dopadł głód. Temat kanibalizmu przewijał się od kilku odcinków, w rozmowach niektórych członków załogi, ale dopiero teraz doszło do tych czynów. Oglądanie, jak załoga spożywa ludzkie mięso, aż tak nie brzydziło, ale rozterki przeżywającego Goodsira mocno się udzielały, ponieważ było to wbrew jego lekarskiej naturze. Twórcy też dobrze podkreślili to, że każdy z tych ludzi skrywał w sobie mroczną i zdradziecką stroną. Przytłaczająca opowieść Hodgsona czy Hickey zabijający swojego kochanka bez żadnych skrupułów nieźle zobrazowały zezwierzęcenie tych osób. Trudno powiedzieć czy akt kanibalizmu wydarzył się podczas prawdziwej wyprawy, ale te sceny działają na wyobraźnię i nie można wykluczyć, że do tego nie doszło. Ludzie walczący o przetrwanie w tak trudnych warunkach zrobią wszystko, aby przeżyć. Końcówka najnowszego odcinka tym razem nie zaskakiwała brawurową akcją i grozą, jak tydzień temu. Ludzka zasadzka jednak nie przyniosła tylu emocji, co atak potwora, choć nie brakowało w tych scenach napięcia. Podobać się mogła postawa Croziera, który jak na głównego bohatera przystało, zachował spokój w obliczu zdrady. Na sam koniec sezonu zyskuje sobie trochę szacunku wśród widzów, również dzięki wielkiemu oddaniu swoim ludziom. Ciekawi też, jak potoczy się konfrontacja z Hickeyem, gdzie tym razem to kapitan będzie w niekorzystnej dla siebie sytuacji. Odcinek The C, the C, the Open C był jednym z cięższych gatunkowo w tym sezonie, ponieważ nie było nic przyjemnego w oglądaniu tylu śmierci bohaterów. Mimo wszystko nie do końca odczuwa się to nadludzkie wycieczenie, jakie przeżywają ci ludzie i może dlatego cała sytuacja, aż tak nie porusza. Poza tym brakowało pełniejszego zagłębienia się w dylematy moralne w temacie kanibalizmu, które podkreśliłoby jak bestialski i nieludzki jest to czyn. Finał sezonu zapowiada się interesująco nie tylko ze względu na ostateczne starcie Croziera z Hickeyem, ale też możemy się spodziewać, że do akcji wkroczy Tuunbaq. Będzie się działo!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj