Fakt, że Olivia doprowadziła do zlikwidowania B613, jest prawdopodobnie największym absurdem, jaki ten serial nam dostarczył. Panna Pope zachowała się niekonsekwentnie, niszcząc organizację broniącą pokoju w tym kraju. Tłumaczenie, że jest FBI, CIA i inne agencje nie przekonuje, bo raczej nie bez przyczyny powstało B613, by zajmować się rzeczami, którymi tamci nie mogą, i robić to w niekonwencjonalny sposób. Co gorsze, aż nadto wyraźnie widać, że zrobiła to z przyczyn czysto osobistych. Problem w tym, że tak nie zachowałaby się Olivia Pope, którą znaliśmy przez dwa poprzednie sezony. Momentami jej zachowanie jest obrzydliwą karykaturą postaci, która wzbudzała tyle emocji i potrafiła swoimi decyzjami pozytywnie zaskoczyć.

Najgorsze, że praktycznie nie widać reperkusji tych wydarzeń. Jake ma focha, ale żadnych konsekwencji nie wyciąga. Wspólnie działają, by znaleźć matkę Olivii i odkryć groźny spisek, który sam w sobie jest najsłabszym wątkiem Skandalu od początku serialu. Wiemy, że pani Pope senior jest superterrorystką, ale na słowach się kończy. W żadnym momencie twórcy nie potrafią przekonać do jej decyzji i powodów, które nią kierują. Przez to postać czarnego charakteru jest okropnie nijaka, a jej prywatny związek z Olivią i jej ojcem zamiast dodać kolorytu i emocji buduje banalność wszystkich reakcji i całej otoczki. Wcześniejsze wątki serialu opierały się na emocjach, zaskoczeniu i jakiejś wiarygodności, a ten nie ma w sobie żadnej z tych zalet.

[video-browser playlist="635529" suggest=""]

Związek Olivii z prezydentem zaczyna popadać w jeszcze większą, absurdalną skrajność. Fakt, że prezydent Stanów Zjednoczonych musi pytać kochankę o pozwolenie, by udać się na wiec wyborczy, jest nieporozumieniem. Wrażenie byłoby inne, gdyby jego oczywista decyzja o ignorowaniu zdania Olivii była natychmiastowa, a nie pojawiła się po ogłoszeniu spadku w sondażach. Moje odczucia znakomicie oddaje scena, w której Mellie siedzi pomiędzy Fitzem i Olivią rzucającymi sobie słodkości. Jej słowa perfekcyjnie opisują niedorzeczność historii.

Jeden trójkąt miłosny skończony, drugi jeszcze bardziej się krystalizuje. Cała wyjątkowość Hucka oraz pracowników B613 polegała na ich emocjonalnym wypaleniu i braku ludzkich odruchów. Wprowadzenie trójkąta miłosnego u byłych agentów tej organizacji odziera najlepszą postać serialu - Hucka - z wszelkich jego zalet i rzuca go na głębokie wody bezsensownego romansu. We wprowadzeniu wątków uczuciowych trzeba znać umiar, a kluczem jest wyczucie czasu - twórcy Skandalu gdzieś się jednak pogubili. Weźmy za przykład romans Abby z Rosenem - jego wprowadzenie było naturalne, płynne, a on sam w sobie przekonywał. W przypadku relacji Hucka i Quinn tego nie czuć, zwłaszcza że z kobiety zrobili kogoś, kto już przestał przypominać bohaterkę z początku serialu (i nie do końca jestem przekonany, czy to pozytywna przemiana).

Skandal do momentu powrotu matki Olivii Pope był serialem stojącym na niespotykanie wysokim poziomie. Jednak jak w większości produkcji - nagłe wskrzeszenia matek wpływa negatywnie na jakość, bo pojawiają się absurdy, niedorzeczności, naciągania i idiotyczne zabiegi fabularne. Tak było niegdyś w serialu Prison Break, tak jest teraz w Skandalu. Może w finale twórcy zadośćuczynią i będą mieć lepsze pomysły na kolejny sezon.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj