Grę Tetris zna chyba każdy, kto dorastał w Polsce w latach 80. i 90. Przenośne konsole z tym tytułem były sprzedawane na każdym bazarze. U mnie na podwórku praktycznie wszyscy mieli ją w domu. Przechwalali się, czy doszli już do poziomu wisienki, ananasa czy banana. O konsoli Game Boy z dodawanym w zestawie kartridżem z tą grą marzył każdy, ale stać na nią było tylko nielicznych. Zazwyczaj tych, których rodzice jeździli w delegacje zagraniczne. Wtedy nawet nie przypuszczałem, że za powstaniem i popularyzacją Tetrisa na całym globie stoi tak fascynująca historia, w którą wplątana była Amiga, Sega, Nintendo, milioner Robert Maxwell, KGB, a nawet sam Michaił Gorbaczow. Scenarzysta Noah Pink zebrał wszystkie fakty na temat powstania Tetrisa i ułożył je w zgrabną całość, dzięki czemu dostajemy rasowy thriller. Pisarz udowodnił już wcześniej, że znakomicie potrafi przedstawiać biografię znanych ludzi – stworzył dwa sezony serialu Brud dla National Geographic, a dokładniej historię Einsteina i Picassa. Z nowej produkcji dowiadujemy się, jak wiele osób było zaangażowanych w sprawę wyciągnięcia Tetrisa zza żelaznej kurtyny i zaprezentowania go na całym świecie. Jednak Pink potrafił to wszystko tak sprawnie zebrać i przedstawić, że widzowie nie gubią się w gąszczu nazwisk i niuansów prawnych. Prowadzi akcję bardzo sprawnie – niczym rasową opowieść szpiegowską. W sumie całość wygląda jak starcie dwóch konkurujących ze sobą wywiadów obcych państw. Tyle że tak naprawdę jest to jeden zdesperowany przedsiębiorca, który wypowiada wojnę Związkowi Radzieckiemu, by pozyskać od nich grę. Sprawa wydaje się beznadziejna, a jednak Henk Rogers (Taron Egerton) się nie poddaje. Tetris to znakomity popis pod względem scenariusza, reżyserii i brawurowej gry aktorskiej. Jon S. Baird już w Brudzie i Bayblonie pokazał, że ma niezwykle rozbudowaną wyobraźnię. Podoba mi się sposób, w jaki przemyca pikselowe klocki do swojej opowieści – to taki przerywnik mający nam przedstawić bohaterów, a także efekt specjalny np. w scenach pościgów moskiewskimi ulicami. Film na swoich barkach niesie niewątpliwie Taron Egerton, który charyzmą i wdziękiem osobistym przykuwa uwagę widza. To dzięki niemu śledzimy całą akcję, siedząc na brzegu kanapy. Z miejsca kupujemy granego przez niego Hanka. Rozumiemy jego fascynację grą i chęć zrealizowania pomysłu za wszelką cenę. Jest to człowiek, który mocno wierzy w to, że ma rację. Można powiedzieć, że to pewnego rodzaju walka Dawida z aż dwoma Goliatami. Naprzeciwko Henka staje z jednej strony milioner Robert Maxwell, który wyczuwa, że Tetris może być zbawieniem na jego problemy finansowe, a z drugiej – cały aparat Związku Sowieckiego, który chce na tej grze nie tylko zarobić, ale udowodnić światu, że jest potęgą. Egerton znakomicie portretuje swojego bohatera, bo nie popada w skrajności czy groteskę. Baird za jego pomocą pokazuje powolny upadek komunizmu i widmo nadchodzących zmian. Reżim staje się jeszcze bardziej brutalny dla tych, którzy występują przeciwko niemu. Niektórzy aparatczycy resztkami posiadanej władzy chcą zgromadzić pieniądze i zapewnić sobie wygodną finansową poduszkę, na którą wylądują, gdy zmieni się ustrój.
fot. screen z YouTube
Tetris to nie tylko opowieść o powstaniu gry, ale przedstawienie całej karty historii świata. Dość istotnej karty. Jest to także zderzenie bezwzględnego kapitalizmu z systemem, który w podobny sposób, ale pod innym sztandarem wykorzystuje swoich obywateli. Jedni i drudzy wyczuwają dobry interes i chcą wyrwać dla siebie jak najwięcej, mając w głębokim poważaniu samego twórcę. Noah Pink pokazuje, że w świecie, w którym wszyscy uganiają się za dolarem, są ludzie, dla których istnieje coś takiego jak przyzwoitość i honor. Nie ma ich wielu, ale się zdarzają. Nawet w sercu komunistycznej Rosji.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj