Czwarty sezon The Affair był wyjątkowy pod wieloma względami. Twórcy zrezygnowali z charakterystycznej dla formatu estetyki balansującej na granicy erotyzmu. W ślad za tym fabuła stała się również mniej gorąca. Zamiast tętniącej namiętności i niekontrolowanych emocji dostaliśmy opowieść o dorastaniu, nierównościach społecznych, różnicach pokoleniowych i śmierci. Ta ostatnia rzecz okazała się tu kluczowa, bo zabrała aż dwójkę głównych postaci The Affair. Śmiertelna choroba Vica i przede wszystkim zagadkowe odejście Allison to kolejne elementy wyróżniające czwarty sezon na tle pozostałych. Odcinek ósmy i dziewiąty to zdecydowanie najlepsze epizody w historii serialu, skonstruowane w całkowicie odmienny od znamiennej dla serialu formy. W świetle powyższego, finałowa odsłona jawi się w miarę klasycznie. Nie mamy tu chwytających za serce momentów, brak też chwil, podczas których nie wiemy, co mamy myśleć. W zamian spotykamy trójkę głównych bohaterów, próbujących żyć w miarę normalnie w obliczu śmierci najbliższych osób. Dziesiąty odcinek jest więc spokojny, przygaszony i refleksyjny. „Mamy szczęście, że nadal żyjemy”, mówi w pewnym momencie Noah do Helen. I to wydaje się myślą przewodnią epizodu. Nasi bohaterowie sprawiają wrażenie poturbowanych przez bieg wydarzeń. Mimo że czwarta seria pozornie była bardzo stonowana, Noah, Helen i Cole od pierwszych odcinków przechodzą długą drogę, szczególnie jeśli chodzi o ich życie wewnętrzne. W serialu takim jak The Affair to bardzo istotna sprawa. Omawiany odcinek ma kilka mocniejszych momentów, takich jak kradzież urny z prochami Allison przez Cole’a, umierający w szpitalnym łóżku Vic czy konfrontacja Noaha i Antona. Żaden z tych motywów nie jest jednak nastawiony na szokowanie i generowanie nagłych zwrotów akcji. Stanowią one raczej kolejny z przystanków w trwającej od początku serialu podróży głównych bohaterów przez życie pełne cierpienia. Twórcy musieli w finale skonkludować kilka bardzo ważnych tematów. Czy jeden odcinek wystarczy, aby ukazać żałobę Cole’a, rozrywający smutek Helen i uczucia Noaha, który tylko pozornie jest najbardziej opanowany z trójki głównych bohaterów? Finał trwa ponad godzinę, więc postarano się, aby do żadnego z wątków nie podejść w sposób skrótowy. Nie oznacza to jednak, że wszystko działa jak należy. Twórcy postanowili pokazać stan psychiczny Cole’a po śmierci ukochanej, konfrontując go z kolejnymi, bliskimi osobami. Niestety krótkie rozmowy, z których na dłuższą metę nic nie wynika, to za mało, aby jego cierpienie stało się dla nas namacalne – tak jak w ósmej odsłonie. Całe szczęście, że zrezygnowano z finałowej rozprawy z Benem. Temat śmierci Allison wydaje się zamknięty, a udział byłego żołnierza w pogrzebie oraz jego przejmująca przemowa, mogą sugerować, że wyrachowane zabójstwo nie jest zbyt realną opcją. Wątek Helen również pozostawia trochę do życzenia, choć ostatnie chwile Vica, zniszczonego chorobą, chwytają za serce. Gorzej wypada motyw Sierry, będącej w ciąży z doktorem Ullah. Czyżby twórcy szykowali nam w finałowym sezonie opowieść o związku dwóch kobiet, wychowujących dziecko zmarłego męża jednej z nich? Tego typu zagranie wpisywałoby się idealnie w historię Helen z czwartej serii. Bohaterka nie została odpowiednio zagospodarowana w obliczu tragicznej śmierci swojego partnera. Zabrakło wydarzeń, uwiarygadniających jej żal. Ciężko uwierzyć rownież w jej relację z Sierrą. W omawianym odcinku Helen przyznaje, że wykorzystała Vica do tego, aby poradzić sobie z odejściem męża. Jeśli rzeczywiście tak było, to nie zostało to właściwie pokazane. Skupiając się na tak trywialnych wątkach jak matkowanie zagubionym dziewczynkom na pustyni, twórcy zaniedbali jej życie wewnętrzne, przez co postać ta wydaje się najbardziej płytka ze wszystkich głównych bohaterów The Affair. Dużo lepiej trzeba za to ocenić Noaha Sollowaya. Nie dość, że aktorsko Dominic West zrobił gigantyczny progres, a oglądanie go w akcji to prawdziwa uczta dla serialomaniaków, to jeszcze jego wątek jest bardzo przewrotny. Odejście Allison wydaje się go nie dotykać tak bardzo jak Cole’a. Jak się okazuje w omawianym odcinku, to tylko złudzenia. Noah ukrywa się za fasadą pozorów. Gdy jego prawdziwe „ja” zostaje zdemaskowane przez Antona, bohaterowi puszczają nerwy. Później jednak ponownie zakłada maskę, kokietując uroczym uśmiechem starą przyjaciółkę. Noah otwiera się dopiero przy Helen, co okazuje się zbawienne dla obojga bohaterów. Historia Noaha jest najbardziej enigmatyczna w świetle nadchodzącego, finałowego sezonu. Na tę chwilę trudno wyrokować, w którą stronę podąży Solloway. The Affair już czwarty sezon snuje opowieść o ludzkich dramatach. Mimo wzlotów i upadków, serial trzyma zadowalający poziom. Ostatnie epizody udowodniły, że twórcy wciąż potrafią zaskoczyć, a estetyka opowieści doskonale nadaje się do artystycznych eksperymentów z formą i treścią. Co prawda finał jest wolny od tego typu motywów, ale twórcom udaje się zamknąć historię w sposób satysfakcjonujący. Szkoda Vica, ale trzeba przyznać, że jego historia w czwartym sezonie jest jedną z lepszych. Odejście Allison również nie mogło wypaść ciekawiej. Cole i Noah dostali wystarczającą ilość czasu, aby rozwinąć się w interesujący sposób. Łyżkę dziegciu sponsoruje Helen, ale jej postać nie jest w stanie zniwelować zadowalającego poziomu czwartej serii. The Affair to nadal bardzo dobry serial, który nadchodzącym, finałowym sezonem ma szansę przejść do historii jako najlepszy odcinkowy dramat miłosny we współczesnej telewizji.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj