Big Show i jego Show opowiada historię dość schematyczną. Wręcz przez cały sezon miałem skojarzenia z nieudanym sitcomem Netflixa zatytułowanym All About The Washingtons, który został skasowany po pierwszym sezonie. Tam był znany raper, który przeszedł na emeryturę, tu mamy popularnego wrestlera z pierwszej ligi WWE. Obaj mają problem z przystosowaniem się do rodzinnego życia i stoją przed wieloma wyzwaniami. Schematyczność bije z nowej produkcji Netflixa zbyt mocno, aby można było przejść obok tego obojętnie, bo pod tym kątem to produkcja, jakich były dziesiątki w historii gatunku. Jako że dwa ostatnie sitcomy Netflixa to praktycznie ten sam serial (nie zdziwiłbym się, gdyby były to te same scenografie), trudno dostrzec w tym kreatywne rozwiązania. Oczywiście pod względem budowy humoru The Big Show Show opiera się na oczywistości, bo mamy bohatera, który jest praktycznie ponad dwumetrowym olbrzymem, więc twórcy korzystają z tego z ochotą. Mamy więc sporo humoru sytuacyjnego, w którym wrestler radzi sobie zaskakująco udanie. Trudno odmówić mu wyczucia czasu i dobrego podejścia do określonych gagów oraz dystansu do samego siebie. Dzięki temu ten serial ma zabawne momenty, które mogą się spodobać. Szczególnie w interakcji z dzieciakami. Trudno było oczekiwać, że zaletą familijnego sitcomu będzie tytułowy bohater bez większego aktorskiego doświadczenia.
fot. Netflix
Kreacja rodziny Big Showa wypada poprawnie i – ponownie –  schematycznie. Mamy więc dzieciaki o określonych cechach, które mają humorystycznie napędzać ten sezon. Najmłodsza ma być uroczym geniuszem zła (pada nawet porównaniu do Dru i Minionków) i czasem trafia to w punkt, ale często wydaje się zbyt naciągane. Kolejna to typowa snobka, sztywna dziewczyna o politycznych aspiracjach, więc szybko po takim krótkim opisie można dostrzec, co będzie fundamentem humoru, Najstarsza to po prostu zwyczajna nastolatka, która na tle reszty jest nijaka i bez charakteru. Jedynie sprawdza się w budowie relacji z ojcem.  To, co na pewno wyszło w tym serialu, a nie udało się w All About The Washingtons, to budowa emocjonalnej bazy. Opieranie się na tym, że wielki olbrzym otwiera się, pokazując swoją wrażliwość i miłość do dzieci, to zabieg prosty, nie raz stosowany w rozmaitych komediach. Pod tym kątem jednak serce jest po właściwiej strony i można uwierzyć w te relacje i miłość ukazywaną na ekranie. A to pierwszy, prosty, ale zaskakujący udany krok twórców, który nadaje temu jakiś sensowny wydźwięk. Pierwszy sezon The Big Show Show to zaledwie 8 krótkich odcinków. Nie mogę powiedzieć, że to zły serial, bo czuć w nim potencjał na prostą, ale przyjemną rozrywkę. Nie mogę powiedzieć, że ten czas uważam za stracony. Z drugiej strony to po prostu zwykły przeciętniak, który ma jedynie kilka udanych momentów na cały sezon. A to trochę mało, by traktować tę alternatywę poważnie na tle innych gatunkowych seriali.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj