Jak na serial, który w głównej mierze opiera się na kobiecych protagonistkach, kwestią czasu wydawało się poruszenie tematu raka piersi. Oczekiwania zostały spełnione i mogą zadowolić nawet najbardziej wybrednych wyjadaczy telewizji. Poraz kolejny serial dowiódł, że ma swoje własne zdanie na najbardziej zatrważające kobiece tematy, a cukierkowa koncepcja jedynie im to ułatwia. Odcinek rozpoczyna się w parku, w którym Kat i Sutton dołączyły do grona kobiet pokazujących swój biust w ramach akcji szerzącej świadomość na temat profilaktyki raka piersi. Jane, która jak się później okazuje ma pewne traumatyczne doświadczenia na tym gruncie, decyduje się jedynie obserwować odwagę swoich przyjaciółek. Ta scena stanowi punkt wyjścia do późniejszej dyskusji. Przede wszystkim serial stara się zwrócić uwagę na wiek kobiet, w którym powinny zacząć się badać. Poprzez postać Jane, która jest przeciwna, aby już kobiety przed trzydziestką poddawały się badaniu, twórcy dają do zrozumienia, jak bardzo błędne jest przekonanie kobiet o swoim własnym zdrowiu. Starają się uzmysłowić również, że irracjonalny strach, który młode kobiety odczuwają, bywa niszczący i blokujący. Jane staje się tutaj symbolem dziewczyny, która mimo ciężkiego dzieciństwa (jej matka zmarła na raka jak była dzieckiem), ostatecznie jest w stanie przełamać swoje głęboko zakorzenione obawy. Kate Stevens (Jane) bardzo dobrze sobie radzi aktorsko w kluczowych momentach. Jej występ jest wiarygodny, a scena w której wyrzuca z siebie tłamszone latami emocję, agresję, a w tym także osobiste pretensje do Jaqueline dodają ciekawego kolorytu do całej jej postaci. Ten krótki wybuch emocji, podszyty gorzkimi wspomnieniami o matce i paniką o własne życie, pokazuje również jak młoda i niedojrzała jest jeszcze Jane. Tym bardziej imponujące jest dalsze poprowadzenie jej wątku. Decyzja o poddaniu się badaniom, a także pozytywnych ich wynik daje serialowi możliwość kontynuowania tego tematu w przyszłości. Jen posiada mutację genu, który zwiększa ryzyko zachorowania na raka piersi. Obecnie jest zdrowa, ale musi jednak stale się kontrolować. Ten słodko-gorzki finał, tak nietypowy dla The Bold Type, w końcu pokazuje, że serial ma coś więcej do zaoferowania niż pozytywne opowiastki o spełniających się marzeniach. W temacie piersi pozostaje również Kat, która jako dyrektor do spraw social media aktywnie angażuje się w kampanię promującą badania profilaktyczne. Okazuje się jednak, że w jej przypadku pojawiają się zawodowe komplikacje. Jej postać prezentuje nieco inny dyskurs i skupia się na społecznym tabu wobec kobiecych sutków, o które właśnie odbija się Kat w swoich działaniach. Sprawa wielokrotnie przewijała się w mediach, z takim samym rezultatem: kobiece piersi z pokazanymi sutkami należy ocenzurować w publicznych mediach i są nieodpowiednie dla wrażliwszych moralnie widzów. Wobec takiego stanu rzeczy, Kat zbiera się w sobie i narażając dobrą reputację magazynu Scarlet stara się uwolnić kobiece piersi spod społecznej presji. Nie do końca ma znaczenia, czy jej się to udaje czy nie, bo ostatecznie Kat wchodzi raczej na prywatną wojnę o swoje racje, niż faktycznie zależy jej na wcześniej wspomnianej profilaktyce raka piersi. Ponownie serial pokazuje, jak krótkowzrocznie zdarza się naszym głównym bohaterkom postrzegać świat, a co za tym idzie, jak wiele muszą się jeszcze nauczyć. Doskonałym nauczycielem jest oczywiście Jacqueline, która reprezentuje wszystko to, co każda kobieta chciałaby mieć: autorytet, mądrość życiową, rozwiniętą inteligencję emocjonalną, a przede wszystkim czas i uwagę dla ludzi od niej zależnych. Melora Hardin ponownie zachwyca i skrada każdą pojedynczą scenę, w której się pojawia. Pokazanie jej jako całkowicie pozytywnej postaci, a przy tym skutecznej szefowej czyni cuda w odbiorze całego serialu. Jej pewność siebie, kwalifikacje zawodowe i kobieca siła jest idealnym kontrastem dla młodocianego rozchwiana głównych bohaterek. Na plus jest też fragment, w którym pozwolono widzom, a także Jane zajrzeć do jej domowych pieleszy. Nic dodać, nic ująć, po prostu The Bold Type odczarowuje każdy kolejny mit dotyczący kobiety u władzy. Odcinek The Breast Issue nie jest najłatwiejszym i najprzyjemniejszym epizodem. Wypełniono go po brzegi silnymi emocjami, a także negatywną energią. Tym bardziej miło było obserwować Sutton i Maxa, którym to przypadło w udziale rozluźnienie nieco atmosfery. Sutton rozpoczyna swój pierwszy dzień w pracy i jak można się było tego spodziewać - zaczyna ponownie od samego początku kariery. Przynoszenie kawy i segregowanie ciuchów to jej nowa rzeczywistość, przeplatana staraniami, by zaskoczyć Olivera i zaskarbić sobie jego uznanie. Tutaj mamy do czynienia ze zwykłymi błahostkami, jak zgubienie ważnej i drogiej bransoletki i próba jej odzyskania itp. Pod tym względem serial idzie na fabularną łatwiznę. Nadrabia jednak urokiem osobistym bohaterów. Dla Sutton szykuje się trójkąt miłosny między nią, Richardem i Maxem. I jak zwykle takie rzeczy nudza na wskroś, tym razem jednak dynamika pomiędzy postaciami jest przyjemna dla oka i ucha. A zresztą, serial jest letnim quilty pleasure, więc nie mam nic przeciwko i kibicuję każdej ze stron. The Breast Issue jest raczej najlepszym odcinkiem z dotychczas wyemitowanych. Jest zarówno mocny i porusza istotne dla kobiet tematy, ale przełamuje swoją powagę odpowiednim żartem, może ckliwym i niezręcznym, ale dobrze dopasowującym się do całości. Odcinek bardzo na plus i godny obejrzenia.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj