The Bridge: Na granicy w przedostatnim odcinku sezonu stawia na grę w kotka i myszkę. Obserwujemy to z perspektywy Sonyi (Diane Kruger) i Hanka (Ted Levine), który jak na twardziela przystało czmycha, jakby kilka dni temu nikt go wcale nie zmasakrował. Problem z tym wątkiem jest taki, że to zwyczajna pogoń z punktu A do punktu B - bez zwrotów akcji, interesujących motywów oraz przede wszystkim emocji. W tej grze pomiędzy Sonyą a Eleanor (Franka Potente) powinno być napięcie, a ja jako widz powinienem kibicować bohaterce - niestety niczego takiego tutaj nie ma. Towarzyszy jedynie obojętność; nie ma możliwości zaciekawić się zwyczajnym sprzątaniem Eleanor.
U Marco (Demian Bichir) nie jest wcale lepiej. Takie to mało pomysłowe, zwyczajne i po prostu nudne, kiedy Marco próbuje bez większego sensu namówić Fausto do poddania się. Problem polega na tym, że ani razu w tym serialu nikt nam nie pokazał jakiegokolwiek wpływu Marco na Fausto. Dlatego to, że Marco nagle okazał się jego przyjacielem z dzieciństwa i to jest jedyną rzeczą, jaka ma usprawiedliwić jego głupie zachowanie, kompletnie nie działa. Nie zapominajmy też o przewidywalności i tanich trikach (element z autem wysłanym dla zmyłki). The Bridge: Na granicy jest przykładem tak wielkiego braku kreatywności, że to aż smutne. Twórcom wystarczyło jej tylko i wyłącznie na odtworzenie oryginału w amerykańskich realiach w niezłym 1. sezonie.
[video-browser playlist="633232" suggest=""]
Nieporozumieniem tego odcinka (jak i całego serialu) jest historia Stevena Lindera (Thomas M. Wright) i jego miłości do Eve. Wątek ten toczy się kompletnie z boku i nie ma najmniejszego związku z pozostałymi elementami The Bridge: Na granicy. Gdyby to jeszcze miało jakiś sens, gdyby postać Stevena była ciekawa i intrygująca, ale nie - on był nudny w 1. sezonie i tutaj jest po prostu jeszcze bardziej nudny, a do tego irytujący. Mądrością też nie grzeszy, co pokazuje ostatnia scena odcinka, z jego śmiercią. Z kamieniem na doświadczonego policjanta? Kto wpadł za kulisami tego serialu na tak absurdalny pomysł? Gdyby jeszcze się zaczaił i znienacka go zdzielił, dałoby się to uwiarygodnić, ale nie - idzie za nim z tym kamieniem, dając przeciwnikowi wszelką możliwość się obronić. Absurd!
Czytaj również: "Gotham" traci widzów, wysoka oglądalność "Castle"
Nie mogę znaleźć niczego pozytywnego w 2. sezonie The Bridge. Wszystko jest jakieś takie mdłe, pozbawione ciekawego pomysłu i sensu. Postacie błąkają się po ekranie, mówią o ważnych rzeczach, ale tak naprawdę nic interesującego się nie dzieje. Może twórcy mają jakiś solidny pomysł przynajmniej na zakończenie sezonu lub też całego serialu.