„The Bridge: Na granicy”: sezon 2, odcinek 12 – recenzja
Za nami przedostatni odcinek 2. sezonu The Bridge: Na granicy, a emocji oraz fabularnego celu nadal brak.
Za nami przedostatni odcinek 2. sezonu The Bridge: Na granicy, a emocji oraz fabularnego celu nadal brak.
The Bridge: Na granicy w przedostatnim odcinku sezonu stawia na grę w kotka i myszkę. Obserwujemy to z perspektywy Sonyi (Diane Kruger) i Hanka (Ted Levine), który jak na twardziela przystało czmycha, jakby kilka dni temu nikt go wcale nie zmasakrował. Problem z tym wątkiem jest taki, że to zwyczajna pogoń z punktu A do punktu B - bez zwrotów akcji, interesujących motywów oraz przede wszystkim emocji. W tej grze pomiędzy Sonyą a Eleanor (Franka Potente) powinno być napięcie, a ja jako widz powinienem kibicować bohaterce - niestety niczego takiego tutaj nie ma. Towarzyszy jedynie obojętność; nie ma możliwości zaciekawić się zwyczajnym sprzątaniem Eleanor.
U Marco (Demian Bichir) nie jest wcale lepiej. Takie to mało pomysłowe, zwyczajne i po prostu nudne, kiedy Marco próbuje bez większego sensu namówić Fausto do poddania się. Problem polega na tym, że ani razu w tym serialu nikt nam nie pokazał jakiegokolwiek wpływu Marco na Fausto. Dlatego to, że Marco nagle okazał się jego przyjacielem z dzieciństwa i to jest jedyną rzeczą, jaka ma usprawiedliwić jego głupie zachowanie, kompletnie nie działa. Nie zapominajmy też o przewidywalności i tanich trikach (element z autem wysłanym dla zmyłki). The Bridge: Na granicy jest przykładem tak wielkiego braku kreatywności, że to aż smutne. Twórcom wystarczyło jej tylko i wyłącznie na odtworzenie oryginału w amerykańskich realiach w niezłym 1. sezonie.
[video-browser playlist="633232" suggest=""]
Nieporozumieniem tego odcinka (jak i całego serialu) jest historia Stevena Lindera (Thomas M. Wright) i jego miłości do Eve. Wątek ten toczy się kompletnie z boku i nie ma najmniejszego związku z pozostałymi elementami The Bridge: Na granicy. Gdyby to jeszcze miało jakiś sens, gdyby postać Stevena była ciekawa i intrygująca, ale nie - on był nudny w 1. sezonie i tutaj jest po prostu jeszcze bardziej nudny, a do tego irytujący. Mądrością też nie grzeszy, co pokazuje ostatnia scena odcinka, z jego śmiercią. Z kamieniem na doświadczonego policjanta? Kto wpadł za kulisami tego serialu na tak absurdalny pomysł? Gdyby jeszcze się zaczaił i znienacka go zdzielił, dałoby się to uwiarygodnić, ale nie - idzie za nim z tym kamieniem, dając przeciwnikowi wszelką możliwość się obronić. Absurd!
Czytaj również: "Gotham" traci widzów, wysoka oglądalność "Castle"
Nie mogę znaleźć niczego pozytywnego w 2. sezonie The Bridge. Wszystko jest jakieś takie mdłe, pozbawione ciekawego pomysłu i sensu. Postacie błąkają się po ekranie, mówią o ważnych rzeczach, ale tak naprawdę nic interesującego się nie dzieje. Może twórcy mają jakiś solidny pomysł przynajmniej na zakończenie sezonu lub też całego serialu.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat