Tom Hanks grający czarny charakter – to nie zdarza się zbyt często. Szkoda, że reżyser nie potrafił tego wykorzystać.
Znudzona swoją dotychczasową praca i borykająca się z problemami finansowymi Mae Holland (
Emma Watson) zostaje zatrudniona w The Circle – najpotężniejszej na świecie firmie internetowej. Jest zafascynowana jej nowoczesnością, rozmachem oraz możliwościami, jakie oferuje swoim użytkownikom. Założyciela tej firmy, Eamona Baileya (
Tom Hanks), uważa za wizjonera, geniusza i prawie że zbawcę narodu, który pomoże wyprowadzić USA na prostą. Z czasem praca w Kręgu pochłania dziewczynę bez reszty, a jej rola w korporacji ewoluuje w niepokojący sposób. Stając się pionkiem w przewrotnej grze Baileya, Mae nie dostrzega zagrożeń, jakie rodzi miejsce zatrudnienia. Dopiero gdy odkrywa przerażającą prawdę o Kręgu, zrobi wszystko, by wyrwać się z macek organizacji. Nie ma jednak pojęcia, jak daleko sięgają wpływy pracodawców i ich potęga inwigilacji.
The Circle to nieudolne połączenie
The Truman Show z
The Social Network z tą różnicą, że tutaj prawie nikt nie podaje w wątpliwość decyzji szefów. Wszyscy za nimi ślepo podążają. Jakakolwiek zawiść pojawia się jedynie, gdy dany pracownik zaczyna tracić na znaczeniu i spada w hierarchii. Film w reżyserii Jamesa Ponsoldta oparty na książce Dave’a Eggersa miał być zwróceniem uwagi na coraz większą zgodę społeczeństwa korzystającego z nowych technologii na inwigilację przez wielkie korporacje. Ludzie nie zastanawiają się nad ilością danych, często bardzo poufnych, które udostępniają codziennie na swój temat firmom mogącym z nimi zrobić dosłownie wszystko. Świadomie dajemy się podglądać. Raportujemy każdy swój ruch. Opowiadamy o preferencjach w temacie jedzenia, muzyki, wakacji. Spokojnie możemy założyć, że taki Facebook wie o nas więcej, niż byśmy chcieli, by wiedział. W takim świecie żyje właśnie główna bohaterka filmu. Ludzie wszędzie dobrowolnie zakładają kamery i transmitują swoje życie praktycznie 24 godziny na dobę. Sama Mae staje się ambasadorką tego projektu, czyniąc ze swojego życia prywatnego zwykły reality show. Co zresztą ma bardzo poważne konsekwencje.
Reżyser posuwa się nawet dalej w swojej wizji, pokazując, w jaki sposób właściciele The Circle chcieliby wpływać na losy kraju, a może nawet świata. Pomysł, by za pomocą ich aplikacji zmusić wszystkich obywateli do głosowania w wyborach do senatu czy nawet wyborach prezydenckich, nie jest taki odrealniony. Pojawia się jednak zagrożenie, że właściciele programu będą mogli własnoręcznie wpływać na wyniki tych wyborów. W filmie zobaczymy, w jak prosty sposób udostępnianie danych danej aplikacji może się zemścić na użytkowniku. Nawet zakończyć jego karierę polityczną.
To są bardzo ciekawe rozważania, tylko podane w strasznie mdły sposób. Główną bolączką filmu jest jego naiwna fabuła i słabo skonstruowane postaci. Grany przez Toma Hanksa wizjoner pchany żądzą zysku, ale umiejący w złotousty sposób sprzedać swoje brednie zebranej auli ludzi, jest tak słabo i jednowymiarowo napisany, że widz traci nim kompletnie zainteresowanie. Jego działania nie wywołują jakichkolwiek emocji. Podobnie jest z Mae graną przez Emmę Watson. Dziewczyna w pewnym momencie ma być buntowniczką, która wywróci cały system do góry nogami, ale robi to z zerowym zaangażowaniem emocjonalnym. Nie ma tu żadnego zrywu. Brakuje tu też jakiejś fali, która by porwała resztę pracowników.
Szkoda mi tego filmu, tym bardziej, że swoją ostatnią rolę zagrał w nim zmarły niedawno
Bill Paxton. Jako ojciec głównej bohaterki, cierpiący na stwardnienie rozsiane, jest praktycznie nie do poznania. Szkoda, że reszta obsady nie zagrała z tak dużym zaangażowaniem jak on. Rozczarowany jestem w szczególności Tomem Hanksem, którego zawsze miałem za znakomitego aktora wyciągającego ze swoich postaci maksimum możliwości, a ostatnio mam wrażenie, że po prostu stara się zgarnąć wypłatę przy najmniejszym wysiłku.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h