The Endgame to nowy serial o walce z białoruską kryminalistką, która snuje sieć intryg w nieokreślonym celu. Czy warto obejrzeć?
The Endgame ma jedną naprawdę mocną zaletę i jest nią Morena Baccarin. Jej Elena Federova to postać bardzo przerysowana i stereotypowa, ale aktorka wyraźnie czuje się w takich rolach jak ryba w wodzie. Każdy, kto swego czasu oglądał
V: Goście, wie, o czym teraz piszę. W nowym serialu te wszelkie zalety się sprawdzają, bo dzięki temu jest to postać interesująca i pomimo osadzenia w stereotypie, nie do końca taka oczywista i przewidywalna.
Na pewno ten serial ma dobre tempo i potrafi zainteresować, bo każdy aspekt intrygi ma wiele warstw, więc nie jest tak do końca typowy. Wymaga to jednak przymknięcia oka na uproszczenia całego konceptu, które są jawnie dostrzegalne. Cały plan udaje się zbyt perfekcyjnie i to wszystko w pewnych momentach wydaje się ciut naciągane i tym samym przesadnie proste. To tego typu historia, w której twórcy są przekonani, jak bardzo wielowarstwową i skomplikowaną historię tworzą, ale w istocie jest przeciwnie. Po dwóch odcinkach czuć, że rozwiązania są czasem zbyt banalne, a twisty już stają się przewidywalne. Tak jak motywacje Fedorovej, które nie są jeszcze na tyle omówione, by uwierzyć, że wydarzenia są adekwatne do ich skali.
Nie przeczę jednak, że konwencja sprawia, że ten serial dobrze się ogląda. Jest banalnie, a twórcy czasem za bardzo opierają się na uproszczeniach, ale to wciąga i angażuje. Jest interesująco - i choć twisty są proste, to przyciągają do
The Endgame. Ciekawi w tym wszystkim to, o co tak naprawdę chodzi Fedorovej. Rozrywkowy charakter serialu jest niepodważalny. Najważniejszym atutem jest to, że nie zdecydowano się na formę procedurala (historii opartej na jednoodcinkowych, zamkniętych wątkach). Po trailerze można było dostrzec w tym pewne ryzyko pójścia ścieżką
Czarnej listy, ale na szczęście tak nie jest i cały czas obserwujemy większą historię będącą efektem planu Eleny.
Baccarin jest zaletą produkcji, ale
Ryan Michelle Bathe w roli bohaterskiej agentki FBI niestety nie. Jest to postać stereotypowa, nieciekawa i pozbawiona choćby nutki charyzmy. Banalność, z jaką rozwiązuje kolejne zagadki Eleny, potrafi momentalnie zabrać całą frajdę i sens temu serialowi. Gdy bohaterka jest tak idealna i wszystko wychodzi jej perfekcyjnie, staje się jedynie nudna. Nie ma ludzkich cech!
The Endgame ma interesujący fundament, dobry czarny charakter i pomysł z potencjałem. Na razie efekt wywołuje mieszane odczucia, ale jest szansa, że wyjdzie z tego ostatecznie guilty pleasure, czyli coś, co chętnie się ogląda - i to pomimo świadomości wad.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h