The Expanse w końcu łapie wiatr w żagle i oferuje widzom wyraźny rozwój fabularny, na który osobiście czekałem od kilku odcinków. Najciekawiej jest oczywiście podczas eksploracji zaginionego statku, której dokonuje Holden i spółka. Udaje się twórcom pokazać to przede wszystkim z dobrą dawką napięcia i niepewności. Co najważniejsze, cały czas pobudzana jest ciekawość widza, a świadomość, że zagrożenie może czyhać na każdym kroku, jedynie potęguje dobry efekt. Zauważmy, że tak naprawdę nic szczególnego się tutaj nie dzieje, ale badanie tego statku ogląda się mimo to z niemalejącą ciekawością, a gdy dochodzi do odkrycia czegoś dziwnego, akcja jedynie nabiera rozpędu. Tak naprawdę trudno powiedzieć, z czym mamy do czynienia. Efekt eksperymentu? Broń biologiczna? Technologia istot pozaziemskich, których notabene na razie w tym serialu w ogóle nie ma? Wątek ten rodzi więcej pytań niż odpowiedzi, ale robi to w taki sposób, że chce się szybko wiedzieć, co będzie dalej. Pozytywnym zaskoczeniem jest sytuacja Millera na Erosie, gdzie kontynuuje on poszukiwanie młodej dziewczyny. Jego próby przesłuchiwania, rozmowa z kolegą i wyjaśnienie motywacji sprawiają, że można naprawdę lepiej go zrozumieć. Jest to zdecydowanie postać niejednoznaczna, która na tle innych potrafi chyba najbardziej zainteresować. Nie sądziłem, że scenarzyści koniec końców będą łączyć bezpośrednio wszystkie wątki, więc wyjawienie, że Julie to Polanski, jest naprawdę pozytywnym zaskoczeniem. Pokazuje to, jak twórcy serialu sprawnie rozpisali tę historię na odcinki, odpowiednio dawkując informacje, emocje i rozwój fabularny. No url Wydarzenia w hotelu są w pewnym sensie oczekiwane, bo widzieliśmy wielokrotnie, że szpieg zdalnie łączy się (bądź próbuje) z siecią przez swoją wstawkę w oku, więc siłą rzeczy musiało dojść do konfrontacji. Jest ona na swój sposób przewidywalna, a jej realizacja wydaje się zaledwie przeciętna - bez szczególnych emocji czy napięcia wywołanego niepokojem o los któregoś z bohaterów. Bardzo duży plus za połączenie wątków grupy Holdena z Millerem. Jest to rozwiązanie potrzebne i zarazem mile widziane. Zakończenie wątku Julie jest bezapelacyjnie udane, bo twórcy zdołali stworzyć niespodziankę i zbudować pewien smutny wydźwięk tego finiszu. Trudno było oczekiwać jakiegoś happy endu, ale brawa za to, że udało im się wywołać emocje. Pokazali to subtelnie i mocno. Tym razem nie mogę narzekać na brak dynamiki w The Expanse, bo naprawdę dzieje się wiele, a fabuła rozwija się i intryguje. Ponieważ druga część finału nazywa się Przebudzenie Lewiatana (jak książka), aż ciekawość zżera, jak scenarzyści rozwiną historię dalej. Na razie jest to naprawdę dobry serial science fiction, który ani na chwilę nie zszedł w tym sezonie poniżej wysoko ustawionego poziomu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj