"The Flash" ładnie rozwija się w 20. odcinku, w pełni skupiając się na przewodnim wątku i kładąc fundamenty pod emocjonującą końcówkę sezonu.
"
The Flash" robi w najnowszym odcinku coś, co jest bardzo rzadkie w tym serialu: w pełni skupia się na głównym wątku sezonu, nie marnując czasu na łotra odcinka i jedynie gdzieś w tle wciskając wątek Iris, która nadal z powodzeniem walczy o tytuł najbardziej irytującej postaci we współczesnej telewizji. Plus taki, że cały jej wątek nie jest wyeksponowany, nie drażni tak mocno, a niektóre elementy retrospekcji (aczkolwiek udawanie smutku przy Barrym w śpiączce momentami boli...) i finalne domyślenie się prawdy o Flashu działają i potrafią odpowiednio dopełnić fabułę odcinka. Zaskakuje to, że Eddie jest drobnym elementem humorystycznym w związku z oświadczynami po 5 minutach bycia razem. Śmieszne, jak miłość zaślepia, prawda? Jeszcze niedawno Iris prawie z nim zerwała, bo nie chciał jej powiedzieć czegoś związanego z jego pracą, zachowując się do tego jak nierozgarnięta nastolatka, ale i tak on chce się z nią żenić. Cóż, chyba taki już urok tych młodzieżowych seriali komiksowych, bo logiki tu za grosz.
Pomijając te mniej istotne i mało ciekawe elementy odcinka oraz skupiając się na tym, co jest ważne, wniosek nasuwa się sam - jest dobrze. "The Trap" ma w sobie wszystko to, czego brakuje w 3. sezonie "
Arrow": emocje, napięcie i nawet brak przewidywalności. Granie w kotka i myszkę z Wellsem działa wyśmienicie, bo jako widz zdaję sobie sprawę, po jak cienkim lodzie bohaterowie stąpają. I choć wydaje się, że Harrison daje się im wodzić za nos dość prosto, twórcy oferują nam dobry zwrot akcji, który trudny był do przewidzenia. Tutaj jest potrzebna pewna konsekwencja w kwestii tego, że Wells jest zawsze o krok przed swoimi przeciwnikami. Efekt jest zgodny z oczekiwaniami. Ogląda się to dobrze, emocji nie brak, a do tego dostajemy intrygujące informacje pochodzące z pokoju czasu Wellsa.
[video-browser playlist="691292" suggest=""]
Dobrze też poprowadzono sceny snu ze wspomnieniami z kluczowego dla tego sezonu odcinka przed podróżą w czasie oraz samo odtworzenie tych wydarzeń prowadzących do zwrotu akcji. Tutaj Cisco pokazuje się z ciekawszej strony i coraz bardziej mnie do siebie przekonuje. Jest to postać lekka, sympatyczna i ma znaczenie fabularne. Tego samego nie mogę powiedzieć o Caitlin, która jest urocza i nic więcej. W kwestii metamorfa wkrada się pewna nieścisłość. W końcu kiedy bił się on z Flashem, będąc nim, nie był w stanie odtworzyć jego mocy, a jako Reverse-Flash jakoś bez problemu potrafi stworzyć "zabójczą rękę". Niedopatrzenie ze strony scenarzystów?
Odcinek 20. rzucił też sporo światła na relację Reverse-Flasha z Barrym Allenem, która nadaje temu serialowi wyjątkowości i sprawia, że wszystko nabiera głębszego sensu i staje się ciekawsze. Widzimy, że panów łączy długa historia, która została jeszcze bardziej rozbudowana przez bycie mentorem dla młodego Barry'ego. To Harrisona Wellsa, złoczyńcę sezonu, stawia w innym świetle, robiąc z niego postać wyrazistszą i zdecydowanie niejednoznaczną. Jest to czarny charakter, jakiego "
Arrow" desperacko potrzebuje po zmarnowaniu potencjału Ra's al Ghula. Cały odcinek sugeruje mi jednak, że Barry Allen w przyszłości nie jest takim sympatycznym gościem, jakiego znamy. Wyraźnie mamy do czynienia z osobistą urazą nie do wybaczenia i zemstą na Allenie, więc pozostaje pytanie, co takiego się wydarzyło. Czy w finale twórcy poruszą ten temat, rozbudowując jeszcze bardziej relację superbohatera z jego arcywrogiem? Ma to ogromny potencjał i szalenie intryguje.
Czytaj również: Spin-off „Arrow” i „The Flash” zadebiutuje w styczniu
Nareszcie zakończyła się gra w kotką i myszkę. Większość kart leży na stole, a wydarzenia kierują się do ostatecznego starcia, więc emocje teraz powinny jedynie rosnąć. "
The Flash" ma swoje problemy, które nadrabia w tym odcinku historią mającą sens i ograniczeniem wątków miłosnych (zastąpionych solidnie ukazaną rodzinną więzią). Serial przeszedł długą drogę od solidnych początków, w których szybko pojawiała się monotonia i schematyczność. Klucz do sukcesu teraz leży w tym, by odpowiednio zakończyć sezon, dając widzom emocje, które zostaną z nimi do premiery kolejnej serii. Czyżby ich gwarantem miał być Grodd? Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h