The Flash i Arrow. Barry Allen i Oliver Queen. Zestawienie tych dwóch bohaterów obok siebie było świetnym pomysłem już od wielu miesięcy, gdy stacja CW rozpoczynała pracę nad The Flash. Stworzenie spin-offu Arrow błyskawicznie przywoływało na myśl, że bohaterowie obu produkcji będą się często spotykać, szczególnie gdy potwierdzono, że seriale dzieją się w tym samym uniwersum. Obecnie podobna sytuacja ma miejsce w przypadku "Supergirl". Co prawda serial tworzony jest dla CBS, ale razem z CW mają one tego samego właściciela, dlatego nic nie będzie stało na przeszkodzie, by Kara Zor-El spotkała na swojej drodze Barry’ego lub Olivera.
"The Flash vs. Arrow", jak sama nazwa wskazuje, był odcinkiem, w którym uczeń starał się dorównać swojemu mistrzowi. Już w pilotowym odcinku The Flash oglądaliśmy scenę, w której Barry przybył do Starling City, by porozmawiać ze swoim mentorem. Teraz jednak spotkanie odbyło się na terenie Allena, a Oliver w Central City pojawił się po raz pierwszy. Z dużą łatwością scenarzyści potrafili pokazać różnice w zachowaniu nieco szalonego, roztrzepanego Barry’ego i chłodnego, wyrafinowanego Olivera. Queen od początku chciał dobrze. Starał się zwrócić uwagę Allena na aspekty, które mogą pomóc mu w schwytaniu metaludzi. Oliver nie chciał angażować się w "sprawę tygodnia" i nie planował paradować w swoim zielonym kostiumie po ulicach Central City. Rzeczywistość okazała się jednak inna.
[video-browser playlist="612356" suggest=""]
Złoczyńca, który pojawił się w "The Flash vs. Arrow", szybko zepchnięty został na drugi plan, gdy nieuważny Barry częściowo "przejął" jego moce. Jestem pod ogromnym wrażeniem pojedynku na ulicach Central City, w którym niezrównoważony Flash walczył jak równy z równym ze swoim nauczycielem. Oliver - nieposiadający supermocy, ale za to ze świetnym wyszkoleniem - dotrzymywał kroku Barry’emu przez długi czas. Bardzo podobały mi się efekty, a momentami wręcz zastanawiałem się, skąd producenci mają tak duży budżet na efekty specjalne w The Flash. Scena walki pomiędzy Flashem i Arrowem wypadła nadzwyczaj dobrze i była jednym z najlepszym elementów 1. części crossovera.
Z dużą łatwością w całą historię scenarzyści wpisali też wątki humorystyczne. Zszokowany umiejętnościami Barry’ego Diggle wypadł nie tyle przekonująco, co zabawnie. Podobnie zachowywała się Felicity, której ubranie zaczęło się palić pod wpływem prędkości Barry’ego. Swoje jak zawsze dołożył też Cisco. Z The Flash od 1. odcinka bije ogromny luz i swoboda, czego nie zawsze można powiedzieć o Arrow. Dzięki temu produkcję z Grantem Gustinem w roli głównej ogląda się nadzwyczaj przyjemnie. Fabularne połączenie z Arrow tylko temu pomogło. Cieszy też, że Oliver nie ukrywał swojej tożsamości przed pomocnikami Barry’ego, a odkrycie jego tożsamości przez dr. Wellsa pozostaje tajemnicą (zapewne zajrzał w przyszłość).
Czytaj również: Recenzja 8. odcinka "Arrow", 2. części crossovera
1. część crossovera seriali The Flash i Arrow wypadła całkiem przyzwoicie. Nie była to wybitna, spektakularna historia, w której celem bohaterów było ratowanie ludzkości. Epizod mocno skupił się na prywatnej stronie bohaterów. Pokazał, że Barry wciąż musi się dużo uczyć, by dorównać Oliverowi. Mam nadzieję, że nie był to jednorazowy pomysł i niebawem Arrow ponownie zagości w Central City, tym razem jednak, by pomóc zapobiec znacznie poważniejszemu zagrożeniu.