"Pilota ogląda się w zasadzie jak film, a te mają to do siebie, że choćby nie wiem jak wspaniałe, po dłuższym czasie męczą" – pisałem po pierwszym odcinku. "Tematyka The Following pasuje idealnie na film czy też miniserial. Gdy fabuła rozciągnięta zostaje na większą liczbę odcinków, bardzo łatwo popaść w rutynę i w konsekwencji zacząć zanudzać widownię" – pisał Marcin Rączka po odcinku trzecim. Niestety wszystko to dotyczy również czwartego.
Tytuł – "Mad Love" – dobrze oddaje to, co zobaczyć możemy na ekranie. Oczywiście absolutnie nic w tym złego, w końcu po to jest. Problem polega na tym, że widzimy właśnie to – trzy wątki dotyczące tytułowej "szalonej miłości" – a chyba nie na takie wrażenia liczy widz, zabierając się za serial o agentach FBI szukających seryjnych morderców z mózgami wypranymi przez nawiedzonego fana krwistej poezji.
Któż więc tak ze wspomnianej miłości szaleje? Na pewno Maggie, której wątek zostaje kontynuowany. Po śmierci męża postanawia zemścić się na Ryanie, dopadając jego siostrę i zaciągając go tym samym w pułapkę. Nie potrzeba szóstego zmysłu, aby zauważyć, że cały jej plan z góry skazany jest na niepowodzenie, ale akcja poprowadzona jest całkiem przyzwoicie, więc nie ma tragedii. Twórcy zapewnili nam przy tym solidną porcję retrospekcji dotyczących rodzeństwa.
[image-browser playlist="594330" suggest=""]
©2013 FOX
Z problemami sercowymi – dosłownie i w przenośni – zmaga się również nasz główny bohater, o czym akurat wiemy od pierwszego odcinka. Nic nowego, nic szczególnego, ale mimo wszystko postanowiono nam o tym przypomnieć, serwując przy tym kolejny zestaw odwołań do przeszłości, który za wiele do fabuły nie wnosi.
Trzeci motyw miłosnych rozterek pojawia się ponownie, a jakże, w "heterogejowskim" trójkącie z porwaną dziewczyną trzymaną w piwnicy. Jest on tak irytujący i chaotyczny, że aż brak mi słów. O kolejnej serii retrospekcji chyba nie muszę już wspominać?
Całe szczęście w czwartym odcinku znalazło się też miejsce na dwa plusy: tym razem żaden nowy fanatyk nie wyskoczył z przysłowiowej lodówki, a wątek dziecka Claire ma w końcu szansę posunąć się dalej. Niestety to niewiele, a The Following, przynajmniej póki co, ogląda się na zasadzie "może następny odcinek będzie lepszy" zamiast "może będzie równie dobry co poprzedni".
Oglądalność spada, na ekranie wieje nudą, akcja praktycznie stoi w miejscu, a przed nami jeszcze 11 epizodów. Pytanie tylko, ilu widzów wytrwa do końca. Mój początkowy entuzjazm maleje z tygodnia na tydzień, więc jeśli twórcy szybko nie dostarczą nam porządnej porcji wrażeń, to kolejny dobrze zapowiadający się serial pójdzie "w odstawkę".
Ocena: 5/10