Jak na powroty przystało, na samym początku odcinka przypomniano nam sytuację wyjściową z ubiegłego sezonu. To dobrze, ponieważ epizod numer jeden podejmuje akcję tam, gdzie poprzednia odsłona się zakończyła. Murphy po otrzymaniu reprymendy od Andrewsa stara się jak najlepiej, by podnieść swoje umiejętności interpersonalne, a Kalu, który w zeszłym sezonie zdecydował się na odejście z pracy, powoli pakuje manatki i szykuje się do drogi. Nie zapomniano także o Glassmanie i jego diagnozie – widać wyraźnie, że będzie to jeden z głównych wątków całego sezonu, który w wielu względach zdefiniuje bieg wydarzeń. Nowy odcinek, nowi pacjenci – choć sporo czasu poświęcono powtórkom, twórcy już na początku wprowadzają do fabuły kolejne przypadki medyczne, które podejmują lekarze. Tym razem jednak nie jest to nic porywającego – wątek bezdomnego mężczyzny czy operacji na sercu pacjentki nie mają w sobie na tyle iskry, by rzeczywiście zatroszczyć się o tych pacjentów. Ot, standardowa forma odcinków, które widzieliśmy do tej pory – nie ma co się do tego szczególnie przywiązywać, bo przecież doskonale wiemy, że więcej się już z tymi pacjentami nie spotkamy. Na tej płaszczyźnie start 2. sezonu The Good Doctor nie robi szczególnych kroków do przodu ani też szczególnego wrażenia – przeciwnie, jest zachowawczo, statycznie, czasem i nostalgicznie, ponieważ duża część epizodu poświęcona jest głębszym rozmyślaniom egzystencjalnym głównych bohaterów. Nie ma nic, czego byśmy nie znali - widać, że sezon będzie raczej podobny do poprzedniego i nie zaoferuje widzom żadnych przełomów i nowości.
fot. materiały prasowe
Jeszcze przed premierą 2. sezonu wiadomo było, że Chuku Modu odchodzi z obsady. Początkowo zdziwiłam się więc, że widzę go na ekranie, jednak szybko stało się jasne, że jego obecność w tym konkretnym odcinku jest tylko dla celów pożegnania. I rzeczywiście – u finału epizodu otrzymujemy dość ckliwą scenę z Claire i ostateczne „do widzenia”. Nie spodziewam się, by Jared Kalu wrócił do fabuły – byłoby to naciągane, bo jego odejście dość dobrze wpasowało się w cały bieg wydarzeń. Jared zainspirował Shauna do działania, otworzył oczy Claire na jej egoizm – słowem: wypełnił swoją misję i może się odmeldować. Może i samo pożegnanie wypada dość patetycznie, jednak wciąż wydaje mi się całkiem dobrą decyzją. Nie mam więc nic przeciwko, że aktora zaangażowano do tego ostatniego pojedynczego odcinka - ta postać zasługuje przecież na jakieś odprawienie. Pierwszy odcinek 2. sezonu wprowadza nam nową bohaterkę – słynną onkolog, w którą wciela się Lisa Edelstein. Dla aktorki seriale medyczne to nie pierwszyzna – pamiętamy ją przecież z produkcji House M.D.. Na tę chwilę o jej postaci trudno cokolwiek powiedzieć – ma dla siebie tylko krótką scenę z Glassmanem i jeszcze nie widać w niej siły ani specjalnej charyzmy. Niemniej jednak, jej obecność zasygnalizowano nie bez powodu, więc spodziewam się, że aktorka będzie miała do odegrania znacznie ważniejsze sceny niż rozmowa z Glassmanem zza biurka. Na razie wstrzymam się od oceny - w tym przypadku była to zaledwie tylko rólka epizodyczna. Nie do końca jest dla mnie jasne dlaczego, ale drugi sezon na starcie przypomina też wszystkie główne cechy naszych bohaterów – w odcinek wpleciono krótkie retrospekcje, w których Andrews, (niczym wyrocznia) nazywa główne słabości postaci po imieniu. Przypominamy sobie, że Claire jest nieasertywna, że Reznick nie potrafi pracować w grupie, że Shaun ma problem z komunikacją z otoczeniem... Nie są to jednak sprawy, o których można zapomnieć przez wakacyjną przerwę, w związku z czym zasadność tych retrospektywnych wstawek jest tutaj dla mnie wątpliwa. Tracimy na tym trochę czasu ekranowego, który można byłoby spożytkować na bieżącą akcję. A tej w nowym odcinku rzeczywiście nie ma za dużo. The Good Doctor powraca i proponuje widzom odcinek spokojny, bezpieczny i wyważony. Czasem aż zbyt nachalnie próbowano przeprowadzić nas za rączkę po świecie serialu, na czym traci dynamika odcinka. Nie ma tu jednak nic, co bardzo by raziło – ot, zwykły odcinek, który utrzymuje szóstkowy poziom serialu. Nie uświadczyliśmy przełomowych momentów, czy zawiązania nowych wątków z dużym potencjałem – jedyną zmianą i odskocznią od podobnych odcinków jest to, że odchodzi Jared. Poza tym, to wciąż The Good Doctor jakiego znamy z poprzednich sezonów. Czas pokaże, czy kolejne odcinki zrobią z tego coś więcej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj