Twórcy nie starali się przebijać zwrotu akcji z poprzedniego roku i chwała im za to. Fabuła poszła w zupełnie innym kierunku, stawiając solidne fundamenty pod kolejną serię. Powrót bohaterów na Ziemię jest oczywiście zaskakujący, lecz o żadnym szoku nie może być mowy, gdyż to zaledwie początek finałowego epizodu. Zanim ludzcy protagoniści powrócą do życia, miejsce ma krótka scena u sędziny, która w dużej mierze udana nie jest. Zarówno wyznanie miłosne Janet, jak i pocałunek Chidiego wydają się zbyt pochopne. W pierwszym wypadku były przynajmniej jeszcze postawione fundamenty, ale i tak nie wydało się to dobrze poprowadzone. Pocałunek drugiej pary dopełnił uczucie pochopności. Znów, gdy bohaterowie zbliżają się do siebie w sensie romantycznym, ich umysły zostają zresetowane, by niczego nie pamiętali. Ileż razy można wstrzymywać postacie przed związkiem? Lepiej by to wyglądało, gdyby obyło się bez tych dwóch niepasujących wyznań.
fot. materiały prasowe
Po tej krótkiej sekwencji Somewhere Else skupia się już tylko na ziemskich przygodach Eleanor. Wydaje się to naturalnym wyborem, gdyż ona jest najciekawszą z ludzkich postaci przedstawionych w produkcji. Niestety średnio udało się przekuć to w atut. Nagła przemiana blondynki pod wpływem bliskiego doświadczenia śmierci nie przekonuje. O wiele lepiej przeprowadzona jest ponowna metamorfoza w drugą stronę. Zabawnie pokazano, że na dłuższą metę bezgraniczne czynienie dobra się nie opłaca, co wpływa pozytywnie na ocenę, ratując wątek. Jednak dopiero rozmowa z Michaelem pozwoliła mi uwierzyć w chęć zmiany u Eleanor. Takie ingerencje demona wydają się koniecznością, jeżeli bohaterowie mają przejść zmianę na Ziemi. Zadziałało to dobrze jako punkt zwrotny – zdecydowanie najlepsza sekwencja odcinka. Zakończenie Somewhere Else spisuje się wyśmienicie jeżeli myśleć o tym jedynie w kategorii wywołania chęci sięgnięcia po kontynuację, gdy wyjdzie. Fajnym smaczkiem było poznanie się Eleanor i Chidiego, gdyż wyglądało to dokładnie tak jak chciał kiedyś tego filozof, o czym wspominał w odsłonie zatytułowanej Best Self. Z drugiej strony pozytywne wrażenie psuje nieco znajomość angielskiego przez mężczyznę. Niby nigdy nie było powiedziane, że go nie zna, ale nie powinien mówić płynnie. Przecież w zaświatach przyznał, że słyszy wszystko po francusku. Nieco psuje to iluzję świata. Drugi sezon The Good Place okazał się zdecydowanie lepszy niż poprzedni i choć w samym finale scenarzyści podjęli parę nietrafionych decyzji, to seans i tak okazał się świetną rozrywką. Najgorsze w tym wszystkim jest mimo wszystko to, że na kolejne epizody przyjdzie fanom trochę poczekać. Najoryginalniejsza obecnie emitowana komedia właśnie dobiegła końca i to jest najgorsze, co można napisać o finale. Zawsze na szczęście można sobie powtórzyć wszystkie wyemitowane odsłony, a w tym wypadku naprawdę warto to zrobić, bo to niemal genialna produkcja.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj