The Hot Zone to miniserial oparty na prawdziwych wydarzeniach i opowiada o pojawieniu się wirusa Ebola w Stanach Zjednoczonych w 1989 roku. Bohaterką produkcji jest dr weterynarii Nancy Jaax (w tej roli Julianna Margulies), która podejmie ogromne ryzyko, aby zapobiec przenoszeniu się wirusa z zarażonych zwierząt na ludzi. Podobnie jak serial Mars, The Hot Zone powstało dla National Geographic, zatem widzowie otrzymają wyraźnie zarysowany edukacyjny sznyt. Obrana konwencja jest jednak na tyle dobrze pomyślana, że całość nie razi widza i nikt nie powinien odnosić wrażenia, że ogląda kolejny program naukowy stacji. Już sceny otwierające odcinek pilotażowy wskazują, że będziemy mieć do czynienia z serialem poważnie traktującym wydarzenia, a także skalę zagrożenia. Oczywiście, nie zawsze udaje się zachować balans i niekiedy ilość naukowej ekspozycji może przytłoczyć lub wybić nas ze skrupulatnie prowadzonej intrygi opartej nie tylko na panującym wirusie, ale także skomplikowanych relacjach pomiędzy bohaterami. Pojawiające się często naukowe hasła są kwestią wrażliwości, a na szczęście w drugim odcinku główna bohaterka nieco stopuje ze swoimi hasłami przypominającymi antyreklamę wirusa Ebola. Choć nie można nic zarzucić grze Margulies, tak scenariusz niestety nie rozpieszcza aktorki. Można sympatyzować z jej bohaterką, ale przynajmniej trudno jest na razie uwierzyć w weterynarza tak chłodno podchodzącego do zwierząt. Jest to niuans, ale scenarzyści nie zadbali, aby z ust aktorki padało coś więcej niż tylko ekspozycja i puste frazesy bez emocji. Podobnie, ale nieco lepiej jest w przypadku Jerry'ego (Noah Emmerich), męża głównej bohaterki. Jednak moim prawdziwym faworytem jest postać grana przez Liama Cunninghama, znanego widzom zapewne z serialu Gra o tron. Popularny Cebulowy Rycerz gra tutaj partnera głównej bohaterki, który do znudzenia powtarza, jak groźny jest wirus nie tylko ze względu na swoją siłę, ale też... inteligencję. Jest więc tutaj niestety powtarzalność i schematyczność w działaniach bohaterów. Całość wypada o wiele korzystniej, kiedy bohaterowie mogą przenieść się do laboratorium, a twórcy pokazują wtedy kilka interesujących sztuczek w warstwie narracyjnej oraz wizualnej. Choć są problemy ze znalezieniem balansu pomiędzy pokazywaniem prawdziwych wydarzeń a fikcją, to jednak zarówno w pierwszym, jak i drugim odcinku nie brakuje kilku naprawdę dobrze ogranych scen. Te powinny dla twórców stanowić wzór, a więcej scen powinno zawierać lekkie przerysowanie i jednocześnie należytą powagę. Bo nawet jeśli dialogi przeprowadzane są z należytą starannością, to brakuje jednak w tej całej intrydze ludzkiej bezsilności. Wydaje się, że największym zagrożeniem powinien być wirus Ebola, jednak bohaterowie w przerwach miedzy ekspozycją zajmują się prywatą i za mało jest momentów, gdzie widzimy bezsilność ludzi w walce z wirusem. Są to tylko pierwsze dwa odcinki, zatem istnieje duże prawdopodobieństwo, że z czasem historia nabierze rozpędu. Oznaki tego widzieliśmy już w drugim epizodzie, a że jeszcze przed nami kolejne cztery, to należy spodziewać się interesujących starć pomiędzy bohaterami oraz walki z przeklętym wirusem.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj