Wyemitowany niemal rok temu pilot serialu Amazonu The Man in the High Castle rozbudził oczekiwania fanów powieści Philipa K. Dicka pod tytułem Człowiek z Wysokiego Zamku. Projekt dostał zielone światło i oto kilka dni temu ukazał się pierwszy, 10-odcinkowy sezon. Po obejrzeniu 3 odcinków można już powoli wysnuć pierwsze wnioski i oceny. Przede wszystkim trudno oceniać The Man in the High Castle z perspektywy powieści Dicka. Na bazie 3 odcinków powoli staje się jasne, że jest to raczej interpretacja niż wierna adaptacja. Oczywiście inspiracje są jak najbardziej widoczne, szczególnie w kreacji świata przedstawionego, ale już postacie, wątki i wydarzenia w dużej mierze zostały przekształcone na potrzeby znacznie bardziej rozbudowanej i sensacyjno-dramatycznej fabuły. Nawet kluczowa u amerykańskiego pisarza Utyje szarańcza została „unowocześniona” z powieści do kroniki filmowej – co prawdopodobnie będzie miało znaczenie w lepszym zrozumieniu przez widza idei kryjącej się za wydarzeniami w serialu. Oby, bo na razie niewiele pokazano z sedna powieści Dicka. A jak w takim razie wypada The Man in the High Castle po prostu jako serial? Nieźle, ale na razie brakuje trochę do pełni zachwytu. Pierwsze odcinki sprawnie zarysowują realia. Opresyjne rządy nazistów i Japończyków nad podzielonym terytorium Stanów Zjednoczonych w latach 60. ubiegłego wieku odmalowane są interesująco, ale i dość przerażająco. Twórcy zadbali zarówno o ogólny obraz sytuacji politycznej oraz społecznej, jak i przywiązują dużą rolę do detali: warto zwracać uwagę na szczegóły pojawiające się w tle, bo kryje się w nich sporo smaczków. Wizja świata należy zdecydowanie do najsilniejszych stron tej produkcji. No url Świetny klimat buduje także praca kamery i reżyseria poszczególnych scen. Często pojawiają się długie ujęcia i pozbawione dialogów sceny. Pozwala to lepiej wyczuć postacie, a także pokazywać urywki z życia w podbitych Stanach. Efekt nie byłby tak uderzający, gdyby gra aktorska była słabsza. Na razie jednak, poza nielicznymi wyjątkami, obsada sprawdza się bardzo dobrze. Pewną wadą początkowych odcinków jest za to wprowadzanie na siłę elementów sensacyjnych. Oczywiście spiskowa otoczka leży u podstaw większości wątków, ale sceny akcji sprawiają wrażenie wymuszonych i dopisanych na siłę, a w dodatku rozbijają budowany w serialu klimat. Dodają sztucznego dramatyzmu, który nie jest konieczny – i bez tych scen poczucie zagrożenia oraz opresyjności systemu jest wyraźnie obecne. Trzy godziny to teoretycznie wystarczająca ilość czasu, by zawiązać wątki i pokazać, w jakim kierunku będzie zmierzała fabuła serialu. Tymczasem w produkcji Amazona na razie więcej jest rzuconych widzowi zachęt niż jasno wytyczonych tropów, a nawet jeśli coś zostało już rozbudowane, to w dużej części zdążyło się też w tych 3 odcinkach zakończyć. Być może na razie twórcy postanowili skupić się na budowaniu tła i klimatu, a na rozwój fabuły zostawili sobie więcej czasu? Czy zatem pierwsze 3 odcinki spełniają pokładane w The Man in the High Castle oczekiwania? Odpowiedź nie jest oczywista, bo zależy od tego, z jakim nastawieniem podchodziło się do oglądania. Jako adaptacja prozy Dicka raczej rozczarowuje, ale jako produkcja łącząca elementy fantastyczne (alternatywna rzeczywistość) i obyczajowe podlane odrobiną wątków sensacyjnych sprawdza się dobrze. Początek serialu jest na tyle obiecujący, że zachęca do obejrzenia całego sezonu i ocenienia, jak twórcy rozwinęli zapoczątkowane wątki – tym bardziej że 3. odcinek kończy się przynajmniej dwoma cliffhangerami. Trochę to dziwi, bo wszystkie odcinki ukazały się przecież od razu, więc – nawet przy ciągłości fabularnej poszczególnych epizodów – nie ma aż takiej konieczności podbudowywania zainteresowania.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj