Echa przeszłości
Przygodę z The Medium rozpoczynamy w mieszkaniu w kamienicy na krakowskim placu Jana Matejki. To tam poznajemy Mariannę, główną bohaterkę gry i zarazem tytułowe medium, która potrafi się komunikować ze światem zmarłych. Ta możliwość obcowania w świecie metafizycznym stanowi klucz do rozwiązania zagadki i nieodzowną część rozgrywki, w której zastosowano mniej więcej trójpodział czasu: 1/3 spędzamy w realnym świecie, 1/3 w świecie metafizycznym, a pozostałą część czasu gry równocześnie w obu światach. Akcja produkcji umiejscowiona jest w epoce postperelowskiej, gdzie relikty minionego ustroju totalitarnego są jeszcze głęboko zakorzenione w świadomości obywatela. Symbolika tamtych czasów jest nad wyraz wyeksponowana w postaci chociażby propagandowych materiałów czy licznych PRL-owskich proporczyków, wytworów tamtejszej ery sektora aut, na czele z fiatem zwanym „maluchem”. Nie zapomniano także o jednym z większych reliktów przeszłości w Krakowie. Mowa o głównej arenie zmagań. Mrocznym i budzącym grozę hotelu NIWA, którego pierwowzór znajduje się na krakowskim Zwierzyńcu przy ul. Focha 1. Moloch ten to laurka komunizmu: wielki i wybudowany w błyskawicznym tempie.Śmierć czyha wszędzie
Do śmierci musimy dojrzeć. Dlatego też twórcy dają nam czas, abyśmy oswoili się z surowym klimatem gry: zarówno tym w świecie rzeczywistym, jak i tym w świecie metafizycznym, mocno inspirowanym twórczością Zdzisława Beksińskiego. Stopniowo dawkując nam bodźce, które niekoniecznie powodują uczucie strachu, ale miejscami sprawiają, że włos jeży się na rękach. Na to wrażenie składa się kilka czynników. Przede wszystkim design lokacji oraz znakomita muzyka Akiry Yamaoka, współtwórcy ścieżki dźwiękowej do Silent Hill. Na upartego nawet tej gry nie można nazwać horrorem, bliżej jej do Alien: Isolation, gdzie z tyłu głowy mieliśmy świadomość tego, że czai się zło i przed złem tym należy uciekać. Tutaj podobnie towarzyszyły mi doznania. Co w żadnym razie nie uznaję za ujmę dla tej polskiej produkcji. Cała zabawa nabiera zadecydowanych rumieńców w momencie, kiedy będziemy mogli za sprawą luster poruszać się niezależnie pomiędzy światami (oczywiście, w tych miejscach, gdzie nam twórcy na to pozwalają). Wówczas okazuje się, że zostawiliśmy stworowi z duchowego wymiaru furtkę do naszego świata. Medium w sferze duchowej może się przed nim obronić, Marianna już nie.Statyczna kamera i archaiczne sterowanie
W 2021 roku ktoś odważył się stworzyć grę ze statyczną kamerą na modły pierwszych Residentów czy Silent Hill. Ryzykowny krok, który… może się opłacać. Byłem delikatnie zniesmaczony tym, że twórcy nie dali nam nawet odrobiny sterowania kamerą, ale ostatecznie się do tego przyzwyczaiłem i nie wyobrażam sobie prowadzenia rozgrywki ze swobodną kamerą. Szczególnie byłoby to nie do ogarnięcia w sekwencjach, gdzie obserwujemy dwa wymiary jednocześnie. Takie zastosowanie kamery ma jednak sowie wady. Obserwując postać od przodu, chcąc iść nią w przód musimy trzymać gałkę analoga w dół. Przy zmianie perspektywy, ruch postacią do przodu może odbywać się przez wychylenie drążka już w innym kierunku. O ile sytuacja w grze jest spokojna, nie stwarza to większych kłopotów. Te zaczynają się pojawiać w momentach, gdzie trzeba uciekać przez śmiercią albo się skradać, unikając wykrycia.Prosta, acz przyjemna
The Medium stawia na eksplorację i szukanie wskazówek. Oferuje także łamigłówki, które nie są specjalne skomplikowane i miejscami, aby je rozwiązać, trzeba współpracować pomiędzy światami. Część zagadki należy wykonać w świecie materialnym. Np. otworzyć jakieś drzwi, inną rzecz trzeba wykonać w świecie duchowym, np. przejść w nim przez drzwi otwarte w świecie materialnym. Czasami mamy backtracking, ale nie jest tego dużo i nie męczy jak w innych grach. Poziom trudności łamigłówek nie należy do wygórowanych, więc nawet osoby, którym nie podchodzą takie zadania, powinny czerpać przyjemność ze zwiedzania Niwy i okolicznych lasów. Chwaliłem grę za oprawę dźwiękową. Teraz nalezą jej się pochwały za grafikę. The Medium to najładniejsza produkcja Bloober Team, w jaką miałem okazję zagrać. Widać, że współpraca z Microsoftem przełożyła się na jakość gry. Ray Tracing wykorzystany na Xbox Series X robi doskonałą robotę. Zachęca do zaglądania w każdy, nawet najciemniejszy zakamarek. Całość wygląda jak fotorealistyczna przygoda w kinowej jakości. Tego samego nie można powiedzieć o animacji twarzy bohaterów. Gdybym nie wiedział, że aparycji postaciom użyczyli Marcin Dorociński i Weronika Rosati, to podobieństw do oryginału trudno byłoby mi się doszukać.To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj