"The Originals" miał ostatnio słabszy okres - bardziej skupiano się na nudnym Finnie i mało ciekawych zabiegach związanych z pogłębieniem osobowości Marcela oraz Hayley i jej mdłej relacji z Jacksonem. To teraz kończy się i znów wraca dynamizm, klimat i intrygi, które napędzają ten serial. Istotnym wątkiem odcinka jest relacja Klausa z Kolem, w której obaj przechodzą wyraźną przemianę. Kol to postać specyficzna, ale wzbudzająca sympatię. Można śmiało go nazwać kompletnym przeciwieństwem mdłego i nudnego Finna. Podobać się może to, jak poprowadzono relację Kola z Klausem - ciekawie, emocjonująco i przede wszystkim wiarygodnie. Wierzę w tę przemianę obu bohaterów, którzy czynami potwierdzają każde słowo. To działa i staje się powiewem świeżości, bo w końcu mamy ostateczny dowód na dojrzewanie Klausa, który wychodzi z ram schematu. Cieszy w tym tak naprawdę nieprzewidywalność, bo z uwagi na pierwszą taką sytuację i znajomość charakteru obu postaci można było przecież spodziewać się, że zaraz jeden lub drugi wykręci jakiś numer. W końcu "The Originals" przypomina, że pod względem relacji postaci jest naprawdę niezłym serialem. [video-browser playlist="662566" suggest=""] Jednak najjaśniejszym punktem jest starcie Finna z Elijahem, które jest takie, jak mogliśmy oczekiwać - czarny charakter z każdą minutą coraz bardziej irytuje. Na szczęście końcowe momenty wynagradzają wszystkie grzechy tej postaci, a Elijah wyrasta tutaj na zabójczego twardziela, który pozbywa się Finna z subtelnością tira. Satysfakcja jest ogromna i oby "nowy" Finn sprawił o wiele lepsze wrażenie. W tym wątku istotny jest motyw z Camille i Hope. Wszystko wskazuje na to, że niemowlę ma ciekawe nadnaturalne moce. Wątek z potencjałem i wart ciekawego rozwoju. Dobrze wypada odwrócenie uwagi od Hope dokonane przez misterny plan Finna, który wbrew pozorom nie wydawał się od razu tak oczywisty. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że Finn tutaj jest jedynie marionetką, bo sam nie potrafiłby nic z tym zrobić, a już na pewno nie wymyśliłby tak rozbudowanego planu. Widzę w tym rękę Frei, która wyrasta na postać z charakterem i charyzmą, mogącą intrygująco rozbujać następne odcinki. Ważna wydaje się scena opowieści o przeszłości Frei i o tym, jakim cudem ona w ogóle żyje. Czy tylko ja mam wrażenie, że nic z tego, co powiedziała, nie jest prawdą? Zobacz również: „Gra o tron”: Wielki lodowy tron promuje wydanie DVD z 4. sezonem "The Originals" zdecydowanie odzyskuje w tym odcinku swój wigor, potrafiąc zainteresować historią, jej dynamicznym rozwojem i kilkoma niespodziankami. Oby poziom rósł do końca sezonu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj