W teorii zabawy istnieje pojęcie magicznego kręgu – w jego obrębie zasady dotyczące rzeczywistego świata przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. W nim możemy być królami, rycerzami lub zwierzętami; tam piłka okazuje się być bombą, a podłoga lawą. Tym kręgiem może być bliżej nieokreślona przestrzeń, ale także boisko piłkarskie, pole bitwy lub stół, na którym wykładane są odpowiednie karty – tylko na nim i to w sprzyjających warunkach mają one jakiekolwiek znaczenie. Nietrudno zauważyć, że przestrzeń muzealna lub galeryjna także nie oddaje rzeczywistego świata. Choć jednym z celów sztuki (przynajmniej chwilowo i to od czasu do czasu) była próba naśladownictwa, to taka tendencja bardzo szybko przebrzmiewała i okazywała się bezużyteczna. Za to sama snobistyczna, elitarna przestrzeń muzeum czasem staje się obiektem żartów, a arbitralność zawartych w niej dzieł stanowiła nie lada problem dla teoretyków sztuki. I Ruben Östlund, reżyser nagrodzonego Złotą Palmą The Square doskonale zdaje sobie sprawę z problemów i ograniczeń, jakie narzuca nam dziś sztuka. Sztuka galeryjna, sztuka ścienna, kontemplacyjna i plastyczna. Sztuka nieatrakcyjna wręcz, bo niemedialna, pozbawiona przekazu, ciągle tylko ta estetyka i estetyka. A świat trzeba zaszokować, trzeba ruszyć go z posad i pokazać ludziom, co jest najważniejsze. Za swojego bohatera Östlund ustanawia więc dyrektora sztokholmskiego muzeum sztuki współczesnej, a do jego otoczenia dobiera śmietankę artystycznego świata Szwecji i okolic. Christian staje przed trudnym zadaniem – jak w czasach ISIS, Donalda Trumpa, Brexitu i emocjonalnej atrofii sztuka ma trafić to ludzi, poruszyć ich, skłonić do refleksji? Odpowiedzią ma być tytułowy Kwadrat – magiczna przestrzeń pozbawiona uprzedzeń, zachęcająca do empatii i wspólnej pomocy. The Square utkany jest ze znakomitych pomysłów – to satyra na współczesne szwedzkie społeczeństwo, gdzie dobrobyt miesza się z problemem bezdomności. To zwrócenie uwagi na inflację wartości w dobie internetu, smartfonów i dwusekundowej uwagi jednostki. To oczywiście formalny popis Östlunda – mistrza ludzkich relacji, ciętych dialogów i nieruchomych kadrów. Nie zawsze te pomysły idealnie się ze sobą zgrywają, ale pozostawiają spore pole do dyskusji. Przede wszystkim jest to jednak satyra na szeroko pojętą sztukę współczesną, która zaczyna zajmować nie tylko przestrzeń galeryjną, ale także publiczną. Ale sztuka współczesna to dziwka – droga, czasem odrażająca i w dodatku często niesłusznie domagająca się od nas dodatkowych kompetencji bądź zrozumienia. Sama w sobie jest zresztą bardzo ambiwalentna. Albo zwraca uwagę na swoją własną bezużyteczność, lub wręcz przeciwnie – rości sobie prawa do uniwersalnych wartości i, co gorsza, prawa do zbawiania świata. Twórca Turysty te aspekty uwypukla, ośmiesza, ale staje czasem także w ich obronie. I mowa tu nie tylko o dziele czy artyście, ale przede wszystkim o odbiorcach. Bo podobnie jak artyści w The Square, tak samo Östlund jest prowokatorem. Jego słynna Gra była okrutnym studium dziecięcej zabawy, która przeradza się w brutalną torturę. Force Majeure to emocjonalny wycisk oraz gwarancja kłótni i wspólnych oskarżeń po seansie z drugą połówką. Hitem w sieci stał się filmik, w którym reżyser popada w rozpacz, gdy ten drugi wspomniany film (niesłusznie zresztą) został pominięty w oscarowych nominacjach. The Square zaś na każdym kroku zadaje pytania nie tylko o sens wspomnianego typu sztuki, ale podważa motywacje ludzi stojących po jednej i drugiej stronie barykady. W końcu hipokryzja, egoizm i ignorancja to cechy, które z nabożnością pielęgnujemy. Ta wspomniana obrona odbiorców jest jednak równie istotna – bowiem bez widowni performance nie istnieje. I nie chodzi tylko o galeryjne przysłowiowe darcie ryja i tarzanie się po podłodze, ale także o kieszonkowców i bezdomnych, których obecność w przestrzeni miejskiej Östlund zderza ze światkiem cynicznego PR-u, drogich roleksów, eleganckich spinek do mankietów i Tesli szanujących środowisko. Słynna już scena z człowiekiem udającym goryla to nie studium regresji człowieka, a reakcji ludzkiej jednostki w stanie zagrożenia. Takich momentów w The Square jest zdecydowanie więcej, a w filmografii Östlunda można wręcz przebierać w obrazów, w których osoba postawiona jest w skrajnej sytuacji. I choć szwedzki reżyser jak zwykle przygląda się wydarzeniom chłodno, z dystansu, to w filmie zaskakująco dużo jest humoru, który łagodzi mizantropiczny przekaz. Choć z tą mizantropią nie ma zresztą co się obnosić. Östlund bowiem tytułowy Kwadrat wybudował w realnym świecie i instalacja ta okazała się wielkim sukcesem. Za to studium ludzkiej ignorancji, głupoty, ale także przeszarżowanych ambicji, które prowadzą bohaterów do zguby, szwedzki reżyser opanował do perfekcji. I tym ludziom żaden magiczny krąg nie pomoże.
Film zadebiutuje w polskich kinach już 15 września
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj