The Strain jest niemal pewne nie tylko 2. serii, ale i 3 kolejnych, co daje twórcom niesamowitą swobodę w kreowaniu świata przedstawionego. Robią to nieśpiesznie i skrupulatnie, unikając przy tym wątków-zapychaczy, za którymi nikt przecież nie przepada – szczególnie w przypadku seriali z ciągła fabułą i krótszymi sezonami. Być może nie rozpoczęto od hitchcockowskiego trzęsienia ziemi, a i kilka wad rzuca się w oczy, lecz nie można odmówić produkcji FX charakteru i pewnego unikalnego stylu. Jak na serial emitowany latem jest aktualnie naprawdę dobrze.
Otwarcie "Gone Smooth" wprowadza świetną atmosferę, a wampirzy koncept The Strain należy pochwalić choćby za to, że te nadprzyrodzone istoty nie wyglądają jak żywcem wyjęte z młodzieżowego magazynu. Jestem pewien, że w przyszłości czeka nas kilka pojedynków między Eichorstem i Abrahamem, obecnie najlepszymi postaciami w całym serialu. Wiąże się to oczywiście również z aktorskimi starciami Richarda Sammela i Davida Bradleya, którzy zdecydowanie wyróżniają się na tle całej obsady. Ten pierwszy tworzy bohatera wyjątkowo osobliwego, wzbudzającego niepokój za każdym razem, gdy pojawia się na ekranie.
Zobacz zwiastun odcinka:
[video-browser playlist="633564" suggest=""]Scenarzyści nie rzucają zarówno nas, jak i protagonistów od razu na głęboką wodę. Ci stopniowo odkrywają prawdę o rozprzestrzeniającym się wirusie, a my dowiadujemy się więcej o nich samych. Można bowiem przeczuwać z odległości kilometra, że raczej prędzej niż później realia tego świata obrócą się do góry nogami. Zanim to nastąpi, ustawiane są figury na szachownicy, zostaje im nadana jakaś głębia czy tożsamość, a my musimy wiedzieć, komu i dlaczego kibicować. Wątki rodzinne są więc na starcie zarysowane dość wyraźnie, ale dobrze znane nam wtórne ramy, w jakich się one poruszają, ulegną niedługo całkowitemu rozpadowi. I wtedy zrobi się o wiele ciekawiej, gdy zwrot "walczę o swojego syna" nie będzie dotyczył postępowania rozwodowego, ale autentycznej batalii o przetrwanie. The Strain właśnie do tego zmierza.
Czytaj także: "The Strain" - powstanie 5 sezonów (Comic-Con)
Nie da się ukryć, że serial Guillermo del Toro ogląda się lepiej, gdy zmrok zapada nad Nowym Jorkiem. Finał 3. odcinka to wyraźny sygnał, że Eph i spółka lada moment zmienią raz na zawsze swoje postrzeganie otaczającej ich rzeczywistości. Wyrzucą przez okno swoją edukację oraz procedury CDC i rozpoczną wojnę z nieznanym zagrożeniem. Wypada tylko czekać na rychłe połączenie sił z Abrahamem. Ich drogi skrzyżują się pewnie również z Vasiliym, który będzie poszukiwał odpowiedzi na pytanie: co zamieszkało w ściekach pod Manhattanem, że uciekają stamtąd wszystkie szczury? Cały czas obserwujemy także ewolucję czwórki ocalałych z lotu 753. Serialowi można zarzucać uciekanie się do sprawdzonych klisz tu i tam, a blada skóra czy zmiany w uzębieniu to standard przy wampirzej transformacji. Jestem jednak całkiem pewien, że w telewizji jeszcze nigdy nie pokazano w tak obrazowy sposób tego, co dzieje się poniżej pasa takiego nieszczęśnika. Interesująca, dziwaczna i zarazem surrealistyczna scena.
W każdym odcinku The Strain z powodzeniem oferuje nam ciekawe zwroty akcji i konsekwentnie posuwa akcję od przodu. Da się jednak odczuć, że to na razie tylko przedsmak wielkich emocji, które jeszcze przed nami, a końcówka "Gone Smooth" tylko to potwierdza.