Forma opowiadania historii w The Tree jest utrzymana w stylu trochę podobnym do Babel w reżyserii Alejandro Gonzaleza Innaritu. Pozornie niezwiązane ze sobą historie mają na siebie wpływ, więc szybko się okazuje, że ten festiwalowy dramat tak naprawdę opowiada o międzyludzkich relacjach. O tym, jak decyzja jednostki ma wpływ na innych. Powiązania są dość luźne, ale szybko rozwijają się w myśl efektu kuli śniegowej. Dlatego też trzeba zaakceptować taką koncepcję z całym dobrodziejstwem inwentarza, bo niesie ze sobą ona szereg wad i zalet. Mamy przecież bohatera grupowego, bo siłą rzeczy jednostki nie mają aż tyle czasu, by odpowiednio wybrzmieć, ale wydaje się, że do końca w tej historii o to nie chodzi. Sednem stają się międzyludzkie relacje na wielu płaszczyznach. Każda jednostka stanowi punkt wyjścia do analizy jakiegoś zachowania, charakteru czy społecznego problemu. Choćby wątek braci - jeden policjant, drugi czarna owca. Ten drugi okazuje się damskim bokserem, a film stawia pytanie: czy nasze korzenie determinują to, kim jesteśmy? W końcu ich ojciec też taki był, więc te wzorce automatycznie zostały przez nich zaabsorbowane, ale nie przepracowane. Tak naprawdę to ich wątek wydaje się najciekawszy, bo jest najmroczniejszy i stara poruszyć bardzo ponure kwestie ludzkiej natury. Zarazem jednak wydaje się on trochę zbyt jednostronny. Twórca nie stara się za bardzo zrozumieć i spojrzeć na to bez jakiejś oceny. Tego typu wątki proszą się o rozsądne spojrzenie, a w tym przypadku całość idzie w zaskakujące skrajności. Inne wątki są z tym wszystkim powiązane i oddziałują na siebie wzajemnie, ale ten jeden ma najwięcej ładunku emocjonalnego. Tytułowy drzewo staje się metaforą ludzkich relacji i związku pomiędzy nimi. W jednym momencie pada dość klarowne wyjaśnienie tego znaczenia w słowach jednego z bohaterów o wypadku jego ojca, który spadł z drzewa przez złamaną gałąź. On zamiast pomagać ojcu, skupił się na likwidowaniu drzewa, a jego rodzic chciał jedynie z nim spędzić czas. Z tej perspektywy ma to kluczowy związek z morałem filmu i jego fabularnym sednem. Żaden z bohaterów nie szuka odpowiedzi w źródle problemu, z którym się zmaga, tylko próbuje "wyrwać go z korzeniami", co ma opłakane skutki. Takim sposobem ta historia stara się pokazać nie tylko to, jak wszyscy na świecie jesteśmy ze sobą powiązani, ale też to, jak negatywnie patrzymy na wyzwania i kłopoty. Nie powiem, motyw to całkiem przemyślany i zostaje w głowie na dłużej. Aktorzy dają z siebie wiele, emocji nie brakuje, a całej opowieści towarzyszą mroczne, brudne ujęcia na Cape Town, które wydaje się miastem przerażającym, nieprzystępnym i niebezpiecznym. Kłopot polega na kulminacji tej historii, która wydaje się pozbawiona ładunku emocjonalnego. Widzimy określone decyzje bohaterów zmieniających życie ich i innych ludzi, ale czuć, że czegoś brakuje. Jakiejś kropki nad i, poczucia, że ta historia prowadziła do jakiegoś głębszego celu. Pod tym względem The Tree pozostawia niedosyt. The Tree to interesująca i naprawdę solidnie opowiedziana historia, w której nie brak emocji i wątków zmuszających do myślenia nad kondycją człowieczeństwa. Brak mocnego zamknięcia opowieści powoduje wrażenie, że potencjał był o wiele większy, by film został z nami na dłużej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj