Początkowe wydarzenia nie zwiastują nam ani emocji, ani ciekawych zwrotów akcji, a jednak jest to jedynie cisza przed burzą. Rick nadal ma halucynacje i widzi Lori. Opuszcza swój posterunek, by podążyć za widmem, jednocześnie narażając grupę na niebezpieczeństwo. Zauważmy, że wybiega zaślepiony iluzją, nie zamykając nawet za sobą drzwi. Gdyby nie Michonne, to w każdej chwili jakiś szwendacz mógłby się tam wślizgnąć i narobić niezłego bałaganu. Wiemy, że wszystkie wydarzenia negatywnie wpływają na jego psychikę. Jest wykończony, wszystko go zaczyna przytłaczać, ale jednocześnie w rozmowie z Hershelem zauważamy, że jest świadomy tego, co się wokół niego dzieje, więc jeszcze nie stracił kontaktu z rzeczywistością. Mocne słowa Hershela prawdopodobnie trochę pomagają w wytrzeźwieniu Ricka.

Podczas jego wewnętrznych szaleństw ktoś musi przejąć przywództwo. Na ochotnika nieoczekiwanie wychodzi Glenn, który zaskakująco pozytywnie sobie w tym radzi, ale jednocześnie widzimy, że działa lekkomyślnie. Chce zemsty, chce krwi i nie myśli trzeźwo o bezpieczeństwie grupy. Zaskakuje najbardziej scena pomiędzy nim a Maggie. Zadziwia fakt, że ona dopiero teraz wyjawia mu, co dokładnie miało miejsce u Gubernatora. W takim wypadku wcześniejsze wyolbrzymione zachowanie Glenna było wiarygodne, ponieważ on siłą rzeczy spodziewał się najgorszego. Nie potrafię przekonać się do zachowania Maggie - rozumiem upokorzenie, traumę, ale mamy inną rzeczywistość, w której ta kobieta hartowała się przez wiele miesięcy, próbując przeżyć w dziczy pełnej szwendaczy. Można by pomyśleć, że w takim świecie emocje nie będą aż tak brać góry nad rozsądkiem.

[image-browser playlist="594311" suggest=""] ©2013 AMC

Historia wznosi się na wyżyny pod koniec odcinka, gdy w niesamowicie zaskakującym momencie ginie jeden z bohaterów. Sama chwila jego śmierci jest niespodziewana, ale fakt, że właśnie on zginie, wydaje się być przewidywalny. Przez cały odcinek w kilku scenach dano mu zbyt dużo pola do emocjonalnego otwarcia się przed Carol oraz widzami. Sceny jego rozmów z kobietą wzbudzały sympatię i, biorąc pod uwagę, jaki serial oglądamy, to zmusza do podejrzeń, które siłą rzeczy sprawdzają się w momencie ataku. Końcowa strzelanina i sam plan podrażnienia grupy Ricka przez Gubernatora sprawiają dobre wrażenie - akcja, emocje i napięcie, bo do końca nie wiemy, czy ktoś jeszcze nie padnie ofiarą zabłąkanej kuli lub szwendacza.

Oczywiście w scenach akcji Michonne pokazuje, dlaczego wśród wielbicieli The Walking Dead jest tak popularna. Kiedy z kataną w dłoni przedziera się przez hordy żywych trupów, wiemy, że wówczas ta postać spełnia swoją rolę w pełni. Plus także za powrót Darylla i Merle'a do więzienia. Ich samotna wycieczka pokazana jest tylko po to, byśmy zobaczyli, jak bardzo Daryll się zmienił. Merle działa mu na nerwy w tak samo wielkim stopniu jak nam. Kluczowa okazuje się scena z incydentem na moście. Jedyny minus to ponownie Andrea - jej wątek na razie niczego nie wnosi i jest nudny.

Wygląda na to, że teraz może być tylko lepiej. Końcowe ujęcie na malujący się na twarzy Ricka gniew sugeruje, że jego wewnętrzne problemy zejdą na drugi plan, ustępując miejsca żądzy krwi. Odwet jest tylko kwestią czasu.

Ocena: 7,5/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj