Czwarty odcinek The Walking Dead: Daryl Dixon rozpoczął się zaskakująco – od czegoś w rodzaju snu albo wizji głównego bohatera. Mężczyzna zobaczył Laurenta w otoczeniu zombie, które go nie pożarły. Było to dość dziwne. Największe emocje wzbudziła reakcja Daryla, który nie mógł nic zrobić. Najwyraźniej widzowie muszą sami to zinterpretować. Może postaci podświadomie zależy na chłopcu i w głębi duszy wierzy, że jest on wyjątkowy? Tego typu sceny nie są potrzebne – lepiej trzymać się przyziemnych rzeczy. Po co wprowadzać horror do snów, skoro mamy go na jawie? Przekonaliśmy się o tym, gdy umarł francuski gołębiarz, zastrzelony przez jednego z wrogów Sojuszu. I to była prawdziwie smutna scena, bo ten staruszek, choć pojawił się na króciutko, zdążył zaskarbić sobie naszą sympatię. Interesujące w całej historii jest to, że każdy ma jakiś cel. Genet i Codron szukają Daryla – częściowo dla zemsty, a częściowo z innych powodów. Przy okazji na celowniku znalazł się Laurent ze względu na swoje mesjańskie znaczenie dla Sojuszu. Mniej sensu mają pobudki Quinna, który wysłał ludzi do wytropienia chłopca. Nagle zapragnął być dla niego ojcem, choć bardziej zależy mu na odzyskaniu Isabelle. Te motywacje nie przekonują chociaż poniekąd działają w fabule – głównie dlatego, że łączy się to z naszą zakonnicą, która zdaje sobie sprawę, jak duży wpływ ma na Quinna. Do tego Sojusz pomagał w odbiciu Laurenta, co przyniosło scenę z dywersją. Jednak nie dostarczyła ona emocji, bo wyglądała kiepsko.
fot. AMC
Daryl też pragnie wrócić do domu, ale co odcinek coraz bardziej oddala się od swojego celu. Zgodził się doprowadzić Laurenta do bezpiecznego miejsca, więc znowu powracają skojarzenia z The Last of Us. Rozpoczyna się kolejny etap podróży! Bohaterowie wspólnie podziwiali Paryż z łódki płynącej po Sekwanie – te ujęcia były urzekające. Mimo zniszczeń miasto wciąż prezentuje się fascynująco, więc nie dziwi, że wcześniej chłopak udał się pod wieżę Eiffla, gdzie kiedyś jego matka zrobiła sobie zdjęcie. Wyglądała upiornie dzięki dobremu CGI. Scena wzbudziła dreszczyk emocji, gdy zombie ruszyło na Laurenta, a Daryl i Isabelle starali się pomóc. Trochę na siłę wywołano ten atak, ale przynajmniej dostaliśmy sporo akcji. Jednak najbardziej czekaliśmy na pojedynek Daryla z Quinnem po tym, jak Anna pozwoliła odejść głównemu bohaterowi z Laurentem. Lukerya Ilyashenko gra intrygującą postać o wyraźnie zarysowanych motywacjach, która nie chce dopuścić, aby Isabelle ponownie wkroczyła do życia jej ukochanego. Starcie Dixona z Quinnem było przewidywalne, bo znamy jego umiejętności w walce. Szkoda, że jego zawahanie nie wywołało żadnych emocji, bo na pewno to chcieli osiągnąć twórcy.
fot. AMC
+12 więcej
Rozczarowuje wątek Sylvie, który stanowi tylko nieangażujący dodatek do fabuły. Chociaż trzeba podkreślić, że Laïka Blanc-Francard budzi sympatię. Rozmowa o uczuciach jej bohaterki z Isabelle mogła się wydawać nie na miejscu w obliczu aktualnych wydarzeń, ale to zakłopotanie było naprawdę urocze. A przy okazji dowiedzieliśmy się, co Isabelle myśli o Darylu – znowu się do siebie nieco zbliżyli, gdy szukali wspólnie Laurenta. Te poszukiwania pozwoliły Dixonowi pokazać bardziej brutalne oblicze, gdy torturował Armanda. Norman Reedus bardzo sugestywnie opowiedział wymyśloną i dość upiorną historyjkę. Znowu też znalazło się miejsce na czarny humor, gdy Daryl zostawił francuskiego złoczyńcę na pożarcie przez wygłodniałych. W najnowszym odcinku The Walking Dead: Daryl Dixon nie zabrakło scen akcji, choć nie były one szczególnie widowiskowe, aby mogły pozostać w pamięci na dłużej. Ważne, że zdynamizowały epizod, który dzięki temu się nie dłużył. Magia Francji i Paryża sprawia, że ten serial wciąż ogląda się jak coś świeżego i innego, mimo że nie pojawia się w nim nic nowego czy zaskakującego. Zmierzamy powoli do końca sezonu, a nasze oczekiwania rosną. Serial ma jeszcze czas, aby w pełni zabłysnąć.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj