The Walking Dead daje nam niezwykle ważny odcinek, który podobnie jak jeden z 9. sezonu, dotyczy Alfy. Co się wydarzyło, że stała się tym, kim jest? Jak poznała Betę? Na czym oparta jest ich relacja? Retrospekcje z przeszłości to ponowny popis scenarzystów, którzy stopniowo budują emocje, zaciekawienie i fabularne smaczki, które kształtują widzom pełny obraz postaci. Poszczególne etapy historii z podjęciem decyzji o imionach, wyznaczeniem trendu w filozofii kultu Alfy i nałożenie pierwszej maski ze szwendacza są przeprowadzone z dobrym tempem i pełną świadomością znaczenia dla przyszłych odcinków. Nie ma tu zbędnej sceny czy zapychacza - wszystko, nawet najmniejsze detale, wydają się mieć znaczenie dla zrozumienia relacji Alfy z Betą i całego ich światopoglądu. Nie brak w tym napięcia, kapitalnych scen Alfy i świadomych decyzji scenarzystów, które będą procentować. Prawdopodobnie dostaliśmy też jedną z najbardziej brutalnych scen w historii tego serialu - ten moment, gdy na początku odcinka szwendacze odgryzają twarz kobiecie, jest dość realistycznie i przerażająco zrealizowany. Dobre wyczucie czasu z uwagi na to, że musiał przerazić Lydię. Szczególnie, gdy całość doskonale współgra z wydarzenia w teraźniejszości. Wiemy, że Beta to fanatyk i zrobi dla Alfy wszystko. Nawet gdy jego bogini podejmuje złe decyzje i sprzeczne z ich wyznaniem. Właśnie w tym cały sęk - możemy śmiało mówić, że 2. odcinek przedstawia widzom w pełni kulisy kultu Alfy. To nie jest tylko podążanie za nią, by przeżyć. To jest coś o wiele więcej, ponieważ Alfa zbiera wokół siebie osoby podobne do niej. Takie, które są w stanie zaakceptować bycie jak żywy trup - bez emocji, strachu, z jedynym poczuciem wolności. Scena ze załamaną matką, której dziecko zostawiono w 9. sezonie, pokazuje też, jaki Alfa ma posłuch. To tak jakbyśmy widzieli kogoś w stylu Charlesa Mansona, który ma jedynie swoich wyznawców. Oni zrobią dla Alfy wszystko i ten odcinek pokazuje, dlaczego Szeptacze są jeszcze groźniejsi, niż można byłoby do tej pory przypuszczać. 
fot. AMC / FOX
+18 więcej
Najważniejsze jednak, że Alfa jest nadal człowiekiem. Jak to w kultach często bywa, pewne zachowania są na pokaz, a w środku gotują się emocje. Słabością okazuje się Lydia i to pewnie ona będzie kluczem w wojnie z Szeptaczami, która niechybnie nadejdzie. Alfa mogła być okrutną matką, która w obrzydliwy sposób wychowywała córkę, ale na swój sposób również ją kocha. To ciekawy dysonans w postaci, który jest genialne podkreślany przez Samanthę Morton. To jest jej odcinek! Ponownie błyszczy, racząc widza rozmaitymi detalami, niuansami swojej kreacji i budowanymi tym emocjami. Kradnie sceny, przypominając o tym, dlaczego jest to prawdopodobnie najlepsza postać tego serialu, przy której Negan wydaje się niewykorzystanym potencjałem. A poświęcenie jej kolejnego odcinka to pretekst do puszczenia jej swobodnie na ekranie, by budowała postać psychopatyczną, ciekawą i jednocześnie odrażającą. Alfa jest wbrew pozorom bardzo niejednoznaczna i to czyni z niej jedną z najciekawszych postaci. A pojawienie się nowej, intrygującej bohaterki Gammy, która metaforycznie zastępuje Alfie córkę, to zabieg, który niewątpliwie może jeszcze wiele namieszać. Trudno coś więcej o niej powiedzieć poza tym, że jest zaskakująco podobna do swojej szefowej. Thora Birch to dobra aktorka i ta postać może okazać się wartym uwagi dodatkiem do 10. sezonu. The Walking Dead wyrósł na jeden z najciekawszych obecnie seriali. Końcowa scena ukazana z perspektywy Alfy zapowiada, że jedynie może być lepiej. Te dwa odcinki udowodniają, że wysoki, równy poziom 9. sezonu nie był przypadkowy. Angela Kang i jej ekipa mają wizję, która sprawdza się na ekranie i daje rozrywkę.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj